Ziobro i jego hipokryzja. Co on opowiada?!

22 godzin temu
Zdjęcie: Ziobro


Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości i prominentny polityk Prawa i Sprawiedliwości, po raz kolejny próbuje kreować się na strażnika praworządności. Jego najnowsze oburzenie dotyczy odwołania sędziego Przemysława Radzika z funkcji zastępcy Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych przez obecnego ministra sprawiedliwości, Adama Bodnara.

Ziobro grzmi: „Ci, którzy najgłośniej krzyczą o praworządności, sami ją brutalnie łamią”, zarzucając Bodnarowi bezprawne działanie i składając zawiadomienie do prokuratury. Jednak słowa Ziobry brzmią jak gorzka ironia w kontekście jego własnych działań, które przez lata systematycznie podkopywały niezależność sądownictwa w Polsce.

Przemysław Radzik: Symbol represji Ziobry

Decyzja Adama Bodnara o odwołaniu Przemysława Radzika, ogłoszona 4 kwietnia 2025 roku, była odpowiedzią na liczne kontrowersje związane z działalnością tego sędziego. Resort sprawiedliwości wskazał, iż Radzik, jako wiceprezes Sądu Okręgowego, a później Sądu Apelacyjnego w Warszawie, podejmował decyzje budzące wątpliwości co do ich legalności i zasadności. Wśród zarzutów znalazły się: wydłużanie postępowań w warszawskim Sądzie Apelacyjnym, bezpodstawne zawieszanie sędziów oraz podpisanie list poparcia dla kandydatów do upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa (KRS), której skład został ukształtowany w sposób sprzeczny z zasadami niezależności. Ministerstwo podkreśliło, iż Radzik „utracił podstawowy przymiot sędziowski, jakim jest nieskazitelność charakteru”, a jego brak niezależności i bezstronności potwierdzały orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz Sądu Najwyższego.

Radzik, nazywany przez wielu „egzekutorem Ziobry”, stał się symbolem represji wobec niezależnych sędziów za czasów rządów PiS. Wraz z Piotrem Schabem i Michałem Lasotą, innymi nominatami Ziobry, ścigał sędziów walczących o praworządność, takich jak Waldemar Żurek, który otrzymał od nich aż 23 postępowania dyscyplinarne. Działania Radzika były częścią szeroko zakrojonego aparatu represji, który miał na celu zastraszenie sędziów krytykujących władzę i zmuszenie ich do milczenia. Jak słusznie zauważył sędzia Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, Radzik, Schab i Lasota „byli zaprzeczeniem wartości konstytucyjnych i międzynarodowych”, a ich aktywność była narzędziem politycznym w rękach PiS.

Ziobro i jego „praworządność”

Oburzenie Ziobry na decyzję Bodnara jest szczytem hipokryzji. To właśnie za jego kadencji jako ministra sprawiedliwości (2015–2023) polski wymiar sprawiedliwości został poddany bezprecedensowym atakom. Ziobro, pełniąc jednocześnie rolę Prokuratora Generalnego, przekształcił prokuraturę w narzędzie polityczne, blokując niewygodne śledztwa i wymuszając decyzje korzystne dla władzy. Reforma sądownictwa, którą forsował, obejmowała m.in. upolitycznienie KRS, co umożliwiło mianowanie lojalnych wobec PiS sędziów, takich jak Radzik, na najważniejsze stanowiska. Ci tzw. neo-sędziowie, często awansowani mimo wątpliwych kwalifikacji czy wcześniejszych kar dyscyplinarnych, stali się filarem systemu, który miał kneblować niezależność sądów.

Ziobro zarzuca Bodnarowi brak podstawy prawnej do odwołania Radzika, wskazując na kadencyjność funkcji rzecznika dyscyplinarnego. Jednak Ministerstwo Sprawiedliwości argumentuje, iż istnieje luka prawna w ustawie o ustroju sądów powszechnych, która nie przewiduje możliwości odwołania rzecznika choćby w przypadku poważnych zarzutów czy utraty nieskazitelności charakteru. Bodnar uznał, iż jako organ powołujący ma prawo odwołać osobę, która ewidentnie narusza standardy etyczne i prawne. Co więcej, decyzja Bodnara była długo oczekiwana przez środowisko sędziowskie – sędziowie z Iustitii od miesięcy apelowali o usunięcie nominatów Ziobry, wskazując na ich destrukcyjny wpływ na wymiar sprawiedliwości.

Milczenie Ziobry na własne bezprawie

„Milczenie to zgoda na bezprawie!” – woła Ziobro, ale gdzie był jego głos, gdy Radzik i jego współpracownicy masowo represjonowali niezależnych sędziów? Gdzie była jego troska o praworządność, gdy KRS, obsadzona przez polityków PiS, awansowała sędziów lojalnych wobec władzy, ignorując zasady niezależności? Gdzie była jego reakcja, gdy Prokuratura Regionalna we Wrocławiu ujawniła, iż Radzik był zamieszany w aferę hejterską, gdzie zorganizowana grupa, wykorzystując stanowiska w wymiarze sprawiedliwości, dyskredytowała sędziów krytykujących reformy PiS? Milczenie Ziobry w tych sprawach jest wymowne – jego troska o praworządność pojawia się dopiero, gdy jego polityczni sojusznicy tracą wpływy.

Czas na prawdziwą praworządność

Decyzja Adama Bodnara, choć krytykowana przez niektórych jako spóźniona – zajęło mu 16 miesięcy, by znaleźć podstawę prawną do odwołania Radzika – jest krokiem w stronę przywrócenia niezależności sądownictwa. Sędziowie tacy jak Radzik, którzy przez lata byli narzędziami w rękach Ziobry, nie mogą dłużej pełnić funkcji, od których zależy etyka i bezstronność wymiaru sprawiedliwości. Jednak Bodnar nie powinien poprzestać na Radziku – na stanowiskach wciąż pozostają Piotr Schab i Michał Lasota, równie „zasłużeni” w ściganiu niepokornych sędziów. Jak zauważył sędzia Markiewicz, „tu nie ma co bawić się w rozróżnienia, kto bardziej hardy – chodzi o zasady i wartości”.

Zbigniew Ziobro, oskarżając Bodnara o łamanie praworządności, zapomina o własnym dziedzictwie – systemie, który stworzył, by podporządkować sądy władzy politycznej. Jego słowa brzmią pusto wobec faktów: to on i jego nominaci, tacy jak Radzik, przez lata brutalnie łamali zasady państwa prawa. Prawdziwa praworządność wymaga rozliczenia przeszłości i odbudowy niezależności sądownictwa – a to zadanie, przed którym stoi teraz Adam Bodnar i całe polskie społeczeństwo.

Idź do oryginalnego materiału