Zbigniew Ziobro deklaruje pełną chęć współpracy — najlepiej z odległości kilkuset kilometrów. Polacy jednak nie podzielają entuzjazmu dla tej nowej, transgranicznej wersji sprawiedliwości i oceniają decyzję ministra wyjątkowo surowo.
Decyzja Zbigniewa Ziobry o pozostaniu na Węgrzech – choć polityk nie wystąpił o azyl i deklaruje gotowość do przesłuchania w polskiej placówce dyplomatycznej w Budapeszcie lub Brukseli – została przez Polaków oceniona fatalnie. Z najnowszego sondażu cytowanego przez „Rzeczpospolitą” wynika, iż aż 60,9 proc. respondentów negatywnie ocenia jego postawę, a jedynie 17,4 proc. ocenia ją pozytywnie. To wynik, który nie pozostawia wątpliwości: Polacy nie kupują narracji byłego ministra sprawiedliwości i nie wybaczają mu tego, jak zachowuje się w obliczu poważnych zarzutów.
A tych jest sporo – prokuratura chce postawić mu 26 zarzutów związanych z rzekomymi nieprawidłowościami w Funduszu Sprawiedliwości. Po uchyleniu immunitetu 7 listopada oraz skierowaniu do sądu wniosku o trzymiesięczny areszt 13 listopada, Ziobro znalazł się w sytuacji, w której każde jego posunięcie budzi emocje. Opozycja twierdzi, iż sprawa ma charakter politycznej zemsty, jednak reakcja społeczeństwa sugeruje, iż dla większości Polaków ważniejsze jest to, co widać: były minister sprawiedliwości, przez lata kreujący się na twardego strażnika prawa, nagle przebywa za granicą w momencie, gdy prokuratura chce go zatrzymać.
Powstaje dysonans, który trudno zignorować. Nic dziwnego, iż – jak zauważa „Rzeczpospolita” – choćby w grupach demograficznych bardziej przychylnych politykom prawicy oceny są chłodne. Wśród mężczyzn pozytywnie o działaniach Ziobry wypowiada się 20,6 proc. osób, podczas gdy 59,6 proc. – negatywnie. Wśród kobiet odsetek negatywnych ocen sięga 62,1 proc. Widać, iż nie jest to już spór „obozowy”, ale coś znacznie poważniejszego: kryzys zaufania do polityka, który zbudował dużą część swojej kariery na obietnicy bezkompromisowości.
Wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha w programie „Graffiti” podkreślił, iż decyzja sądu może pojawić się bardzo szybko. „To są raczej dni niż tygodnie” – powiedział, przypominając jednocześnie, iż jeżeli sąd zgodzi się na areszt, prokuratura będzie mogła wystawić list gończy, a w przypadku osoby przebywającej za granicą – skierować wniosek o Europejski Nakaz Aresztowania. To oznacza, iż czas polityka jest policzony, a gra, którą prowadzi, ma ograniczone pole manewru.
Polacy najwyraźniej widzą w tym wszystkim coś, co budzi ich sprzeciw: próbę wymknięcia się spod mechanizmów, które przez lata były przedstawiane jako rdzeń państwa prawa. Nic dziwnego, iż decyzję o pozostaniu na Węgrzech wielu odbiera nie jako akt politycznej niezależności, ale jako próbę przeczekania sytuacji. Dla opinii publicznej jest to komunikat jednoznaczny – i bardzo niekorzystny dla Ziobry.
Społeczeństwo, zmęczone wieloletnimi sporami wokół wymiaru sprawiedliwości, oczekuje konsekwencji i odpowiedzialności, a nie politycznej gry w kotka i myszkę. W tym sensie sondażowe 60,9 proc. negatywnych ocen to nie tylko wyraz krytyki, ale także sygnał rozczarowania i pewnego zmęczenia politykiem, który dziś znajduje się w sytuacji, w której nie może liczyć na zaufanie większości.
Jeśli decyzja o pozostaniu na Węgrzech miała mu pomóc, efekt okazał się odwrotny. Polacy widzą w niej brak gotowości do stawienia się przed wymiarem sprawiedliwości – i reagują tak, jak reagują zwykle wtedy, gdy polityk ucieka od odpowiedzialności. Surowo.

5 godzin temu















