Aleję Rustawelego ozdabia noworoczna iluminacja, a przed gruzińskim parlamentem stoi choinka. Każdego wieczoru ruch w tym miejscu jest jednak zablokowany przez tysiące protestujących. Dla wielu mieszkańców Tbilisi wyjście na wieczorną akcję protestacyjną stało się normą i codziennym obowiązkiem.
Daleki koniec protestów
Z ankiety przeprowadzonej przez gruzińską firmę marketingową IPM Research wynika, iż 65 proc. mieszkańców kraju popiera protesty (28 proc. opowiada się przeciwko nim). Wśród osób w wieku 18-34 lat odsetek ten sięga 76 proc., w grupie wiekowej 35-54 lata poparcie dla tych działań wynosi 60 proc., a wśród osób mających 55 lat i starszych – 58 proc.
Kilka tysięcy antyrządowych demonstrantów przed budynkiem gruzińskiego parlamentu, Tbilisi, 2 stycznia 2025 r.
Ludzie zwołują się na demonstracje w mediach społecznościowych. Ostatnio przybrały one oryginalne formy. Mieszkańcy Tbilisi zaczęli przykładowo zbierać się na marszach według różnych zawodów, a choćby hobby. Aleja Rustawelego widziała już marsze lekarzy, pracowników branży IT, energetyków, nauczycieli, studentów, graczy komputerowych, kibiców, ćwiczących jogę, przewodników, wegan, rodziców dzieci z niepełnosprawnościami. A do końca tej listy daleko.
Do tego dochodzi kryterium pochodzenia etnicznego – bardzo popularne stały się marsze protestacyjne Gurijczyków, Swanów, Mingrelów, Adżarów, czy mieszkańców Kachetii i Raczy. Ludzie przychodzą na nie ubrani w stroje regionalne, a apele do rządu piszą w swoich dialektach.
Na wiecach trudno doszukiwać się strachu – panuje bardziej atmosfera wolności i wiary w swoje racje, tym bardziej iż władze jakiś czas temu porzuciły praktykę rozpędzania protestów siłą. Na Aleję Rustawelego nie ściągają już armatek wodnych i sił specjalnych, widać jedynie zwykłe patrole policyjne.
Rząd utrzymuje, iż ten spokój to wynik zakazu używania fajerwerków i rac oraz wprowadzenia wysokich kar pieniężnych za zakłócanie porządku publicznego, a także zatrzymania „organizatorów” protestów. Nawiasem mówiąc, Gruzińskie Marzenie nigdy nie poinformowało, co to za „siły zewnętrzne”, które rzekomo próbowały zorganizować zamieszki. Sądząc po tym, kto został aresztowany na podstawie zarzutów karnych, „zamach stanu” w Gruzji zaplanowali wyłącznie mieszkańcy stolicy, zwłaszcza aktorzy i studenci.
Wielu publicystów i działaczy społecznych twierdzi, iż przez trzydzieści lat niepodległości społeczeństwo w Gruzji stało się „wolne i europejskie”. Ponadto urodzili się ludzie, którzy nigdy nie żyli w Związku Radzieckim i są całkowicie zorientowani na Zachód. Społeczeństwo pokazuje najdobitniej jak może, iż nie przestanie protestować. Nikt nie atakuje przy tym budynków instytucji państwowych, nikt nie wzywa do rewolucji. Gruzini domagają się od władz przestrzegania konstytucji, kontynuowania integracji europejskiej i przeprowadzenia uczciwych wyborów.
Mężczyzna z psem i flagą UE podczas protestu przeciwko zawieszeniu negocjacji akcesyjnych Gruzji z UE, 6 stycznia 2025 r.
— Czujemy, iż naprawdę żyjemy już w Europie, a nie w państwie z mafijnym rządem rosyjskiego oligarchy. Ale samą wyższością moralną ich nie pokonamy — mówi jeden z Gruzinów. To dość powszechne odczucie ludzi obecnych na wiecach w Tbilisi.
