„Żelazny Marian” niesie kosz prezentów dla Trzaskowski, ale to się nie uda

3 dni temu

Kariera Mariana Banasia to soczewka pokazująca cały szereg patologii obecnych w świecie polityki, które przenoszą się na administrację państwową. Skala tego zjawiska jest nie tylko ogromna, ale i przerażająca, najgorsze jest jednak to, iż ma miejsce w kluczowych dla funkcjonowania państwa instytucjach. Średnio zainteresowany polityką Polak wie doskonale, iż sędziowie tworzą „najwyższą kastę” sprzyjającą niegdysiejszej opozycji i obecnej władzy. Takie samo przekonanie panuje w odniesieniu do „pisowskiego” Trybunału Konstytucyjnego i wszystko razem wzięte wiąże się z politycznym obsadzaniem stanowisk.

Przez pewien czas udawało się w Polsce, przynajmniej w minimalnym stopniu, zachować niezależność Najwyższej Izby Kontroli, co interesujące najlepsze nitowania wśród prezesów mieli politycy, w tym prezydent Lech Kaczyński i Janusz Wojciechowski. Ale to już przeszłość, bo NIK od dawna nie jest instytucją kojarzoną z niezależnością, a co gorsza dwaj ostatni prezesi i jednocześnie byli ministrowie: Krzysztof Kwiatkowski i Marian Banaś, usłyszeli zarzuty prokuratorskie. Dokładnie rzecz ujmując zarzuty usłyszał Kwiatkowski, natomiast w sprawach Mariana Banasia trwa przepychanka w podzielonej prokuraturze i wniosek o uchylenie immunitetu ugrzązł w proceduralnych kruczkach. Za to syn Mariana Banasia, od którego zaczęły się poważne problemu szefa NIK ma status podejrzanego.

Po zamieszaniu z wynajmowaniem dziwnym biznesmenom, w jeszcze dziwniejszych celach, nieruchomości należących do klanu Banasiów, Marian Banaś został obiektem ataków TVN24. Partyjni koledzy z PiS początkowo go bronili, jednak potem sam Jarosław Kaczyński postanowił zmusić świeżo powołanego prezesa NIK, aby ten zrezygnował ze stanowiska. Od tego momentu „Żelazny Marian” rozpoczął wendetę, która trwa do dziś. Żeby zrozumieć, jak bardzo jest to szkodliwe dla funkcjonowania państwa wystarczy sobie uświadomić, iż najgłośniejsze sprawy prowadzone przez NIK albo nigdy nie zostałby zainicjowane albo wyniki kontroli byłby zupełnie inne, gdyby prezes Marian Banaś nie zmienił opcji politycznej. Z pewnością na tej liście nie znalazłyby się: Orlen, „afera wizowa”, TVP i wiele, wiele innych kontroli.

Marian Banaś opcję polityczną nie tylko zmienił, ale w zakulisowych rozmowach z Markiem Chmajem oświadczył, iż przygotuje koszt prezentów dla Donalda Tuska i zrobi wszystko, aby PiS nie rządziło z Konfederacją. Wszystkie te deklaracje padły w finale kampanii parlamentarnej w 2023 roku i teraz historia się powtarza. W ostatnich wywiadach medialnych Marian Banaś potwierdził, iż lada dzień ukaże się raport NIK dotyczący wydatków IPN, jednocześnie prezes NIK zapewnia, iż nie ma to nic wspólnego z kampanią prezydencką. W tę legendę mogą uwierzyć tylko obcokrajowcy, którzy nie mają pojęcia, co się w Polsce dzieje albo Polacy świadomie odcinający się od świata mediów i polityki. Wszyscy pozostali doskonale wiedzą, iż akcja IPN jest wymierzona w Karola Nawrockiego, szefa IPN i głównego rywala Rafała Trzaskowskiego.

Czy ten „kosz prezentów”, tym razem ofiarowany Rafałowi Trzaskowskiemu, będzie miał wpływ na bieg kampanii wyborczej i ostatecznie przełoży się na wyniki wyborów? Pomimo wysiłków Mariana Banasia, który z pewnością zostanie wsparty przez media, takie czytelne zabiegi dawno się zużyły i przestały mieć jakiekolwiek znacznie. Ponadto Polacy bardzo nie lubią, gdy władza wykorzystuje swoje narzędzie do brudnych kampanii politycznych i za takie działania swego czasu zapłaciły wszystkie opcje polityczne. Raport NIK nie będzie miał najmniejszego wpływu na wybory prezydenckie i to ta korzystniejsza wersja wydarzeń dla Mariana Banasia i Rafała Trzaskowskiego, bo gorsza wersja może wzmocnić Karola Nawrockiego.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału