Zgnilizna infekuje Polskę nie od dzisiaj, ale dziś dochodzi do stanu rozkładuudzisiaj

niepoprawni.pl 9 godzin temu

Krzysztof Wołodźko zatytułował jeden ze swych tekstów: Ta władza gnije. A politycznej zgnilizny nie da się upudrować. Jednocześnie na innym miejscu napisał: Przerwać niebezpieczny eksperyment. Tusk się zużył. A w uproszczeniu tak rozwinął swą myśl: Mija kilkanaście lat, odkąd liberalno-postkomunistyczne kliki wyczerpały swój pomysł na rozwój Polski. Później już go nie miały, nie mają go nadal. Ktoś głośno zawoła: ale przecież „konstytucja i demokracja”, przecież związki partnerskie i aborcja. Ale już w czasach ośmiu gwiazdek było jasne, iż to przede wszystkim program skrajnie negatywny, oparty na złych emocjach, negacji.

Trudno się z tym nie zgodzić. Ale zarazem dodać trzeba, iż proces gnilny III RP zaczął się blisko 40 lat temu, kiedy euforia przemian roku 1989/90 zagłuszyła sygnał ostrzegawczy idący od Okrągłego stołu, a gruba kreska Mazowieckiego przesądziła sprawę lustracji, która przecież nie miała cech obecnych rozliczeń będących aktem zemsty wobec przeciwników politycznych, ale stawiała ludzi życia publicznego w świetle prawdy. 4 VI 1992 r. obalono rząd Olszewskiego, ponieważ był on pierwszym rządem wyłonionym z wolnych wyborów. Bezpośrednią tego przyczyną była sprawa lustracji, którą pospiesznie przygotował szef MSW Antonii Macierewicz. Na liście Macierewicza nie było wszystkich współpracujących z władzą komunistyczną, ale było wielu polityków zasiadających w parlamencie i na różnych ważnych stanowiskach publicznych, a przede wszystkim była to uwłaszczona na majątku PRL dawna nomenklatura, wówczas trzymająca się stołków rządowych, samorządowych strzegąca zagrabionego majątku narodowego.

Od 4 czerwca 1992 roku zaczyna się ów proces gnilny, gdyż swych wpływów broniły grupy, które oparcie miały w tzw. działaczach postkomunistycznych, a w istocie zatroskanych o to, by nie działo się w Polsce nic, co by mogło zagwarantować pełną praworządność i demokrację bezprzymiotnikową. Obojętnie jakie ugrupowania były przy władzy, dominowała zmodyfikowana czy choćby nie, lewica i wciskał się liberalizm zorientowany głównie na pragmatykę rządzenia. Te kierunki w 2005 roku znalazły swe miejsce w Platformie Obywatelskiej istniejącej od 2002 roku, tworząc razem dość pod względem ideowym niewyraźny konglomerat idei socjalno-liberalnych z nachyleniem centrowym, co było dla wielu atrakcyjnym i bezpiecznym miejscem przetrwania wobec powracających, choć słabych pomysłów lustracyjnych. Niestety. lustracja nigdy w pełni nie nastąpiła, a najgorsze, iż uniknęli jej całkowicie ludzie wymiaru sprawiedliwości. Naiwne powiedzenie profesora Strzembosza, iż sędziowie oczyszczą się sami do dziś daje znać o sobie w najgorszy sposób. Od Unii Wolności przejęli ludzie PO przekonanie, iż to ono stanowią trzon inteligencki społeczeństwa, co było nie tylko nieprawdą, ale dawało asumpt nowej „elicie”, uwłaszczonej nomenklaturze do wchodzenia w kręgi władzy, jednak nie dzięki walorom intelektualnym, ale stanowi posiadania, różnym układom personalnym. Taki styl wypracowany został szczególnie w czasach „pierwszego Tuska” (2007-2014).Kontynuacją takich rządów było premierostwo Ewy Kopacz (2014-2015). To był zarazem czas wypalenia się władzy, która w 1992 roku postanowiła nie dopuścić do melioracji Polski jako w pełni demokratycznego i kreatywnego państwa. Przedstawienie stanu państwa i sytuacji Polaków pod rządami Tuska i pani Kopacz wymagałoby dłuższego opisu. Wybory do sejmu i senatu w 2015 r. wygrało PiS, co oznaczało czerwoną kartkę dla poprzedniej formacji. Z kolei PO w czasie obu kadencji PiSu zajęło stanowisko tzw. „opozycji totalnej”. Już samo określenie wskazuje na wyłącznie destrukcyjną politykę i to nie wobec PiSu, ale wobec państwa polskiego, które jak wszystko skazuje na to, już było przygotowywane do obecności w Unii Europejskiej przekształcanej w rozbudowane do wiodącej w Europie roli Niemiec, niezależnie jak by się ten twór nazywał. Tusk w tym czasie był przewodniczącym Rady Europy, co wprawdzie kilka władzy mu dawało, ale coraz bliżej wiązało z polityką Niemiec w wobec Europy. Nie na darmo pani von der Leyen witała Tuska w październiku 2023 r. jako przyszłego premiera. Był to ewenement znamienny, gdyż nie było w zwyczaju wiodących osób w Komisji Europejskiej nazywania tak kogoś, kto choćby jeszcze nie był kandydatem na to stanowisko, a otrzymał je nie w wyniku wygranych wyborów przez jego partię, ale wskutek małodusznego i szkodliwego dla Polski stanowiska PSL, które zgodziło się wejść w koalicję z PO. Forowanie Tuska i PO przez kierownictwo Unii Europejskiej oznaczało wstrzymywanie Polsce należnych dotacji unijnych i ostentacyjnie wrogie do rządu Morawieckiego stanowisko we wszystkich dziedzinach.

Zarówno „opozycja totalna” jak i rządy PO/PSL/Trzecia Droga, kiedy Polska w czasie ośmioletnich rządów Prawicy była w stanie prosperity gospodarczej, społecznej i cieszyła się coraz większym autorytetem międzynarodowym, zdołały w krótkim czasie doprowadzić Polskę na skraj bankructwa i w stagnację będącą owocem nieudolnego rządu i polityki skrajnej agresji i nienawiści wobec wszystkiego, co się sprzeciwia „europejskiej” polityce Tuska i jego zobowiązaniom wobec mocodawców euro-niemieckich. Kolejny raz Polacy dali wyraz swej dezaprobaty dla takiej polityki w wyborach prezydenckich. Ponieważ gnijący system władzy lewacko-libertyńskiej jest wobec tego bezsilny, dokooptowano człowieka mającego tę gnijącą masę ożywić pełniąc rolę dyktatora najgorszego autoramentu, którego wzorców trzeba by szukać w krajach Trzeciego Świata. Tym zbawcą rozkładającej się III Rzeczypospolitej jest Roman Giertych, o tyle pewny sojusznik, iż musi on bronić przed odpowiedzialnością nie tylko Tusków, Bodnarów, Domańskich, ale przede wszystkim siebie samego. Zemdleć można raz, kiedy prokuratorzy na to czekają. Co innego, kiedy znajdą się tacy, którzy poważnie zainteresują się prawdą.

Idź do oryginalnego materiału