Z jednej strony przekonanie, iż oburzenie społeczne zmusi rząd do rezygnacji z przemocy na ulicach, okazało się słuszne. Z drugiej — fakt, iż społeczeństwo chce dołączyć do Europy, a rząd chce pozostać u władzy, doprowadziło do impasu, który wyraźnie wymaga interwencji Zachodu. Jest to opinia wielu osób, choćby negocjatora Paata Zakareiszwiliego. Przypuszcza on, iż protesty gwałtownie się nie zakończą, choć mogą się na zmianę nasilać i słabnąć. Uważa, iż Zachód na pewno nałoży sankcje na Gruzińskie Marzenie.
— To dotyczy nie tylko Gruzji, ale całego regionu. jeżeli Gruzja nie uzyska członkostwa w UE, to cały Kaukaz straci przyszłość europejską. Straci ją Armenia, która zaczęła zbliżać się do Europy. Cała ludność Kaukazu ma nadzieję, iż jeżeli Gruzini znajdą się w UE, to mieszkańcy innych państw również do niej dołączą. I odwrotnie: jeżeli Gruzja przegra, to wszyscy będą mieli problemy i przekonają się, czym jest rosyjskie panowanie — mówi.
— Wielu Gruzinów wierzy w to, iż jeżeli będą wychodzić na ulice i kontynuować pokojowe protesty, Unia Europejska ich nie porzuci, bo żaden inny naród w Europie nie walczył z taką mocą o swoją przyszłość w UE, jak Gruzini: ani państwa bałtyckie, ani bałkańskie. — Nie mówię o krajach, które stworzyły UE, ale o tych, które później do niej dołączyły. Ani Bułgarzy, ani Rumuni nie starali się tak bardzo. Europejczycy to widzą i bardzo doceniają. Dlatego jestem pewien, iż będą nakładane nowe sankcje — podkreśla Zakareiszwili.
Po raz pierwszy od kilku lat został zaproszony do gruzińskiej telewizji publicznej do programu na żywo. Jest to jedno z niewielu osiągnięć protestujących, którzy od dawna domagali się, aby finansowany przez państwo nadawca publiczny przydzielał codziennie czas politykom opozycji, komentatorom i przedstawicielom społeczeństwa obywatelskiego. Nigdy dotąd nie byli oni zapraszani do prorządowych stacji telewizyjnych.
Terapia sankcjami
Zachodowi udało się nałożyć pierwsze poważne sankcje na Gruzińskie Marzenie tuż przed świętami Bożego Narodzenia.
19 grudnia Wielka Brytania zakazała wjazdu i zamroziła aktywa pięciu gruzińskich urzędników „odpowiedzialnych za systematyczne dławienie demonstracji, represje wobec przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, mediów i opozycji”. Zaliczają się do nich: gruziński minister spraw wewnętrznych Wachtang Gomelauri, jego zastępca Aleksander Darachwelidze, dyrektor departamentu policji w Tbilisi Sułchan Tamazaszwili, szef departamentu policji ds. zadań specjalnych Zwiad Charaziszwili i zastępca szefa departamentu ds. zadań specjalnych Mileri Łagazauri.
— Szokująca przemoc wobec protestujących, liderów opozycji i dziennikarzy jest groźnym atakiem na demokrację i prawo Gruzinów do podstawowych wolności. Wielka Brytania stoi po stronie narodu gruzińskiego i rozważa wszystkie opcje pociągnięcia winnych do odpowiedzialności — powiedział brytyjski minister spraw zagranicznych David Lammy, ogłaszając sankcje.
Krótko przed ich nałożeniem rząd Wielkiej Brytanii ogłosił zawieszenie wszelkiej współpracy i wsparcia dla programów pomocowych dla rządu Gruzińskiego Marzenia. Minęło kilka godzin i rozpoczął się dzień pracy w amerykańskim Departamencie Skarbu i Departamencie Stanu, gdzie również gotowa była lista sankcji z gruzińskimi nazwiskami.
Uczestniczka protestów w Gruzji, 6 stycznia 2025 r.
