Zaszumiało w głowie. Nawrocki już myśli, iż jest zbawcą ojczyzny

9 godzin temu
Zdjęcie: Nawrocki


Zaledwie cztery tygodnie minęły od objęcia urzędu przez Karola Nawrockiego, a już wydaje się, iż prezydent traktuje siebie jak zbawcę ojczyzny. Jego publiczne wypowiedzi pełne są nadętej autopromocji, przesadnej pewności siebie i przekonania, iż cały kraj powinien podążać za jego wizją. Taki poziom megalomanii w polityce jest niebezpieczny – nie tylko dla samego urzędu, ale przede wszystkim dla państwa.

Nawrocki regularnie powtarza, iż jego miesiąc na urzędzie to „sygnał tego, co nadchodzi w najbliższych pięciu latach”. Brzmi to bardziej jak deklaracja zbawcy niż ocena realnych działań. Już na tym etapie powinno być jasne, iż prezydent miesza aspiracje z rzeczywistością. Zamiast pokazać konkretne reformy czy inicjatywy, skupia się na autopochwałach, wmawiając społeczeństwu, iż każdy jego ruch jest wielkim osiągnięciem.

Takie zachowanie może być objawem klasycznej megalomanii politycznej. Człowiek, który przekonuje siebie i innych, iż jest nieomylny, często traci kontakt z rzeczywistością. W przypadku Nawrockiego problem jest poważny, ponieważ jego urząd ma realny wpływ na funkcjonowanie państwa. Kiedy polityk zaczyna myśleć w kategoriach własnej wielkości, decyzje podejmowane pod wpływem ego mogą przynieść poważne konsekwencje dla kraju.

Już teraz widać pierwsze sygnały nadmiernej pewności siebie. Nawrocki w mediach sugeruje, iż to jego zespół i on sam „wykorzystali ten miesiąc bardzo dobrze, a skorzysta z tego przede wszystkim Polska”. Tylko iż konkretów brak. Obywatele i eksperci oczekują dowodów, nie deklaracji. Gdy megalomania staje się silniejsza od pragmatyzmu, działania polityczne przestają służyć dobru wspólnemu, a zaczynają zaspokajać ego.

Skutki takiej postawy mogą być katastrofalne. Prezydent, który widzi siebie jako „zbawcę”, może ignorować rady ekspertów, marginalizować kompetentnych doradców i podejmować impulsywne decyzje. To z kolei prowadzi do chaosu w administracji, osłabia instytucje państwowe i podważa zaufanie społeczne. Historia uczy, iż politycy, którzy wierzą w własną nieomylność, często kończą izolowani i osłabiają własne państwo.

Nawrocki zdaje się także traktować opinię publiczną instrumentalnie – jego słowa są tworzone pod media, nie pod obywateli. Każdy gest, każda wypowiedź mają wykreować wizerunek lidera wszechmogącego, podczas gdy rzeczywistość pozostaje niezmieniona. Takie działanie to klasyczny przykład polityki wizerunkowej, która w końcu zaczyna przysłaniać merytoryczne działania.

Niepokojące jest też tempo, w jakim rośnie przekonanie Nawrockiego o własnej wszechmocy. Cztery tygodnie – i już „Polska ma korzystać z jego pracy”. Czy to oznacza, iż przez kolejne pięć lat mamy spodziewać się stałej autopromocji zamiast realnych decyzji? Polityka wymaga pokory i współpracy, a nie obsesyjnego poczucia własnej wielkości.

Obserwowanie Nawrockiego przypomina czasem scenę z politycznego eksperymentu: człowiek, który zbyt gwałtownie zostaje przekonany o własnej wyjątkowości, ryzykuje nie tylko wizerunek, ale przede wszystkim stabilność instytucji, które reprezentuje. Megalomania władzy nie jest niewinnym kaprysem – to realne zagrożenie dla państwa, które wymaga liderów zdolnych do refleksji, konsultacji i odpowiedzialności.

Karol Nawrocki musi pamiętać, iż urząd prezydenta nie jest sceną teatralną ani miejscem do realizowania własnych wyobrażeń o heroizmie. To odpowiedzialność wobec obywateli, instytucji i prawa. jeżeli już po czterech tygodniach urzędowania pojawia się przekonanie, iż jest „zbawcą ojczyzny”, to pozostaje tylko pytanie: dokąd zaprowadzi go ta skrajna megalomania, jeżeli nie zostanie zatrzymana przez zdrowy rozsądek i krytykę społeczną?

Idź do oryginalnego materiału