"Żelkowy miś" czy twardy gracz zdecyduje o losie Ukrainy? Oto jakim negocjatorem jest Donald Trump

1 dzień temu
W swoim mniemaniu Donald Trump jest świetnym negocjatorem. Ale to, co mówi przy okazji rozmów pokojowych z Rosją o Ukrainie i Wołodymyrze Zełenskim jeży włosy na głowie. A może to specjalne działanie? Na czym więc polega strategia negocjacyjna Trumpa? A co, jeśli... nie ma żadnej? Postanowiłem to przeanalizować.


"Prezydent Trump, mistrz negocjacji, strategicznie wykorzystuje swoje umiejętności, aby spełnić obietnice, które przyniosły mu zdecydowane poparcie narodu amerykańskiego". To fragment oświadczenia, jakie redakcja amerykańskiego Business Insidera dostała od służb prasowych Białego Domu. Brzmi niesamowicie, prawda? Jak żywcem wyjęte z komunikatów o umiłowanym przywódcy pewnego kraju w Azji...

Widać jednak, iż przez swoich zwolenników i stronników Donald J. Trump uważany jest za świetnego negocjatora, ale także wybitnego biznesmena i dobrego polityka. W każdym z tych twierdzeń rzeczywiście jest ziarno prawdy oraz cała masa fałszu. Ale Trumpowi trzeba przyznać, iż jest mistrzem autopromocji. Tylko czy to wystarczy do szefowania najważniejszemu państwu na świecie i prowadzenia negocjacji pokojowych?



"Inni pięknie malują lub piszą poezję. Ja lubię zawierać umowy, najlepiej duże umowy" –napisał Trump na Twitterze w 2014 r. "Właśnie tak się bawię".

Te dwa krótkie cytaty rzucają światło na obecne działania Donalda Trumpa. Teraz wszyscy, prawdopodobnie włącznie z otoczeniem prezydenta USA, głowią się nad tym, w co on gra i jakie ma cele? Dlaczego?

Wolta Trumpa i krytyka Zełenskiego


W środę Donald Trump nazwał prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego "dyktatorem". "Pomyślmy o tym, iż odnoszący skromne sukcesy komik Wołodymyr Zełenski namówił Stany Zjednoczone Ameryki do wydania 350 miliardów dolarów na wojnę, której nie można było wygrać" – tak zaczął swój wpis prezydent USA Donald Trump. Tym samym powtórzył kłamliwe twierdzenia Kremla – to Rosja 22 lutego 2022 roku napadła Ukrainę, a USA wcale nie przekazały aż tak dużej kwoty Ukrainie.

Nota bene z danych Ukraine Support Tracker wynika, iż do końca grudnia 2024 roku z USA do Ukrainy trafiło niecałe 115 mld dolarów. Co więcej, gro z tych pieniędzy zostało w amerykańskiej gospodarce – do Ukrainy bowiem trafiła broń i sprzęt z USA.

Trump stwierdził też, iż bez niego i USA nie uda się tej wojny zakończyć. Prezydent USA napisał również, iż Zełenski przyznał, iż połowa pieniędzy, które dostała Ukraina, "zniknęła". Prezydent Ukrainy nic takiego jednak nie mówił.

"Odmawia przeprowadzenia wyborów, jest bardzo nisko w ukraińskich sondażach (poparcia politycznego-red.)" – napisał w tym samym wpisie Trump. "Dyktator bez wyborów, Zełenski powinien działać szybko, bo inaczej nie będzie miał już kraju" – grozi prezydentowi Ukrainy Trump.

To też kłamstwo – z nowego sondażu wynika, iż Zełenski cieszy się poparciem 57 procent społeczeństwa. 37 proc. Ukraińców stwierdziło, iż nie ufa, a pozostali pytani byli niezdecydowani.

Powstaje wiec pytanie: po co to robi? Dochodzimy do momentu, iż zastanawiamy się, czy prezydent USA gra z całym światem w wielowymiarowe szachy, przewidując na dziesiątki ruchów do przodu, czy po prostu – zgodnie ze swoją znaną od lat strategią – wywrócił stolik i patrzy, co się dzieje. A może prowadzi swoją bardzo prymitywną politykę? Jaka jest prawda?

Jak negocjuje Trump?


Dr Janusz Sibora, historyk dyplomacji i protokołu dyplomatycznego, przypomina wcześniejsze dyplomatyczne szczyty z Trumpem. Jeden z nich przecież prezydent USA zerwał, bo... obraził się na Kim Dzong Una.