Waszyngton był zdeterminowany, aby pokazać, iż żarty się skończyły, dlatego gruziński minister spraw wewnętrznych Wachtang Gomelauri i zastępca szefa sił specjalnych policji Mirza Kezewadze zostali objęci tzw. ustawą Magnickiego, co oznacza dożywotnie odłączenie od amerykańskiego (tj. praktycznie światowego) systemu bankowego.
Ponadto ogłoszono nowe ograniczenia wizowe dla funkcjonariuszy organów ścigania, władz miejskich i ich rodzin. Imiennej listy osób objętych nimi nie opublikowano, ale wiadomo, iż od września, kiedy po raz pierwszy zastosowano ograniczenia wizowe wobec deputowanych Gruzińskiego Marzenia, możliwości wjazdu lub studiowania w Stanach Zjednoczonych odmówiono już około 100 przedstawicielom tej partii.
„Stany Zjednoczone zdecydowanie potępiają trwającą nadal, brutalną i nieuzasadnioną przemoc gruzińskich urzędników wobec obywateli Gruzji, w tym pokojowych demonstrantów, przedstawicieli mediów, obrońców praw człowieka i opozycjonistów. Stoimy po stronie narodu gruzińskiego i opowiadamy się za pociągnięciem do odpowiedzialności osób winnych łamania praw człowieka i podważania jego demokratycznej przyszłości” — oświadczył Departament Stanu USA.
Order honoru
Gruzińskie Marzenie przedwcześnie śmiało się, gdy 2 grudnia kraje bałtyckie — Łotwa, Litwa i Estonia — nałożyły sankcje na honorowego przewodniczącego partii Bidzinę Iwaniszwilego, oraz kilku wysokich rangą urzędników gruzińskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Decyzja ta, podyktowana zniecierpliwieniem z powodu przedłużającego się oczekiwania na osiągnięcie konsensusu w tej sprawie w UE, okazała się przykładem do naśladowania dla innych krajów.
Pierwsze zachodnie sankcje przeciwko swojemu kluczowemu ministrowi Gruzińskie Marzenie przyjęło w nieoczekiwany sposób: objętego sankcjami ministera spraw wewnętrznych Wachtanga Gomelauri demonstracyjnie awansowało na wicepremiera. Poza tym tak jego, jak dziesięciu innych funkcjonariuszy policji, którzy znaleźli się na brytyjskiej i amerykańskiej liście sankcyjnej, odznaczyło rządowym odznaczeniem — Orderem Honoru. Stało się to w przeddzień nowego roku, gdy urząd prezydenta objął Micheil Kawelaszwili, zastępując na stanowisku Salome Zurabiszwili.
Order Honoru jest zwykle przyznawany za wkład w rozwój nauki, kultury, sportu i umocnienie współpracy międzynarodowej. Po raz pierwszy w Gruzji odznaczenie to zostanie przyznane za skuteczne rozpędzanie akcji protestacyjnych, któremu towarzyszyły aresztowania i pobicia setek osób. Dziesiątki z nich trafiły do szpitala.
Ogłaszając decyzję o nagrodzeniu urzędników, premier Irakli Kobachidze powiedział, iż nagroda jest „nie tylko odpowiedzią na niesprawiedliwą decyzję, ale także świadectwem uznania godności i człowieczeństwa przedstawicieli ministerstwa spraw wewnętrznych”.
Odpowiadając na pytania dziennikarzy na briefingu, premier był wyraźnie zdenerwowany, ale wyzywająco potwierdził, iż państwo zrekompensuje z budżetu wszystkie straty finansowe, które poniosą urzędnicy z powodu sankcji. Aby wyjaśnić kolejny skandal w stosunkach z Waszyngtonem, Kobachidze powrócił do starej sprawdzonej teorii spiskowej, tylko tym razem zamiast mówić o „globalnej partii wojny” użył określenia „deep state” (rodzaj rządów składający się z tajnych nieautoryzowanych sieci władzy działających na własną korzyść — red.).
