

- Lewica boryka się z kolejnym wizerunkowym problemem, a jest nim sprawa wiceministra MSZ Andrzeja Szejny. Władze partii go bronią, ale w partyjnych dołach wrze
- — Na jego miejscu podałabym się do dymisji, aby uniknąć narastających kontrowersji wokół jego osoby — powiedziała w TVN Magdalena Biejat. Jej słowa nie spodobały się w partii, która zamierzała bronić wiceministra Szejny do upadłego
- W partii słyszymy, iż boryka się ona z wieloma problemami, które jednak zamierza rozwiązać dopiero po wyborach prezydenckich. Jednak one cieniem kładą się na kampanię Magdaleny Biejat
- Stąd Lewica szuka tematów, z którymi mogłaby się w kampanii skupionej dziś na temacie bezpieczeństwa przebić. Flagowym projektem ma być ten o likwidacji Funduszu Kościelnego
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
„Mówią, iż wyszła przed szereg”
Brzmi jak melodia ze zdartej płyty. Jeden z ważnych polityków Lewicy popełnia błąd za błędem, o czym rozpisują się media. Inni ważni politycy Lewicy stają za nim murem, ale w tym murze robią się wyłomy. Bo polityczki tej samej Lewicy uważają, iż jest to nie do obrony. I iż istotny polityk, który popełnił błąd za błędem, powinien podać się do dymisji.
Tak było, gdy o błędy oskarżany był Dariusz Wieczorek, tak jest, gdy w mediach huczy o problemach Andrzeja Szejny. Pierwszego bronić nie chciała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, dymisję drugiego zaleca Magdalena Biejat.
— Tak jak działacze związani historycznie z SLD wściekli się wtedy na Agę, tak samo jest teraz z Magdą. Mówią, iż wyszła przed szereg, z nimi nie uzgadniała słów o dymisji Szejny, mieliśmy go bronić do upadłego — mówi polityk Lewicy.
To, co różni jednak sytuację ministry Dziemianowicz-Bąk od sytuację Magdaleny Biejat, to fakt, iż wicemarszałkini Senatu jest dziś kandydatką Lewicy w wyborach prezydenckich. Całej Lewicy – jak od początku deklarują jej władze i regionalni działacze. Jej sytuacja w sondażach jest co najmniej zła. Lewica nie liczyła wprawdzie na cuda. Wystawiła swoją kandydatkę, głównie po to, by partia była obecna i widoczna w tej kampanii.
Jednak notowania rządu 2-3 proc.są dla koalicyjnego ugrupowania zawstydzające, zwłaszcza iż podobny wynik notuje Adrian Zandberg, do niedawna bliski współpracownik Biejat. Na domiar złego, w niektórych sondażach oboje mają niższe poparcie niż Grzegorz Braun.
Lewica szuka tlenu w kampanii. „Skoro Kosiniak-Kamysz nie znajduje czasu”
W sztabie Magdaleny Biejat słyszymy, iż nie ma mowy, by wycofała się z wyścigu do fotela prezydenckiego. I to, co w innych sztabach — iż kampania się jeszcze rozkręci.
Lewica szuka więc tematów, które mogłyby dać jej ten kampanijny tlen i sprawić, iż ich kandydatka dociągnie w majowym głosowaniu przynajmniej do poziomu poparcia, jakie notuje całe ugrupowanie. W pierwszych tygodniach kampania skupiała się na tematach bezpieczeństwa, przyćmiewały je także geopolityczne perturbacje. W tych tematach Magdalenie Biejat trudno się było przebić, dlatego Lewica chce zainteresować wyborców pomysłami na rozwiązanie krajowych bolączek. I nie chodzi o aborcję czy związki partnerskie, czyli tematy skazane w tej kadencji Sejmu na niepowodzenie i ciągłe bijatyki z PSL.
Stawia na te, które mają szansę, mimo bijatyki z PSL.
Lewica wraca więc do pomysłu, którego twarzą miał być szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz, czyli likwidacji Funduszu Kościelnego. PSL-owi, który ma wśród swoich wyborców katolików i wyznawców tradycyjnych wartości z tym pomysłem nie było śpieszno. Do tematu w kampanii postanowiła więc wrócić Lewica, która świeckie państwo ma w swoim politycznym DNA. Projekt ustawy na ten temat przygotowała ministra Dziemianowicz-Bąk, która chce, by był on projektem rządowym.
— Skoro Władysław Kosiniak-Kamysz nie znajduje czasu, jak to lewica bierzemy sprawy we własne ręce. Mam nadzieję, iż nie będą nam przeszkadzać – mówiła o ustawie Magdalena Biejat.
