Profesor Ryszard Legutko od lat z uporem próbuje przekonać Polaków, iż to on jest obrońcą wolności i zdrowego rozsądku w świecie opanowanym przez „lewacką ideologię” i „dyktaturę liberalizmu”.
W rzeczywistości jego język coraz częściej przypomina nie refleksję filozofa, ale retorykę polityka oblężonej twierdzy – człowieka, który broni nie tyle wartości, ile utraconych przywilejów. W obliczu działań ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka, który zapowiada konsekwentne rozliczenie nadużyć w sprawie Pegasusa, Legutko reaguje nie analizą, ale histerią.
Zamiast dystansu intelektualisty, Legutko od dawna prezentuje bezkrytyczną lojalność wobec PiS – partii, która zniszczyła zaufanie obywateli do instytucji państwa. To on mówił o „demokracji, która się kończy”, o „nowej tyranii poprawności politycznej”, o „europejskiej degeneracji”. Ale gdy polskie służby – pod kontrolą rządu, który popierał – podsłuchiwały obywateli dzięki systemu Pegasus, filozof milczał. Milczał wtedy, gdy państwo zamieniało się w narzędzie partyjnej dominacji.
Dziś, gdy minister Żurek ogłasza, iż „zarzuty w sprawie Pegasusa na pewno będą stawiane kolejnym osobom”, Legutko widzi w tym nie powrót do prawa, ale „polowanie na konserwatystów”. Problem w tym, iż nie chodzi o światopogląd – ale o przestępstwa.
Żurek mówi wprost: „Mam świętą zasadę i jej nie zmienię: o ile będziemy komuś stawiać zarzuty, to będziemy je stawiać, a opinia publiczna dowie się później.” Taka postawa to przeciwieństwo epoki PiS, gdy wymiar sprawiedliwości był teatrem politycznym, a konferencje prasowe zastępowały wyroki.
Tymczasem Legutko wciąż powtarza, iż Polska „utraciła wolność” i „znalazła się pod ideologicznym butem elit europejskich”. Słucha się tego jak echa dawnej propagandy, w której „zachód” był synonimem moralnego upadku, a „nasze wartości” – pretekstem do tłumienia krytyki.
Minister Żurek nie mówi o ideologiach. Mówi o odpowiedzialności – o państwie, które przestaje być folwarkiem. „To nie jest finał sprawy Pegasusa” – podkreśla. I w tych słowach nie ma triumfalizmu, jest raczej świadomość, iż przez lata zbyt wielu ludzi mogło działać ponad prawem.
Dla Legutki to niewygodne. Bo jeżeli afera Pegasus pokazuje, jak głęboko władza PiS ingerowała w życie obywateli, to jego własne milczenie staje się częścią problemu. Zamiast refleksji mamy więc kolejną narrację o „liberalnej zemście”, o „nowej inkwizycji”, o „dyktaturze opinii publicznej”.
Takie słowa to forma ucieczki od rzeczywistości. Państwo, które przez osiem lat niszczyło niezależność sądów i zastraszało sędziów, dziś próbuje przedstawiać się jako ofiara. Ale – jak przypomina Żurek – „to autorytarne państwo, które było budowane za czasów PiS-u, miało metody trochę jak w PRL-u”.
Legutko twierdzi, iż Polska pod rządami obecnej koalicji staje się „liberalną tyranią”. A jednak to właśnie teraz prokuratura działa w sposób, który w Europie uznaje się za normalny. W sprawie byłego wiceministra Michała Wosia, Żurek tłumaczy jasno: „Nie ma tutaj żadnej dyrektywy, ciśnienia. Tak się robi, gdy zarzuty są poważne.”
To nie tyrania – to praworządność. I może właśnie dlatego Legutko nie potrafi jej zaakceptować. Bo w jego filozoficznym świecie prawo bywa tylko narzędziem walki ideologicznej, a nie fundamentem wspólnoty.
Od lat Legutko próbuje przekonać opinię publiczną, iż Polska pod rządami PiS była ostatnim bastionem wolności wobec „zgniłego Zachodu”. Tymczasem to właśnie Zachód – z jego standardami niezależności sądów, ochrony prywatności i przejrzystości władzy – dziś staje się punktem odniesienia dla odbudowy polskich instytucji.
Minister Żurek nie musi z nikim walczyć – wystarczy, iż przywraca reguły gry. I w tym tkwi sedno problemu: PiS i jego ideolodzy nie znoszą zasad, bo nie potrafią funkcjonować w ich ramach.
Ryszard Legutko przez cały czas może pisać swoje książki o „demonach liberalizmu”, ale historia już go wyprzedziła. Polska nie potrzebuje obrony przed Zachodem. Potrzebuje obrony przed własnymi demonami – przed kłamstwem, pogardą i bezkarnością, które przez lata uchodziły za „patriotyzm”.
Dziś, gdy państwo odzyskuje godność, słowa Legutki brzmią jak echo świata, który odchodzi. Świata, w którym moralność była na usługach partii, a filozofia – narzędziem propagandy.

3 dni temu