Powiedział, iż sankcje wobec gruzińskich urzędników zostaną zniesione po tym, jak w Stanach Zjednoczonych nastąpi „deoligarchizacja”, a nowa administracja pozbędzie się „ciężkiej spuścizny” kryzysów w Ukrainie, Bliskim Wschodzie i w innych częściach świata.
— Przez cztery lata z rzędu deep state niszczyło Stany Zjednoczone, więc w rezultacie pojawiają się pomysły rozwiązań, o których często słyszymy… Stany Zjednoczone potrzebują deoligarchizacji. jeżeli o to chodzi, to mamy poglądy zbieżne z prezydentem elektem Trumpem. On również uważa, iż USA muszą pozbyć się nieformalnych wpływów — powiedział Kobachidze.
Rząd Iwaniszwilego otwarcie mówi, iż oczekuje całkowitego resetu stosunków z Zachodem po inauguracji Trumpa. W tym kontekście opozycja już żartuje, iż jeżeli rząd Iwaniszwilego nie doczeka się amnestii od Trumpa w ciągu miesiąca, to 47. prezydent Stanów Zjednoczonych z pewnością zostanie uznany za zwolennika Micheila Saakaszwilego.
Więcej sankcji
Tymczasem martwić się powinni nie tylko urzędnicy z ministerstwa spraw wewnętrznych. Przed 20 grudnia Komisja Europejska osiągnęła konsensus i zaproponowała Radzie UE pozbawienie możliwości bezwizowego podróżowania do państw strefy Schengen posiadaczy paszportów dyplomatycznych — gruzińskich dyplomatów, parlamentarzystów, urzędników i członków ich rodzin. Będą oni musieli indywidualnie ubiegać się o wizy na podróż do Europy, jak miało to miejsce przed podpisaniem umowy z UE.
Jednocześnie obywatele Gruzji posiadający zwykłe paszporty przez cały czas będą korzystać z ruchu bezwizowego podczas podróży do państw UE. W ten sposób Komisja Europejska po raz kolejny postanowiła „oddzielić” w swoich działaniach obywateli Gruzji od rządu Gruzińskiego Marzenia.
— Propozycja ta jest odpowiedzią na brutalną rozprawę gruzińskich władz z pokojowymi demonstrantami, politykami i niezależnymi mediami. Rozpoczęła się ona po tym, jak 28 listopada władze ogłosiły, iż nie będą próbowały rozpocząć rozmów akcesyjnych z UE do 2028 r. — oświadczyła Komisja Europejska.
„Nasze jasne przesłanie do przywódców brzmi: przestańcie krzywdzić własnych obywateli” — napisała Ursula von der Leyen w serwisie X.
Dotychczas sankcje finansowe lub wizowe na członków Gruzińskiego Marzenia nałożyły już USA, Wielka Brytania, Ukraina, trzy państwa bałtyckie i UE. Lista ta może się jeszcze wydłużyć. Komentatorzy opozycyjni są pewni, iż gdy sankcje dotrą do średniego szczebla rządu, gwałtownie pozbawi to partię rządzącą poparcia we własnym obozie, w służbach bezpieczeństwa, w związanym z rządem korpusie sądowniczym oraz w społeczności biznesowej.
Uczestnik protestów w Gruzji, 2 stycznia 2025 r.
Dodają, iż teraz najważniejsze jest, aby się nie zatrzymywać. Twierdzą, iż to dobrze, iż Komisja Europejska podjęła „polityczną i symboliczną” decyzję w sprawie paszportów dyplomatycznych, ale to nie wystarczy. Siły proeuropejskie w Gruzji chciałyby zobaczyć zachodnie listy sankcji z konkretnymi nazwiskami, najlepiej liderów Gruzińskiego Marzenia.
Dyplomacja telefoniczna
11 grudnia Emmanuel Macron zadzwonił do obywatela Francji i faktycznego władcy Gruzji. Mowa o Bidzinie Iwaniszwilim, który w 2012 r. od roku piastował urząd premiera tego kraju. Dziś woli pozostawać poza rządem, nazywając się honorowym przewodniczącym partii rządzącej.