– Trochę teraz gra na to Ukraina. Myślę, iż Ukraina zrobi wszystko, żeby pokłócić go z Putinem. Jeszcze przed tymi szczytami albo w trakcie. Boję się mówić, co to będzie, ale to może być coś bardzo nieprzyjemnego. Co będzie obarczało Rosję, a będzie wymierzone w Stany Zjednoczone – mówi nam Sibora.

– A jak z nim rozmawiać? W sposób twardy, bo on innej odpowiedzi nie rozumie. To jest rozmawianie biznesowe, wszelkie miękkie rozmowy są skazane na niepowodzenie. Rozmawianie z pozycji siły może być dobre, ale warto też podkreślać wspólny interes. Putin ma swój interes, ale Trump też potrzebuje sukcesu – dodaje.

Przypomina, iż świetną kartą zagrała Rosja, mamiąc Trumpa rzekomymi 300 miliardami dolarów utraconymi przez USA przez nałożone sankcje.

– To może działać na wyobraźnię Trumpa. A on musi mieć sukces, bo przecież zapowiadał to, iż zakończy wojnę. Jemu ten sukces jest potrzebny – zwraca uwagę dr Sibora.

Papla na lewo i prawo


Strategia negocjacyjna Trumpa jest znana, bo on sam się nią chwalił... W 1987 roku wydał wraz z drugim autorem książkę "The Art of the deal", w której opisuje to, w jaki sposób myśli i prowadzi negocjacje.

"Mój styl zawierania umów jest dość prosty" – pisał Trump. "Celuję bardzo wysoko, a potem po prostu naciskam, naciskam i naciskam, aby uzyskać to, czego chcę". Dziś "The Art of the Deal" to reminiscencja agresywnego, pozerskiego stylu negocjacji typu "ja wygrywam, ty przegrywasz", kojarzącego się z salami konferencyjnymi w latach 80. i 90.

Ale czy coś się zmieniło? Wiemy, iż Trump lubi zaczynać z wysokiego C i dopiero potem ewentualnie dopasowywać swoją ofertę do rzeczywistości. Lubi składać nierealne oferty, bawi się negocjacjami, maksymalizuje potencjalne zyski.

Dla każdego, kto się Trumpem interesował, jego działania nie powinny być wielkim zaskoczeniem. Ale teraz niestety są, bo prezydent USA przeszedł sam siebie.

Donald Trump wszystkie swoje cele od razu zdradza i to nie w poufnych negocjacjach, w zaciszu gabinetów, ale mówi o nich publicznie. Zanim usiądzie do stołu, to powie wszystko mediom. I szokuje. Jak chociażby stwierdzeniem, iż Ukraina "też jest winna wojny". A do tego nie ma cierpliwości.

Jej brak oraz niedbałość o szczegóły doprowadziły do ​​tego, iż przepłacił dziesiątki milionów za Trump Shuttle i nowojorski Plaza Hotel w połowie lat 80. A jego publiczna sprzeczka z burmistrzem Nowego Jorku Edem Kochem prawdopodobnie kosztowała go wartą miliardy umowę nieruchomości z najwyższym budynkiem świata, który nazwał "Television City".

Trump celuje wysoko


Styl negocjacji Trumpa cechuje powiedzonko "aim high", czyli "celuj wysoko". Tu chce kupić lub podbić Grenlandię, Kanadę, Kanał Panamski, grozi Chinom, beszta Unię Europejską, próbuje zatrzymać wojnę.

Pytanie brzmi: czy on ma jakiś plan, który realizuje, czy po prostu postanowił namieszać, wywrócić stolik, walnąć kijem w ten przysłowiowy worek ze szczurami i zobaczyć co się stanie?

Podejście Donalda Trumpa do przywództwa i negocjacji jest określane jako bardziej bojowe, niż pluralistyczne. Na razie pozwoliło mu na to, co on sam uważa za szybkie zwycięstwa w sporach handlowych z najbliższymi sąsiadami Ameryki. Bez pardonu (rękami Elona Muska) realizuje potężne cięcia w federalnej sile roboczej, kasuje wysiłki na rzecz różnorodności, równości i integracji.

Problem w tym, czy to są rzeczywiste sukcesy? Eksperci już wskazują, iż skutki wojny handlowej mogą być dla Amerykanów opłakane. Ich firmy wydadzą więcej na towary z innych krajów, oni sami też dostaną po kieszeni. Odpływ pracowników federalnych spowoduje obniżenie jakości działania państwa. Razem z "niepotrzebnymi" odejdą bowiem również doświadczeni.

