Po poniedziałkowej debacie więcej mówi się o starciu Krzysztofa Stanowskiego z Dorotą Wysocką-Schnepf. Teraz kandydat na prezydenta wyjaśnił swoje zachowanie. Debata jak flaki z olejem Za nami kolejna, już ostatnia debata prezydencka przez pierwszą turą wyborów, którą pokazywały TVP, TVN i Polsat News. Trwała chyba ze cztery godziny, choć mieliśmy wrażenie, iż ten wieczór nigdy się nie skończy. Komentatorzy i eksperci odnieśli podobne wrażenie – nie działo się wiele, raczej wiało nudą i trudno się spodziewać, by w wyniku debaty komuś nagle podskoczyło w sondażach, a komuś wyraźnie spadło. Chyba najwięcej emocji (nie bez przyczyny) wywołało starcie Krzysztofa Stanowskiego z prowadzącą debatę z ramienia TVP Dorotą Wysocką-Schnepf. – Bardzo się cieszę, iż jestem w świątyni propagandy i iż widzę przed sobą arcykapłankę propagandy. Wprawdzie sądziłem, iż się pani spali ze wstydu, gdy większość komitetów zaprotestowała przeciwko pani obecności – zaczął swoją pierwszą wypowiedź Stanowski. Przyznajmy – zabawne słowa, jak na kogoś, kto za czasów TVPiS Jacka Kurskiego, prowadził swój autorski program i siłą rzeczy firmował ją swoją twarzą – choćby jeżeli chodziło o program piłkarski. – Nie jest to pierwszy raz w historii, gdy osoba o nazwisku „Schnepf” przepytuje Polaków, ale mam nadzieję, iż wyjdziemy stąd cali i zdrowi. Dobrze,