Wcześniej Macron zaaranżował w Paryżu rozmowę gruzińskiej prezydentki Salome Zurabiszwili (także obywatelki Francji, urodzonej w tym kraju) i amerykańskiego prezydenta elekta Donalda Trumpa — doszło do niej na przyjęciu z okazji otwarcia katedry Notre Dame. Rozmowa ta nie wróżyła dobrze Gruzińskiemu Marzeniu — prezydentka powiedziała, iż po raz kolejny „zdemaskowała kradzież wyborów i niezwykle niepokojące represje wobec narodu gruzińskiego”.
Po tym prezydent Francji zadzwonił do Iwaniszwilego. Zaskakujące jest to, iż w ogóle podniósł on słuchawkę. Od około roku odmawia spotkań i rozmów choćby z przedstawicielami Białego Domu, powołując się na „szantaż finansowy” ze strony Zachodu. Wprawdzie jesienią, tuż przed wyborami parlamentarnymi, Iwaniszwili powiedział, iż teraz jego problemy prawne i finansowe zostały rozwiązane i ma nadzieję na spotkanie z ambasadorem Stanów Zjednoczonych. Od tego czasu minęły jednak dwa miesiące, ale żadnych informacji o kontaktach Iwaniszwilego z ambasadą USA nie było.
Być może w obliczu widocznej międzynarodowej izolacji honorowy przewodniczący partii nie dbał już o protokół, więc nie tylko odebrał telefon z Pałacu Elizejskiego, ale także rozmawiał z Macronem całą godzinę — jeżeli wierzyć oficjalnemu komunikatowi prasowemu. Bo powstały dwa.
Administracja prezydenta Francji poinformowała, iż Macron, oprócz potępienia gróźb i przemocy wobec społeczeństwa obywatelskiego i pokojowych demonstrantów, wezwał również do uwolnienia wszystkich osób zatrzymanych podczas protestów w Tbilisi oraz poszanowania wolności słowa i zgromadzeń. W oficjalnym oświadczeniu znalazły się również słowa, iż „Gruzja zboczyła z trajektorii europejskiej” oraz wezwanie do „dialogu ze wszystkimi grupami politycznymi i przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego, a także poszanowania europejskich aspiracji i demokratycznego ducha narodu gruzińskiego”.
Gruziński miliarder i założyciel partii Gruzińskie Marzenie Bidzina Iwaniszwili, 26 października 2024 r.
Według komunikatu prasowego Gruzińskiego Marzenia Macron wyraził „ubolewanie z powodu sytuacji w Gruzji” i „gotowość przyczynienia się” do jej całkowitego rozwiązania. Iwaniszwili nie tylko podziękował francuskiemu prezydentowi za inicjatywę, ale także ustalił, iż w najbliższych dniach „ponownie porozmawiają i ocenią osiągnięte postępy”.
W prasie nie było więcej doniesień o rozmowach między Macronem a Iwaniszwilim. Pojawiły się natomiast informacje, iż osoby zatrzymane na wiecach na podstawie przepisów administracyjnych rzeczywiście zwolniono oraz zaprzestano rozpędzania akcji protestacyjnych.
Faktem jest, iż teraz Iwaniszwili w UE może liczyć tylko na wsparcie Węgier i Słowacji. Ale wydaje się ono działać: państwa te zablokowały działania UE zmierzające do nałożenia sankcji na przywódców Gruzińskiego Marzenia. Bruksela jednak się nie poddaje. Szefowa Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola w rozmowie z gruzińskimi dziennikarzami obiecała, iż stanowisko UE będzie konsekwentne i twarde.
— Narody Gruzji i Mołdawii domagają się europejskiej przyszłości, a Europa musi odpowiedzieć na ich wniosek działaniem. Rosja próbuje swoją ingerencją zdestabilizować Mołdawię, Gruzję i Bałkany Zachodnie, więc nasza odpowiedź musi być zdecydowana. Rozszerzenie UE to nie tylko aspiracje, to geopolityczna konieczność — powiedziała.