Ale to może nie być problem Trumpa. On myśli w relatywnie krótkiej, czteroletniej perspektywie. Co prawda już podejmuje wysiłki na rzecz tego, by wystartować w kolejnych wyborach, ale nie wiadomo, czy mu się to uda.

– Wydaje mi się, iż jest pewien klucz do Trumpa. Jego biografowie podkreślają, iż on "żongluje wieloma piłeczkami naraz". Proszę zobaczyć, on jednocześnie w kilka dni wprowadził do debaty światowej problem Grenlandii, Panamy, Kanady, Ukrainy, zaatakował Niemcy jeżeli chodzi o wybory, zaatakował Wielką Brytanię. On się w tym spełnia, on to kocha. choćby kiedy prowadził sprawy biznesowe, to jednocześnie miał w tej swojej wieży osobne studio telewizyjne, raz w tygodniu chodził i nagrywał reklamy, spotykał się z wszystkimi możliwymi osobami, z którymi mógł się spotkać, jeżeli to służyło jego sławie – mówi dr Janusz Sibora.

– Świat jest zaszokowany tempem wydarzeń i nie jest w stanie tego uporządkować. My już dzisiaj po wprowadzeniu sprawy Ukrainy i telefonu z Putinem, zapomnieliśmy o Panamie, Kanadzie, Grenlandii. A przecież te sprawy nie umarły. Za chwilę pewnie znów coś powie... To jest też pewien fenomen, iż on ciągle potrafi kilkoma zdaniami poruszyć cały świat – dodaje nasz rozmówca.

Trump grozi i wymachuje kijem


Negocjacje w stylu Trumpa potrafią być niezwykle dziwne. Amerykański prezydent uwielbia na przykład grozić. Grozi wyjściem z NATO, zbrojną interwencją w Grenlandii, przejęciem Kanału Panamskiego i wieloma innymi rzeczami. W negocjacjach jest jedna podstawowa zasada: nie artykułuje się groźby, której nie da się spełnić. Groźba bez pokrycia jest po prostu śmieszna.

– Ale on jest w tym na razie efektywny. Na przykład mówił w wywiadzie, iż Europa musi więcej płacić i groził potencjalnie wycofaniem się z NATO. Ta groźba była niespełniona, ale postawił europejską część NATO na baczność. Groził Panamie, ale potem ogłosił, iż statki należące do amerykańskiego rządu już nie będą płacić za przepłynięcie kanału. Panama twierdzi, co prawda, iż porozumienia nie podpisała. Grozi Danii? Przecież jeżeli tam dojdzie do referendum, jeżeli miejscowa ludność będzie mogła wybrać przynależność, to będzie kuszona przez amerykańskie pieniądze. Czy na to pójdą, to już jest inna sprawa – zwraca uwagę dr Sibora.

Trump zatrzymał się 30-40 lat temu


W USA nie brakuje też głosów, iż metody Trumpa to powrót do do stylu przywództwa opartego na rozkazach i kontroli, który był bardziej popularny trzy lub cztery dekady temu. Dzisiejsze firmy nie działają w ten sposób. Nie bez przyczyny. Rozkazy nie są tak skuteczne, jak inspirowanie ludzi do działania i skłanianie ich do współpracy.

Sęk w tym, iż Trump nie umie inaczej. Taki ma styl i jest typem narcystycznym, nie znoszącym sprzeciwu, uwielbiającym klakierów. To już przynosi zawirowania na scenie międzynarodowej. Kiedy prezydent Zełenski zaczął się przeciwstawiać pomysłom administracji Trumpa, dowiedział się, iż sam mógł zapobiec wojnie.

"Dzisiaj usłyszałem, cóż, nie zostaliśmy zaproszeni. Cóż, byliście tam przez trzy lata. Powinniście byli zakończyć to przez trzy lata. Nigdy nie powinniście byli tego zaczynać. (...) Niedoświadczony negocjator mógłby to załatwić lata temu bez utraty dużej części ziemi, bardzo małej ilości ziemi, bez utraty życia" – mówił Trump. Czyżby po prostu się na Zełenskiego obraził? To możliwe.

