Prezes PiS broni swoich kolegów z partii, który w PRL-u należeli do PZPR. Co innego, gdy chodzi o politycznych rywali. Wtedy dla prezesa taka osoba jest „komuchem”. Podwójne standardy prezesa Szczyt hipokryzji ze strony szefa Nowogrodzkiej. Dziennikarze pytali Jarosława Kaczyńskiego o to, czy nie przeszkadza mu fakt, iż członkowie jego ugrupowania byli w przeszłości w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR). Chodziło dokładnie o Wojciecha Jasińskiego i Krzysztofa Czabiańskiego. Temat ten pojawił się nieprzypadkowo, ponieważ we wtorek w Sejmie odbyło się głosowanie nad wyborem nowego marszałka, którym wybrany został Włodzimierz Czarzasty, jeden z liderów Nowej Lewicy. Politycy Zjednoczonej Prawicy tego samego dnia, gdy Czarzasty pojawił się jeszcze przed głosowaniem na mównicy sejmowej, zaczęli skandować hasło „precz z komuną”. Chodziło o to, iż on również w czasach PRL należał do PZPR. Przyznajcie, iż trąci hipokryzją na kilometr. – Mówią o was teraz, iż jak „wasz komuch to dobry, a jak cudzy to zły”– wytknęła Kaczyńskiemu jedna z dziennikarek. – Na nas mówią najróżniejsze rzeczy, my tego nie możemy brać pod uwagę. A o ile pani bierze, to mówiąc krótko, współczuję pani – odpowiedział jej nieuprzejmie. Teraz możemy przejść do tego, jak prezes PiS bronił swoich kolegów, którzy robili kariery za socjalizmu. – Ani