To właśnie Metsola zaprosiła Salome Zurabiszwili do wygłoszenia w Parlamencie Europejskim przemówienia na temat sytuacji w Gruzji. Tam, powitana oklaskami i gruzińskimi flagami, skrytykowała Unię Europejską za powolne działanie wobec Gruzińskiego Marzenia, które nazywa Europę „partią wojny” i „obraża jej ambasadorów”.
— Gruzini walczą niestrudzenie, podczas gdy Europa powoli budzi się i powoli reaguje. jeżeli ten okres przejściowy potrwa całą zimę, Gruzini nie poddadzą się strachowi, ale oczekują, iż Europa podejmie działania, abyśmy mogli wspólnie chronić Europę i jej wartości — powiedziała. Obiecała też, iż nie opuści Gruzji po zakończeniu swojej kadencji głowy państwa. Najprawdopodobniej zaraz po Nowym Roku będzie można ją często widzieć na protestach jako liderkę opozycji. — Gruzja wygra tę bitwę i obroni swoją wolność, demokrację i europejską przyszłość – oświadczyła z mocą.
Wezwała również Europejczyków do tego, by nie bali się reakcji Kremla. — Po tym, jak Rosja przegrała w Syrii, nie zdołała ugruntować swojej pozycji w Ukrainie i w Mołdawii — czy powinna zwyciężyć w Gruzji? — zapytała.
Przypomniała też, iż Gruzja otrzymuje od Europy największą pomoc finansową i UE jest jej największym partnerem handlowym. Wezwała do zastosowania dźwigni ekonomicznych do wywarcia presji na władze gruzińskie, które „importują rosyjskie postsowieckie rządy, ale chętnie przechowują i wydają swoje pieniądze w Europie”.
Dziwna misja Alaina Berseta
Nie każda europejska próba rozwiązania kryzysu gruzińskiego kończy się sukcesem. Oświadczenie po trzydniowej oficjalnej wizycie sekretarza generalnego Rady Europy Alaina Berseta, trwającej do 20 grudnia, skrytykowali prawie wszyscy, z kim się spotkał w Tbilisi — opozycja, sektor obywatelski i prezydentka Zurabiszwili. Wszyscy, z wyjątkiem Gruzińskiego Marzenia.
Gruzja dołączyła do Rady Europy w 1999 r. Na zawsze w historii tego kraju zapisał się dzień, gdy w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy przewodniczący parlamentu Gruzji Zurab Żwania wypowiedział słynne zdanie „Jestem Gruzinem, więc jestem Europejczykiem”. w tej chwili sekretarz generalny Rady Europy nie ma jednak wpływu na integrację europejską Gruzji.
Głównym celem Rady Europy jest obrona praw człowieka, demokracji i rządów prawa. Sam Berset powiedział, iż przyjechał do Gruzji z powodu „napiętej sytuacji” i problemów z tym związanych. Opozycja oskarżyła go jednak o próbę legitymizacji wyborów — Gruzińskie Marzenie ogłosiło, iż Mamuka Mdinaradze, sekretarz wykonawczy partii rządzącej, pierwszego dnia wizyty powiedział, iż w rezultacie jego spotkań z sekretarzem generalnym Rady Europy „rozmowy o legitymizacji teraz się skończą”.
Protesty w Tbilisi, 5 stycznia 2025 r.
Berset spotkał się też dwukrotnie z Iraklim Kobachidze oraz z Bidziną Iwaniszwilim. Po rozmowach z nimi powiedział, iż otrzymał od kierownictwa Gruzińskiego Marzenia obietnicę wprowadzenia zmian do „ustawy o zagranicznych agentach”, a choćby zgodę na utworzenie grupy roboczej w tej sprawie.
