Zarządzanie czy sabotaż? Jak PiS niszczy zaufanie do Unii

1 dzień temu

W ostatnich dniach debata publiczna skupiła się na Krajowym Planie Odbudowy (KPO), gdzie ujawnione nieprawidłowości w dystrybucji funduszy unijnych budzą poważne wątpliwości. Problem tkwi jednak w tym, iż pojedyncze nieprawidłowości są wykorzystywane przez PiS dla tworzenia atmosfery niechętnej Unii Europejskiej. I w ślad za tym stworzenia poparcia dla polexitu.

Interaktywna mapa na rządowej stronie pokazała, iż część dotacji trafiła na projekty dalekie od pierwotnych założeń, takie jak zakup jachtów, mebli, saun, solariów, wirtualnych strzelnic czy platform do gry w brydża. Te inwestycje, przeznaczone głównie dla mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw z sektorów dotkniętych pandemią COVID-19, jak HoReCa, wydają się odstępstwem od unijnych priorytetów. Prokuratura Regionalna w Warszawie wszczęła czynności sprawdzające, a premier Donald Tusk oraz minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiedzieli kontrole i zero tolerancji dla marnotrawstwa. Jednak skłonne do krytyki rządu media, tym razem uważają iż nie ma mowy o wielkiej aferze.

W tej sytuacji senator Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Schetyna ostrzega, iż takie incydenty wzmacniają zwolenników wyjścia Polski z Unii Europejskiej. „Afera z niewielkim ułamkiem tej kwoty przeznaczanym na kontrowersyjne projekty będzie politycznym paliwem także dla tych, którzy z UE chcą Polskę wyprowadzić” – zauważa Schetyna. Jego argumentacja zasługuje na uwagę, ponieważ podkreśla szerszy kontekst: choćby marginalne błędy w zarządzaniu funduszami mogą podkopywać zaufanie do integracji europejskiej. Schetyna apeluje o „błyskawiczną kontrolę i twarde konsekwencje personalne”, jednocześnie przypominając o skali korzyści z KPO – 268 mld zł, które symbolizują „wielkie korzyści wynikające wprost z naszej obecności w UE”. To wyważone stanowisko, które nie bagatelizuje problemów, ale lokuje je w perspektywie długoterminowej.

Analizując racje Schetyny, warto zauważyć, jak nieprawidłowości w KPO wpisują się w narrację antyunijną, którą od lat promuje Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Partia Jarosława Kaczyńskiego od początku swojej dominacji politycznej wykazywała ambiwalentny stosunek do Unii, często traktując ją jako źródło ograniczeń suwerenności. Przypomnijmy, iż w 2016 roku Kaczyński mówił o „walce o suwerenność” w kontekście sporów z Brukselą, co wielu interpretowało jako ukryte dążenie do Polexitu. Późniejsze konflikty wokół praworządności, funduszy unijnych i reform sądownictwa tylko wzmocniły te podejrzenia. PiS konsekwentnie podważał unijne instytucje, oskarżając je o ingerencję w sprawy wewnętrzne Polski, co budowało elektorat eurosceptyczny. Schetyna słusznie wskazuje, iż obecne kontrowersje dostarczają im amunicji: „Absurdalność niektórych wniosków nie może przekreślić skali sukcesu KPO”, ale w rękach PiS staną się dowodem na rzekomą niesprawiedliwość i marnotrawstwo unijnych środków.

Krytyka PiS jest tu uzasadniona nie tylko historycznie, ale i analitycznie. Partia Kaczyńskiego, rządząc przez osiem lat, sama blokowała dostęp do funduszy z KPO, opóźniając ich wypłatę z powodu sporów z UE o praworządność. To oni stworzyli system, w którym centralizacja władzy nad dystrybucją środków sprzyjała potencjalnym nadużyciom. Ich retoryka, pełna oskarżeń wobec „eurokratów”, zawsze nosiła znamiona ukrytego Polexitu – nie bezpośredniego wyjścia, ale stopniowego oddalania się od unijnych wartości. Schetyna trafnie podkreśla, iż takie incydenty jak te z KPO „wzmocnią zwolenników Polexitu”, ponieważ PiS od zawsze myślał o Europie w kategoriach konfrontacji, a nie współpracy. To podejście nie tylko izolowało Polskę, ale też kosztowało gospodarkę miliardy euro w utraconych funduszach.

Argumenty Schetyny opierają się na faktach, nie emocjach. Polska obecność w UE przyniosła wymierne korzyści: wzrost PKB, inwestycje infrastrukturalne i wsparcie dla biznesu. KPO, mimo wad, jest tego kontynuacją. Schetyna proponuje rozwiązanie: „radykalne zwiększenie udziału samorządu w podziale środków europejskich”, co decentralizowałoby proces i zmniejszyło ryzyko korupcji. To logiczne – samorząd bliżej zna potrzeby lokalne, co mogłoby zapobiec absurdalnym projektom. Czytelnik, patrząc na te propozycje, może utożsamić się z wizją odpowiedzialnej integracji: UE jako partner, nie wróg.

Podsumowując, nieprawidłowości w KPO to nie tylko administracyjny błąd, ale lekcja o kruchości zaufania do Unii. Schetyna ma rację, ostrzegając przed paliwem dla antyunijnych sił, zwłaszcza tych związanych z PiS, które od lat flirtują z ideą Polexitu. Krytyka partii Kaczyńskiego jest tu nieunikniona: ich polityka konfrontacji osłabiła pozycję Polski w Europie. Potrzebujemy kontroli, transparencji i reform, by korzyści z UE były trwałe. Inaczej ryzykujemy, iż marginalne afery przesłonią strategiczne zyski.

Idź do oryginalnego materiału