Żart bez pointy. Kaczyński chciał zakpić z Tuska i sam wpadł w pułapkę

1 dzień temu
Zdjęcie: Kaczyński


Jarosław Kaczyński postanowił tym razem być ironiczny. Wyszedł przed kamery, zmrużył oko i spróbował zażartować z Donalda Tuska. Efekt? Cisza, konsternacja i wrażenie, iż dowcip został w domu, a na konferencję dotarł jedynie jego cień. Gdy prezes PiS komentuje nową nazwę Centralnego Portu Komunikacyjnego słowami: „to po prostu taka gra, w której Donald Tusk udaje polskiego patriotę”, trudno oprzeć się wrażeniu, iż bardziej niż Tusk, udaje tu sam Kaczyński — satyryka.

Problem polega na tym, iż ironia wymaga lekkości. A tej u prezesa PiS od dawna brakuje. Jego wypowiedź miała prawdopodobnie podważyć sens zmiany nazwy CPK na „Port Polska” i jednocześnie ośmieszyć premiera. Tymczasem zabrzmiała jak wykład o „socjotechnice”, wygłoszony tonem człowieka, który nie zauważył, iż publiczność już wyszła. „Te zabiegi językowe to też jest element socjotechniki Koalicji Obywatelskiej” — mówił Kaczyński z pełną powagą, jakby demaskował szczególnie wyrafinowany spisek semantyczny.

Tusk w tym samym czasie robił coś dokładnie odwrotnego: mówił językiem patosu, ale świadomie, z polityczną kalkulacją. „Nie będziemy więcej używali nazwy, którą nasi poprzednicy zhańbili” — oświadczył, ogłaszając nową nazwę inwestycji. I dalej: „to jest serce Europy; tak, to jest Port Polska”. Można się z tych metafor uśmiechać, ale trudno odmówić im jednego — są czytelne. Kaczyński, zamiast je rozbroić humorem, postanowił rozjechać je ciężkim walcem ideologii.

Prezes PiS tłumaczy bowiem, iż KO jest „w gruncie rzeczy lewicowa”, a przede wszystkim „głęboko antypatriotyczna”. To stara płyta, grana od lat, ale dziś brzmi szczególnie fałszywie. Gdy Tusk mówi o „rozwijaniu skrzydeł” i „bijącym sercu Polski”, Kaczyński odpowiada oskarżeniem o udawanie patriotyzmu. Problem w tym, iż samo słowo „udaje” coraz częściej wraca jak bumerang — tyle iż w kontekście PiS, który po utracie władzy próbuje udawać świeżość, ironię i dystans do siebie.

Nie pomógł też Marcin Horała, były pełnomocnik rządu ds. CPK, który w rozmowie z DoRzeczy.pl stwierdził, iż „rząd został przez obywateli przymuszony do tego, żeby jednak nie likwidować Centralnego Portu Komunikacyjnego”. To narracja tyleż wygodna, co mało przekonująca. jeżeli PiS przez lata forsował projekt, który teraz — po zmianie nazwy i korekcie założeń — ma wreszcie ruszyć, to może problemem nie była zła wola Tuska, ale wcześniejsza nieudolność jego poprzedników.

Najciekawsze w całej historii jest jednak to, iż Kaczyński ewidentnie próbował być dowcipny. „Gra”, „udawanie”, „socjotechnika” — to miały być słowa, które wywołają uśmiech politologów i drwinę wyborców KO. Zamiast tego dostaliśmy monolog, w którym każde zdanie brzmi jak notatka z lat 90., gdy wszystko, co nie było PiS-em, było „lewackie” i „antypolskie”. Żart wymaga aktualizacji. Prezes najwyraźniej jej nie przeprowadził.

Tusk tymczasem nie musi żartować. Wystarczy, iż mówi spokojnie i konsekwentnie, a PiS sam wpada w pułapkę własnej powagi. Gdy Kaczyński z kamienną twarzą tłumaczy, iż „świat się troszkę przesuwa na prawo”, a KO „próbuje się do tego przystosować”, brzmi raczej jak obserwator globalnych trendów niż lider opozycji z pomysłem na przyszłość.

Jeśli to miał być dowcip, to niestety nie wyszło. jeżeli miała to być ironia — zabrakło ironii. A jeżeli miała to być polityczna riposta, to wypadła jak suchar opowiedziany po czasie. W polityce, podobnie jak w kabarecie, timing jest wszystkim. Jarosław Kaczyński spóźnił się o kilka lat.

Idź do oryginalnego materiału