Szczegółowe pytania o to go jednak zaskoczyły. — Czego oczekujecie? Mamy już dzisiaj ogłosić, kto będzie w grupie roboczej? Musimy znaleźć ekspertów. Nasi eksperci również wezmą w niej udział. A są bardzo zajęci, mają dużo pracy. Poza tym zaczynają się święta Bożego Narodzenia… Komisji Weneckiej nie można ot tak polecić, aby zebrała się już jutro. Ale wszystko zorganizujemy. To kwestia kilku tygodni, a nie kilku lat — powiedział.
Kobachidze również unikał konkretów. Według niego rząd jest „gotowy do dyskusji” na temat budzącej zastrzeżenia UE ustawy, ale „chce zobaczyć dowody na to, iż ma ona wady”. — A może to doskonała ustawa. I co, przez cały czas trzeba będzie ją zmieniać? — zapytał. W Rosji podobne prawo stało się narzędziem masowych represji wobec sektora obywatelskiego. W Gruzji (na razie) wywołało masowe protesty.
Ogólnie jednak Kobachidze był bardzo zadowolony z wizyty Berseta. — Jest pierwszym Europejczykiem, który powiedział, iż jest gotowy rozmawiać z nami i przedstawić argumenty na temat tej ustawy, o co tak długo prosiliśmy — powiedział po spotkaniu. Sam Berset zaprzeczył, jakoby jego wizyta wiązała się z uznaniem wyników wyborów parlamentarnych. — Nie przyjechałem tutaj, aby legitymizować wybory. Od tego są inne kompetentne instytucje — stwierdził.
Opozycja była jednak krytyczna wobec tego spotkania. — Nie można negocjować z terrorystami. Nie ma o czym rozmawiać, w grę wchodzą tylko nowe wybory. To żądanie nie nie podlega dyskusji. Nie można angażować się w handel więźniami i rozmawiać o jakichkolwiek reformach z nielegalnym gangiem winnym torturowania ludzi i dokonania zamachu stanu — tak na wizytę Berseta zareagował Nika Gwaramia, jeden z liderów opozycyjnej Koalicji na rzecz Zmian. Odmówiła ona spotkania z sekretarzem generalnym Rady Europy. Inna liderka Koalicji, Elene Hosztaria, wyjaśniła, iż nie wzięła udziału w spotkaniu, ponieważ Berset nie odwiedził w zakładzie karnym więźniów politycznych — demonstrantów zatrzymanych i pobitych podczas protestów.
Koalicja oświadczyła, iż Gruzińskie Marzenie wykorzystuje wizytę Berseta w Tbilisi „do celów propagandowych i dezinformacyjnych”, aby „wprowadzić obywateli gruzińskich w błąd, iż ktoś w Europie rzekomo uznaje legalność władz”.
W oświadczeniu koalicja stwierdziła również, iż „międzynarodowe wizyty składane bez jasnego przesłania politycznego związanego z potrzebą zorganizowania nowych wyborów pomagają prorosyjskiemu reżimowi Iwaniszwilego w odtworzeniu żywotnie ważnej dwuznaczności strategicznej i niepewności wśród obywateli gruzińskich co do zamiarów jego przestępczej natury”.
Przedstawiciele pozostałych trzech koalicji opozycyjnych spotkali się z Bersetem, ale nie byli zachwyceni wynikami rozmów.
„Żadna organizacja nie ma mandatu do nobilitowania reżimu, gdy ludzie są torturowani na ulicach, oprawcom przyznaje się ordery, a każdego dnia dostajemy groźby zaostrzenia autorytaryzmu. Tylko po fundamentalnym kompromisie możemy mówić o normalizacji i deeskalacji” — napisała na Facebooku Tamta Mikeładze, przedstawicielka organizacji obrony praw człowieka Centrum Sprawiedliwości Społecznej.
Salome Zurabiszwili również była bardzo niezadowolona ze spotkania z sekretarzem generalnym Rady Europy. Ich rozmowa trwała nieco ponad pół godziny, po czym prezydentka zorganizowała briefing, na którym nazwała wizytę europejskiego urzędnika „nieporozumieniem”.
Była prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili, 28 grudnia 2024 r.