– On nie uznaje buntu, nie uznaje sprzeciwu, każdego, kto mu się sprzeciwia, eliminuje z ekipy. Poza często mówimy, iż on promuje jakieś niekompetentne osoby. Ale w tym jest pewna idea, pewien pomysł. Oni mają być tylko wierni. Oni mają być dozgonnie wierni. I będą – mówi nam Janusz Sibora.

Zwraca uwagę na to, jak wypowiadają się współpracownicy Trumpa, choćby wiceprezydent Vance.

– Kiedy jest pytany przez dziennikarzy o ocenę słów prezydenta, zawsze okazuje się, iż Trump ma rację, iż to jest świętość. I na temat świętości tam nie ma dyskusji, bo Vance widocznie dobrze wie, iż skończyłoby się gwałtownie zmianą układu sił. Widzimy, iż Kellogg, który miał być główną postacią do załatwienia sprawy Ukrainy, został odsunięty na boczny tor i został tylko emisariuszem zbierający informacje – przypomina.

Kolejnym świetnym przykładem jest absurdalny pomysł przerobienia Strefy Gazy na riwierę.

– Jego rzecznicy i pracownicy będą go bronić, będą to tuszować słownie, wymyślać jakieś nieprecyzyjności, w ostateczności się trochę cofną. Zresztą chyba Trump ma taką taktykę, iż on rzuca pewne hasła typu "riwiera w Strefie Gazy" i patrzy, co z tego wyniknie. I patrzy na ile może się trzeba cofnąć – tłumaczy.

– Zresztą proszę zauważyć: Trump nie czuje potrzeby usprawiedliwiania się. Na przykład za atak na Kapitol. To jest fenomen, iż społeczeństwo wybiera kogoś, kto atakuje podstawy demokracji! Myślę też, iż teraz zaszła u niego taka psychologiczna zmiana, iż jest doświadczony tym czteroletnim okresem upokarzania, jak on to mówi. Zwolnił wszystkich prokuratorów federalnych mianowanych przez Bidena. Powiedział, iż oni są upolitycznieni, służyli tamtemu systemowi, nie można im wierzyć. On jest mściwy, on jest pamiętliwy – dodaje dr Sibora.

Trump jest koszmarnym negocjatorem


Kilka lat temu jeden z liderów Demokratów Chuck Summer powiedział, iż negocjacje z Trumpem są jak dyskusja z żelkowym misiem. Przecież już podczas kampanii w 2017 roku przekonywał, iż może wnieść do Białego Domu niezrównane umiejętności zawierania umów. Jaki był efekt? Żaden. W siłę urósł tylko z niewiadomych powodów dopieszczany przez Trumpa Kim Dzong Un. Wojna handlowa z Chinami? Porażka. Pokłócił się z Danią o Grenlandię, jego polityka międzynarodowa była pasmem porażek.

"Umiejętności Donalda w zawieraniu umów są wspaniałym wytworem jego własnej wyobraźni" – stwierdził w 2019 roku Alan Lapidus, były architekt Trump Organization, w rozmowie z "Foreing Policy". Lapidus znał (zmarł w 2021 roku) Trumpa odkąd był nastolatkiem i dopiero zaczynał w nieruchomościach.

"Jego umiejętności negocjacyjne polegają na krzyczeniu i groźbach. Donald nie ma subtelności ani poczucia humoru. To pałka, pałka, pałka" – mówił wtedy Lapidus. Tłumaczył, iż w biznesie pomagali Trumpowi doświadczeni menedżerowie.

Podobnie mówił Michael D’Antonio, biograf Trumpa. "Jego styl obejmuje wrogie nastawienie i metodę zastraszania, mającą na celu wyciśnięcie wszelkich możliwych ustępstw od drugiej strony, przy jednoczesnym maksymalizowaniu własnych korzyści" – stwierdził D’Antonio.

"Jak mi wyjaśnił, nie interesują go umowy typu 'wygrana-wygrana', tylko wyniki typu 'wygrywam ja'. Kiedy zapytałem, czy kiedykolwiek zostawił coś na stole jako znak dobrej woli, aby móc w przyszłości robić interesy z tą samą stroną, powiedział, iż nie i wskazał, iż na świecie jest wiele osób, z którymi może współpracować, po kolei" – dodał.

D’Antonio mówił, iż ze względu na temperament prezydent nie jest przygotowany do dyplomacji i negocjacji z suwerennymi państwami. Bo na świecie jest niewielu przywódców, którzy gotowi są uznać swoją całkowitą porażkę. Prezydentowi lub premierowi innego kraju nie można nie dać niczego, obie strony muszą dojść do jakiegoś porozumienia. Trump tego nie umie.