„Nigdy na ten projekt nie wyrazimy zgody”
Lewica próbuje przejąć narrację także w temacie składki zdrowotnej. To za sprawą oporu tego ugrupowania projekt ustawy obniżającej od 2026 r. składkę zdrowotną dla przedsiębiorców przepadł. To mocno krzyżuje szyki kandydatowi Trzeciej Drogi na prezydenta Szymonowi Hołowni, który w swojej kampanii odwoływał się do postulatów przedsiębiorców. — Trzeba sobie jasno i wyraźnie powiedzieć, iż od dzisiaj lewica bierze odpowiedzialność za każde kolejne dziesiątki tysięcy polskich małych działalności — takich jak lokalny fryzjer, sprzedawca warzyw, jak ktoś, kto po prostu stara się świadczyć usługi hydrauliczne czy elektryczne — i które zabija Polski Ład — mówił Hołownia.
Magdalena Biejat stawia sprawę jasno: — Cieszę się, iż ten projekt spadł z porządku obrad i mam nadzieję, iż nigdy więcej nie wróci. jeżeli marszałek Hołownia będzie dalej naciskał, by projekt wrócił, będziemy walczyć, żeby znowu spadł z porządku obrad. Mogę to powiedzieć w imieniu całego klubu Lewicy. Nigdy na ten projekt nie wyrazimy zgody.
Lewica potyka się o własne kłody. „Na jego miejscu podałabym się do dymisji”
Jednak tam, gdzie Lewica szuka szansy na kampanijne przyspieszenie, tam pod nogi spadają jej kłody. Rzucają ją nie tyle wyborczy konkurenci, ile Lewica rzuca je sama sobie.
Pokazała to ostatnia afera z wiceministrem MSZ Andrzejem Szejną. Jeszcze nim wydał oświadczenie, w którym napisał m.in.że walczy z chorobą alkoholową, od ważnego polityka Lewicy usłyszeliśmy, iż na pewno nie będzie dymisji. Że po tym, jak do odejścia ze stanowiska po serii medialnych publikacji nakłoniono Dariusza Wieczorka, na powtórkę takiego scenariusza Lewica nie może sobie pozwolić.
Jednak sprawa Szejny dużo mocniej rozjuszyła premiera Donalda Tuska. Szef rządu skłania się do jego dymisji, ale za wiceministrem murem stoi kierownictwo Lewicy z Włodzimierzem Czarzastym na czele. Linia partii brzmi tak, by Szejnę bronić do upadłego. Przynajmniej ta warszawska linia. Bo gdy rozmawiamy z działaczami Lewicy w regionach, a także w kieleckim mateczniku Szejny, takiej tolerancji dla wiceministra nie odnajdujemy. Działaczom jest wstyd, iż Lewica, zamiast przyznać się do błędu i odpuścić, w imię partyjnych interesów Szejny broni. W Onecie pisaliśmy, iż ta obrona to także element wewnątrzpartyjnych rozgrywek, które toczą się przed zaplanowanymi na jesień wyborami władz Lewicy.
Z tej narracji postanowiła wyłamać się Magdalena Biejat, która w TVN24 powiedziała wprost: — Na jego miejscu podałabym się do dymisji, aby uniknąć narastających kontrowersji wokół jego osoby.
Czytaj także: Wrze w mateczniku Andrzeja Szejny. „Słyszymy: powinniście siedzieć cicho”
„Problem jest i musimy go załatwić, ale już po wyborach”
Pytana o te słowa w programie Moniki Olejnik Anna Maria Żukowska skwitowała, iż Magdalena Biejat nie jest członkinią Nowej Lewicy, więc być może „ma inny ogląd sprawy”.
Te słowa brzmią jak pstryczek w stronę nowej klubowej koleżanki, która jeszcze do niedawna była w Razem. Ale wkurzenie na Biejat w Lewicy za te słowa jest znacznie większe.
— Przypomina to, co zrobiły dziewczyny, gdy ważyły się losy Wieczorka. Bez sensu to było, bo burzy to nasz przekaz, iż czekamy przecież z decyzjami, aż sprawę wyjaśni ABW — mówi istotny polityk Lewicy.
— Wyborcy czują dysonans. Mówią, iż nie na taką Lewicę głosowali i nie brzmi to dobrze w kampanii wyborczej — mówię.
— Nie sądzę, żeby się to przełożyło, żeby sprawa Szejny zaszkodziła Biejat, bo w wyborach prezydenckich głosuje się na konkretną osobę. Ale problem jest i musimy go załatwić, ale już po wyborach — mówi polityk.
W czwartek Magdalena Biejat złożyła w PKW listy z podpisami pod poparciem dla swojej kandydatury w wyborach prezydenckich.