Prezydentka podkreśliła, iż „bezpośrednim i jedynym” zadaniem Rady Europy jest ochrona zasad demokracji i praw człowieka, a nie „powoływanie razem z nieuznawanym przez nikogo rządem jakiejś komisji”. — Wyraźnie wyjaśniłam sekretarzowi generalnemu i jego delegacji, iż nie mają mandatu, obowiązku ani prawa do powoływania jakiejkolwiek komisji z rządem, który nie został jeszcze przez nikogo uznany, a tym bardziej po to, aby rozpatrywać „ustawę rosyjską” . Kogo w ogóle obchodzi, co można teraz w niej zmienić? To najlepszy przykład tego, jak ten rząd od lat oszukuje — powiedziała.
Głos zabrał również były prezydent Micheil Saakaszwili. Porównał on wizytę sekretarza generalnego Rady Europy w Tbilisi w związku z kryzysem politycznym do sytuacji w Batumi w 2004 r., gdzie rządził wówczas autorytarny przewodniczący Rady Najwyższej Adżarii Asłan Abaszydze uważany za protegowanego Rosji.
„Ostatni raz sekretarz generalny Rady Europy przybył do Gruzji w 2004 r., aby uratować Asłana Abaszydze. Wizyta ta była wysoce niestosowna i nieudana” — napisał Saakaszwili na swojej stronie na Facebooku.
Schwimmer odwiedził Batumi w lutym 2004 r., kiedy w Tbilisi już była rewolucja róż, a w Adżarii trwały masowe protesty, na których żądano dymisji Abaszydze. Jego przeciwników atakowano na ulicach, a w biurach partii politycznych dochodziło do pogromów. Schwimmer powiedział jednak, iż „w Adżarii panuje demokracja, choć nie jest pewien, czy prawa człowieka nie są tam łamane”. Kryzys w Adżarii został rozwiązany, gdy Saakaszwili wprowadził bezpośrednie rządy prezydenckie w autonomii i wysłał siły specjalne do Batumi. Schwimmer przez cały czas namawiał Saakaszwilego do negocjacji z Abaszydze, dopóki ten nie uciekł do Moskwy.
Tajemnica rozmowy z miliarderem
Tymczasem dziennikarze byli bardzo zainteresowani, o czym obecny sekretarz generalny Rady Europy rozmawiał z Bidziną Iwaniszwilim. Berset odpowiedział wymijająco, iż była to „dyskusja o szerszym kontekście geopolitycznym niż to, co widzimy teraz”. Niektórzy odkryli jednak, iż w biografii Berseta są wątki, które mogły interesować miliardera Iwaniszwilego.
W 2021 r. Iwaniszwili, który dorobił się fortuny w Rosji, pozwał szwajcarski bank Credit Suisse, oskarżając go o oszustwo. Iwaniszwili utrzymywał, iż oszustwo dotyczące jego kont to zawoalowane sankcje ze strony Zachodu. W końcu stojący na krawędzi bankructwa Credit Suisse wykupiła szwajcarska Grupa UBS.
Alain Berset był ministrem spraw wewnętrznych Szwajcarii w latach 2012-2023, a także dwukrotnie pełnił funkcję rotacyjnego prezydenta kraju w ciągu tych 11 lat. To właśnie podczas swojej prezydentury Berset musiał poradzić sobie z poważnym kryzysem bankowym spowodowanym bankructwem Credit Suisse.
W tym czasie szwajcarski rząd udzielił UBS gwarancji w wysokości 9 mld franków szwajcarskich (ok. 40,9 mld zł) na pokrycie strat Credit Suisse, aby uniknąć dalszych zawirowań na światowym rynku bankowym.
W ten sposób szwajcarski rząd i Berset osobiście uratowali wszystkich klientów Credit Suisse, w tym Bidzinę Iwaniszwilego, przed poważnymi stratami. Dlatego możliwe, iż podczas spotkania w Tbilisi miliarder i były prezydent Szwajcarii mieli po prostu co wspominać.