"Nie wie, jak praktykować wymianę zdań, która przyniosłaby dwustronne lub wielostronne osiągnięcia, i traktuje wszystko tak osobiście, iż uważa tych, którzy mają inny punkt widzenia, za wrogów. Jest obrażony, gdy inni odmawiają zastraszania i złości się na tych, którzy przeciwstawiają się jego propozycjom własnymi pomysłami" – tłumaczył D’Antonio.

Inna biografka Trumpa, Gwenda Blair, nazywa jego styl "miażdżeniem i bombardowaniem miłością". Jednych sekuje i nęka, innych zaś obdarza niespodziewanym uczuciem. Kiedyś pisał peany o Xi Jingpingu i Kim Dzong Unie, dziś nie może się nachwalić Putina. Kiedyś krytykował Iran, dziś Ukrainę i sojuszników.

Lapidus twierdził, iż styl negocjacyjny Trumpa to tylko chwilowe taktyki i żadna godna uwagi strategia. Przywołał sytuację sprzed lat, w której zapytał Trumpa, dlaczego coś powiedział. "Alan, nie miałem pojęcia, co powiedzieć, dopóki słowa nie wyszły z moich ust" – odparł wtedy Trump.

Dziś dr Sibora zwraca uwagę, iż nie mamy do czynienia z tym samym Trumpem. Teraz jest o wiele lepiej przygotowany do sprawowania władzy, wiele rzeczy przemyślał i stawia na skuteczność. I na razie swoje cele osiąga. Oczywiście do finału jeszcze droga daleka, ale wiele podstawowych dla siebie kwestii załatwił w ekspresowym tempie.

Narcyzm? Socjopatia?


Przeciwnicy Trumpa od dawna zarzucają mu cały zestaw różnych zaburzeń. Jedni twierdzą, iż jest narcyzem, inni, iż socjopatą. Zdalnie diagnozowano mu też zaburzenie opozycyjno-buntownicze. Takie twierdzenia należy traktować z daleką idącą ostrożnością. Nie wiadomo, czy Trump kiedykolwiek był diagnozowany przez profesjonalistę. Przypisywanie mu zaburzeń jest więc stygmatyzowaniem i jego, i osób chorych.

Faktem jest jednak, iż Trump wykazuje niektóre charakterystyczne dla zaburzeń zachowania.

– W biografii Trumpa napisanej przez Roberta Slatera znajdziemy frazę "człowiek nieprzewidywalny". Kiedy Slater zaczął pisać tę biografię, Trump wysłał do niego maila i mu groził sądem. Trump zresztą lubi grozić, on przez cały czas ciągle wszystkim grozi. Po pewnym okresie Trump i Slater się zaprzyjaźnili. W którymś momencie Trump napisał do niego z prośbą o pomoc, by mu doradził... jak mają wyglądać balkony w jego najnowszych budynkach w Los Angeles. To jest właśnie Trump – mówi Sibora.

W innej biografii znajdziemy opisy tego, jak Trump pytał o zdanie przypadkowych ludzi i na podstawie ich słów podejmował decyzje. I nie pytał o to, co zrobić na obiad, ale czy wycofać wojska z Afganistanu. Jego zmiennością są zszokowani choćby jego współpracownicy, którzy z dnia na dzień albo i z godziny na godzinę muszą wymyślać różne wytłumaczenia jego słów i działań.

Wiele osób powtarza też, iż Trump bardzo często kogoś lubi, a później się rozczarowuje i usuwa z grona przyjaciół. Jest też pamiętliwy, jest osobą, która nie wybacza, która nosi w sobie to, co się stało.

– Myślę, iż zbyt łatwo formułujemy opinie na jego temat. On ma specyficzny styl. Również zewnętrzny: za długi krawat, czapeczka, tam wszystko się nie zgadza, nic nie jest zgodne z etykietą. On żyje w swoim trumpowym stylu. Nic nie odda tego lepiej, niż strzepywanie łupieżu z garnituru prezydenta Macrona przed wejściem na salę w Białym Domu. Normalnie powiedzielibyśmy, iż tak robi człowiek niewychowany, niekulturalny, przecież protokół, etykieta... A on nie ma z tym problemu. On nie lubi przepraszać, nie przeprasza, idzie dalej, robi co chce, jest showmanem – podsumowuje dr Sibora.

Idź do oryginalnego materiału