Od kilku lat żyjemy w rzeczywistości prawno-politycznej, która przypomina przysłowiową republikę bananową. Polska jest chyba jedynym krajem w Europie, gdzie słyszy się takie niedorzeczności jak: „ci sędziowie nie istnieją”, „ten sąd nie istnieje”, „tego trybunału nie ma”, „ten wyrok nie istnieje”.
Gdyby to jeszcze mówili seryjni przestępcy albo liderzy politycznych bojówek, to moglibyśmy pomyśleć, iż trafiliśmy do bałkańskiego kotła z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, ale takie tezy wygłaszają profesorowie prawa, sędziowie, prokuratorzy, adwokaci i najwyżsi przedstawiciele państwa w tym: premier, Marszałek Sejmu, czy minister sprawiedliwości. Nie koniec na tym, wzajemnie się nie uznają i podważają swoje decyzje instytucje państwowe i tak jest w przypadku Państwowej Komisji Wyborczej, której większość członków zapowiedziała, iż nie uzna orzeczenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
W tym kuriozalnym oświadczeniu najbardziej tragikomiczne jest to, iż PKW już wielokrotnie uznawała wyroki Izby SN i to w kwestiach fundamentalnych, jak stwierdzenie ważności wyborów. Po drodze PKW uznawała orzeczenia Izby Nadzwyczajnej dotyczące Polski 2050 i Konfederacji, ale teraz ma nastąpić przełom w ramach kultowego „sporu w doktrynie”. PKW odrzuciła sprawozdanie PiS i w konsekwencji ta partia straciła cześć dotacji za kampanię parlamentarną i całą subwencję na okres 4 lat. Obie uchwały zapadły niewielką większością, bo zaledwie jednego głosu i od początku były kwestionowane przez PiS, również na drodze prawnej.
Parę dni temu Izba Nadzwyczajna uwzględniła skargę PiS, a to oznacza, iż PKW z mocy prawa jest zobowiązana do podjęcia uchwały zatwierdzającej sporne sprawozdanie i w rezultacie Ministerstwo Finansów powinno natychmiast wypłacić subwencję. Tyle teorii i litery prawa, ale w politycznej praktyce sprawy wyglądają, jak we wspomnianej republice bananowej i zaczął się proces zwany „podrzucaniem gorącego kartofla”. Pierwsze w tej „zabawie” wzięło udział ministerstwo finansów, które wydało lakoniczny komunikat:
Ministerstwo Finansów nie jest stroną w sprawie. Dla MF wiążące są decyzje PKW.
Trzeba przyznać, iż treść tego komunikatu odpowiada prawdzie i literze prawa, rzeczywiście jest tak, iż samo ministerstwo nie może wypłacić środków dopóki procedura prawna nie zostanie zakończona. Oznacza to, iż kartofel jest teraz w rękach członków PKW i o ile polityczne deklaracje Ryszarda Kalisza oraz innych członków komisji, którzy kwestionowali sprawozdanie PiS, do tej pory nie niosły za sobą konsekwencji, to teraz przyszedł czas ostatecznej weryfikacji. Członkowie komisji, którzy zignorują orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych popełnią przestępstwo, co najmniej z art. 231 kk i co więcej jednocześnie nie dopełnią ciążącego na nich obowiązku, jaki i przekroczą swoje uprawnienia.
Wszelkie spory w doktrynie i inne wykładnie nie mają w tej chwili żadnego znaczenia, jest orzeczenie, które trzeba wykonać albo ponieść konsekwencje prawne za złamanie prawa. Oprócz odpowiedzialności karnej, za zignorowanie orzeczenia Izby Nadzwyczajnej, członkowie PKW mogą też odpowiedzieć cywilnie i to wbrew pozorom jest dla nich znacznie bardziej niebezpieczne, bo PiS może zażądać naprawienia szkody, a co za tym idzie pan Kalisz i reszta będą musieli z prywatnej kieszeni wypłacić kilkadziesiąt milionów złotych. Posiedzenia PKW odbędzie się 16 grudnia i jak dotąd żaden z członków komisji nie oświadczył, iż zignoruje orzeczenie Izby Nadzwyczajnej, chociaż wcześniej brawury nie brakowało.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!