Ziobro plecie trzy po trzy. Mentalność ubecka czy konieczność rozliczeń?

3 dni temu

Wczorajsze przemówienie premiera Donalda Tuska przed głosowaniem nad wotum zaufania dla rządu wywołało burzę w polskiej polityce.

Wśród zapowiedzi szefa rządu znalazła się deklaracja kontynuacji rozliczeń poprzedniej władzy, czyli Prawa i Sprawiedliwości. Tusk podkreślał, iż nie chodzi o zemstę, ale o sprawiedliwość i odpowiedzialność za nadużycia. Jednak jego słowa spotkały się z ostrą reakcją Zbigniewa Ziobry, który w charakterystycznym dla siebie stylu oskarżył premiera o „ubecką mentalność” i stosowanie „kryminalnych mechanizmów”. Czy Ziobro ma rację, czy może jego słowa to desperacka próba obrony przed nieuchronnym?

Ziobro, były minister sprawiedliwości, nie szczędził mocnych słów, porównując działania Tuska do praktyk policji bezpieczeństwa z czasów PRL. Sugerował, iż zapowiedzi rozliczeń to nic innego jak polityczna vendetta, podszyta nienawiścią i chęcią zemsty. Przywołał choćby wcześniejsze słowa Tuska o procesach norymberskich, interpretując je jako dowód na „skalę emocji i nienawiści” premiera. To retoryka, która ma szokować i polaryzować, ale czy jest czymś więcej niż tylko politycznym teatrem?

Krytyka Ziobry budzi poważne wątpliwości. Po pierwsze, jego porównania do UB są nie tylko historycznie nietrafione, ale też obraźliwe dla ofiar komunistycznego reżimu. Przyrównywanie demokratycznych procesów rozliczeń – prowadzonych w ramach niezależnych instytucji – do stalinowskich represji to manipulacja, która ma na celu odwrócenie uwagi od meritum. Ziobro zdaje się zapominać, iż to właśnie za rządów PiS wymiar sprawiedliwości był podporządkowywany politycznym interesom. Reforma sądownictwa, którą firmował, prowadziła do upolitycznienia sądów, a takie instytucje jak Trybunał Konstytucyjny czy Krajowa Rada Sądownictwa stały się narzędziami w rękach władzy. Oskarżanie Tuska o „ubeckie” metody w tym kontekście brzmi jak hipokryzja.
Po drugie, Ziobro w swojej narracji pomija najważniejszy fakt: rozliczenia, o których mówi Tusk, dotyczą konkretnych zarzutów, takich jak nadużycia władzy, korupcja czy niegospodarność. Premier w swoim przemówieniu wyraźnie wskazywał na konieczność ścigania „kradzieży, fałszu i nadużyć”. Czy Ziobro uważa, iż takie działania powinny być zamiatane pod dywan? Jego retoryka sugeruje, iż każda próba pociągnięcia do odpowiedzialności polityków PiS to atak na demokrację. To niebezpieczne podejście, które stawia partyjnych kolegów ponad prawem.

Warto też zwrócić uwagę na ton wypowiedzi Ziobry. Mówiąc o „kryminalnych mechanizmach” czy groźbie zarzutów dla opozycji za poglądy – jak choćby te dotyczące płci – polityk kreuje atmosferę strachu i martyrologii. To stara taktyka PiS: przedstawianie siebie jako ofiary prześladowań, by zyskać sympatię wyborców. Problem w tym, iż takie słowa nie znajdują pokrycia w rzeczywistości. Nikt nie ściga polityków za poglądy, a zarzuty, które pojawiają się wobec byłych rządzących, dotyczą konkretnych czynów, a nie ideologii.
Ziobro, krytykując Tuska, nie proponuje żadnej konstruktywnej alternatywy. Nie mówi, jak należałoby rozliczać nadużycia, by było to zgodne z prawem i sprawiedliwe. Zamiast tego ucieka w emocjonalne tyrady, które mają przykryć niewygodne pytania o jego własne dokonania. Jako minister sprawiedliwości odpowiadał za system, który zamiast wzmacniać praworządność, często służył politycznym celom. Dziś, gdy sam może stanąć przed pytaniami o swoją odpowiedzialność, woli grać rolę ofiary.

Ziobro, swoją zapalczywością i manipulacyjnymi porównaniami, pokazuje, iż w polskiej polityce wciąż brakuje merytorycznej debaty. Rozliczenia są potrzebne, ale muszą być prowadzone transparentnie i zgodnie z prawem. Ziobro, zamiast rzucać oskarżenia, powinien spojrzeć w lustro i zadać sobie pytanie, czy jego działania jako ministra sprawiedliwości wytrzymałyby próbę takiej właśnie sprawiedliwej oceny.

Idź do oryginalnego materiału