Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości, w swoim najnowszym nagraniu opublikowanym na platformie X po raz kolejny sięga po retorykę strachu i polaryzacji, próbując zmobilizować wyborców przed drugą turą wyborów prezydenckich.
Jego słowa: „Nie idąc na wybory, oddajesz Polskę w ręce Tuska i Trzaskowskiego” oraz ostrzeżenia przed „zniszczeniem Polski” przez tych polityków są nie tylko manipulacją, ale i dowodem na oderwanie od rzeczywistości. Ziobro, zamiast przedstawiać merytoryczne argumenty, gra na emocjach, siejąc panikę wizją rzekomej apokalipsy, która miałaby nadejść wraz z prezydenturą Rafała Trzaskowskiego. Ta strategia jest nie tylko nieetyczna, ale i szkodliwa dla polskiej debaty publicznej.
Ziobro w swoim przekazie ostrzega przed „setkami tysięcy nielegalnych migrantów”, „szaleństwem Zielonego Ładu” oraz „cenzurą w internecie”. Te hasła, choć chwytliwe, są pozbawione konkretów i oparte na populistycznych stereotypach. Migracja to złożony problem, który wymaga rzeczowej dyskusji, a nie straszenia Polaków wizją „grozy i strachu na ulicach”. Zielony Ład, choć budzi kontrowersje, jest unijnym projektem, który Polska współtworzy, a jego wpływ na gospodarkę jest przedmiotem debat ekspertów, a nie histerycznych apeli. Oskarżenia o cenzurę w internecie to z kolei wyświechtany slogan, który Ziobro wykorzystuje bez podania dowodów. Jego retoryka przypomina tanią propagandę, która zamiast edukować, wzbudza lęk i nienawiść.
Były minister sprawiedliwości, który przez lata budował wizerunek „twardego szeryfa”, zdaje się nie zauważać, iż jego własne działania jako polityka przyczyniły się do głębokich podziałów w polskim społeczeństwie. W czasie swoich rządów w Ministerstwie Sprawiedliwości Ziobro forsował kontrowersyjne reformy sądownictwa, które doprowadziły do konfliktu z Unią Europejską, osłabienia niezależności sądów i chaosu w systemie prawnym. Jego polityka, zamiast wzmacniać Polskę, naraziła kraj na sankcje i utratę unijnych funduszy. Oskarżanie Tuska i Trzaskowskiego o „zniszczenie Polski” brzmi więc jak hipokryzja, gdy spojrzy się na bilans jego własnych dokonań.
Ziobro w nagraniu wspiera kandydaturę Nawrockiego, próbując przedstawić go jako jedyną nadzieję na „ratunek” dla Polski. Jednak sondaże, takie jak ten przeprowadzony przez United Surveys dla Wirtualnej Polski (25-26 maja 2025 r.), pokazują, iż Trzaskowski ma przewagę (47,4% wobec 45% dla Nawrockiego), a wśród zdecydowanych wyborców różnica wynosi zaledwie 2,6%. Wyniki wskazują na głęboko podzielone społeczeństwo, które potrzebuje dialogu, a nie zaostrzenia konfliktów. Ziobro, zamiast budować mosty, dolewa oliwy do ognia, próbując zmobilizować elektorat Konfederacji i sympatyków Grzegorza Brauna (98% z nich deklaruje poparcie dla Nawrockiego). Ignoruje jednak fakt, iż 35% zwolenników Konfederacji woli Trzaskowskiego, co pokazuje, iż choćby w tym środowisku jego przekaz nie jest jednoznacznie akceptowany.
Apel Ziobry o pójście na wybory jest słuszny – frekwencja to fundament demokracji. Jednak sposób, w jaki próbuje do tego przekonać, jest niedopuszczalny. Straszenie „złym Tuskiem” i „złym Trzaskowskim” to powrót do najgorszych tradycji polskiej polityki, gdzie przeciwnik jest demonizowany, a merytoryczna dyskusja ustępuje miejsca populizmowi. Ziobro, zamiast inspirować Polaków do świadomego wyboru, obraża ich inteligencję, zakładając, iż kupią tanią narrację o „zniszczeniu Polski”. Jego słowa to desperacka próba utrzymania politycznej relewancji w obliczu malejącego wpływu Solidarnej Polski.
Druga tura wyborów prezydenckich, zaplanowana na 1 czerwca 2025 r., będzie kluczowa dla przyszłości kraju. Polacy zasługują na kampanię opartą na faktach, wizji i szacunku, a nie na manipulacji i strachu. Zbigniew Ziobro, zamiast być głosem rozsądku, po raz kolejny wybiera drogę podziału i populizmu. Jego polityka strachu nie tylko nie mobilizuje, ale i zniechęca do udziału w demokratycznym procesie. Polska potrzebuje liderów, którzy łączą, a nie dzielą – Ziobro najwyraźniej do nich nie należy.