Patrycja Kotecka wciąż aktywnie uczestniczy w polityce. Dzisiaj schowała się w Parlamencie Europejskim, ale ma aktywny kontakt z Polską,. Bardzo aktywny powiedzielibyśmy nawet. Czeka na powrót PiS do władzy. A jak zaczynała? Warszawska legenda, półświatek, „wypasione beemki” spod redakcji i kariera błyskawica w mediach publicznych – a po drugiej stronie kategoryczne „to fake news” i groźba pozwów. W sprawie Patrycji Koteckiej-Ziobro emocji nie brakuje. Z jednej strony są archiwalne relacje dziennikarzy i byłych funkcjonariuszy, zeznania świadka koronnego Piotra K. ps. „Broda” oraz opisy „ręcznego sterowania” programami TVP. Z drugiej – twarde zaprzeczenia samej zainteresowanej i fakt, iż wielu wątków nigdy nie zweryfikowano w sądzie. Oto kulisy historii, która od lat rozpala polityczną Warszawę.
Zaczyna się jak scenariusz kina noir końca lat 90.: młoda modelka i początkująca dziennikarka ma – według rozmówców „Wyborczej” – obracać się w kręgu „ludzi z miasta”. Były gangster grupy mokotowskiej opowiada, iż „Patrycja była barmanką w Coloseum” i „chciała wejść do nas – dziś powiedziałbym, iż chciała zostać królową mafii”. Były dziennikarz „Super Expressu” dorzuca obrazek: „po pracy podjeżdżały po nią wypasione beemki, za kółkiem faceci bez szyi obwieszeni łańcuchami”. Brzmi jak mem z epoki dresu, ale dla jednych to realia ówczesnej Warszawy, dla innych – krzywdzące kalki.
W tę opowieść wjeżdża zeznanie „Brody”. Świadek koronny twierdzi, iż Kotecka miała być „dobrą znajomą” Sławomira J. ps. „Bąbel”, a choćby – to już jego słowa – przyjść „ze zleceniem” porwania i pobicia „Bąbla” po konflikcie na tle ursynowskiej pizzerii. Padają mocne tezy o „zezwoleniu na spalenie lokalu”, o rzekomym uprowadzeniu samej Koteckiej „spod domu w Wilanowie” i „nagraniach” z dyktafonu. Ten sam „Broda” opowiada też, iż po 2005 r. Kotecka miała otrzymać zadanie „zbierania informacji” z otoczenia ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Dowodów materialnych na te sensacje nie pokazuje – a wiarygodność „Brody” to w ogóle wojna na cytaty. Gdyś chwalony przez Mariusza Kamińskiego jako „jeden z najcenniejszych świadków koronnych”, dziś bywa nazywany „notorycznym kłamcą” przez media sprzyjające obozowi Ziobry.
Są też wątki z newsroomu. Dziennikarka Agnieszka Kublik już w 2007 r. opisywała Kotecką jako nieformalną komisarz polityczną w TVP: „Nie puścimy tego, to może zaszkodzić PiS-owi” – tak miała zwracać się do zespołu „Wiadomości”. Pada historia o zdjęciu ze studia prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego w przerwie programu i o blokadzie „setki” senatora Kutza na pogrzebie Barbary Blidy. „Symbol zawłaszczania TVP przez rządzących” – pisała gazeta. Kotecka odpowiadała wtedy, iż to „insynuacje oparte na anonimowych źródłach”.
W tle – błyskawiczna kariera. Po 2015 r., gdy PiS wraca do władzy, Kotecka zostaje dyrektorką marketingu w Link4 (spółka z grupy PZU). OKO.press opisuje domniemane „konsultowanie tekstów” o Solidarniej Polsce z redakcją portalu WP.pl – co miało iść w parze z budżetami reklamowymi państwowych firm. WP bada sprawę, odchodzi naczelny Tomasz Machała, który jednak zaprzecza, by konsultował materiały z żoną ministra. Kotecka milczy.
No i pozostało słynny „laptop Ziobry”. Komputer, który wraca do resortu w stanie „po przeprowadzce”, z którego – to fakt potwierdzony publicznie – korzystała Kotecka, pisząc m.in. doniesienie do CBA w sprawie TVP. Gdy pytania o dostęp do rządowego sprzętu robią się niewygodne, Jacek Kurski rzuca u Moniki Olejnik, iż to przecież „narzeczeni” – więc i laptop „przedmiot codziennego użytku”. Sprawa przycicha, ale do dziś pozostaje symbolem niebezpiecznego flirtu prywatnego z publicznym.
Najmocniejszy cytat w tej układance? Od samej zainteresowanej. Na długą listę pytań o znajomości z „Bąblem”, „Brodą”, „Małolatem” czy „Daxem” Kotecka odpowiada krótko i ostro: „Nie uczestniczyłam w żadnych przestępstwach i nic nie łączy mnie z tym światem. (…) Rozpowszechnianie takich informacji to świadome naruszenie moich dóbr osobistych i spotka się ze zdecydowanymi krokami prawnymi”. A na dopytania: „Fake news – to odpowiedź generalna”.
Zbigniew Ziobro? W tej historii pojawia się najpierw jako członek komisji Rywina, potem minister, wreszcie polityk, któremu – jak wynika z relacji byłych kolegów z rządu – miał protekować Kotecką w TVP. Gdy wraca do władzy w 2015 r., śląscy prokuratorzy, którzy mieli prowadzić „Brodę”, trafiają na gorsze etaty; prorządowe media ogłaszają, iż „mafia szykuje atak na Ziobrę i jego rodzinę”. W odpowiedzi druga strona przypomina wcześniejsze pochwały dla „Brody” z ust… Mariusza Kamińskiego. Polska polityka lubi takie piruety.
Dzisiaj Patrycja Kotecka wcale nie jest w cieniu. Pozostaje w aktywnym kontakcie. Media, scenariusze, ustalenia. Lubi to. Ale ciągną się za nią sprawy z przeszłości, dlatego, mimo iż jest asystentką w Europarlamencie, mieszka w Brukseli, to nie może być spokojna. Bo wciąż wychodzą na jaw nowe wątki spraw, które mogą stać się dla niej bardzo kłopotliwe…
źródło: Wyborcza.pl