Zandberg 2020!

4 lat temu

Jako lojalny lewicowy wyborca, nie planuję zaskakujących wyborów w majowych wyborach prezydenckich. W pierwszej turze zagłosuję na kandydata zjednoczonej lewicy, kimkolwiek będzie (może z wyjątkiem paru osób z eseldowskiej starej gwardii, ale to bardzo mało prawdopodobne, żeby akurat ich wystawiono).

W drugiej zaś zagłosuję na dowolnego przeciwnika Dudy, również kimkolwiek będzie. Znów: wyjątek zrobiłbym dla niektórych narodowców, ale to jeszcze mniej prawdopodobne, bo to przecież ten sam elektorat – jeżeli do drugiej tury przejdzie Braun, to zamiast Dudy.

Z tymi zastrzeżeniami pozwolę sobie na wyrażenie osobistego marzenia. Też nie będzie zaskakujące: otóż chciałbym, żeby tym lewicowym kandydatem był Zandberg we własnej osobie.

Domyślam się, iż on sam nie ma na to ochoty. Ja też bym nie miał. W istocie, nie miałbym jej choćby na bycie posłem. Jednak, jak mawiają raperzy, „gdy się powiedziało jou, trzeba powiedzieć madafaka”.

Znakomite kontrexpose Zandberga otworzyło nową epokę w dziejach polskiego parlamentaryzmu. Był jednocześnie stanowczy i merytoryczny, grzeczny i zdecydowany w ocenach. Takiego połączenia w Sejmie nie słyszałem od dawna.

Pochwały Zandberga i Lewicy Razem zacząłem słyszeć od ludzi, od których bym tego nigdy dotąd nie oczekiwał. Od tej części mojego towarzyskiego bąbelka, która dotąd popierała lewe skrzydło Platformy (czyli: jakieś ograniczone prawa dla LGBT niech sobie może i będą, ale Balcerowicz musi wrócić).

To daje promyczek nadziei na trwałą zmianę. Jest bowiem pewne twarde jądro elektoratu Platformy, dla którego to partia pierwszego wyboru. Ale szacuję jego liczebność na jakieś 10%.

Drugie, a może i trzecie tyle, to ludzie głosujący na Platformę jak Antypisa. Sam na tej zasadzie kiedyś na nią głosowałem – gdy lewica była w rękach kretynów, uważających kandydaturę dr Ogórkowej za dobry pomysł.

Elektorat antypisowski jest labilny. Poprze po prostu tego Antypisa, który w danym momencie będzie najsilniejszy. W dniu, w którym lewica w sondażach wyprzedzi Platformę, stanie się elektoratem lewicowym.

Dążenie do tego dnia powinno być dla nas strategicznym celem. Uwolnimy się wtedy od duopolu Popisu, a nasza scena polityczna zacznie przypominać scenę normalnego, zachodnioeuropejskiego kraju – z dużym blokiem lewicowym i dużym blokiem prawicowym.

Platforma ma teraz w sondażach dwadzieścia procent z hakiem – z malejącym hakiem. Lewica ma kilkanaście – z rosnącym „kilka”. Gdy platformiany „hak” spadnie do zera, a lewicowe „kilka” wzrośnie do dziewięciu, nastąpi heglowskie przejście ilości w jakość.

Publiczne wystąpienie Zandberga przynoszą wzrost popularności jego samego i jego ugrupowania. W kampanii prezydenckiej ma szansę co najmniej na mocne trzecie miejsce.

Biedroń mógł się wydawać lepszym kandydatem rok temu, ale za dużo się zmieniło. Twardy elektorat „antyklerykalnego liberalizmu” też szacuję na jakieś 10% – Palikot, Petru i Biedroń dochodzili do tego progu i na tym kończyli.

Kandydat celebrycki, uśmiechnięty, prawiący bezbarwne komunały i ubóstwiany przez gospodynie domowe z małych miejscowości, już się przecież w tych wyborach ma pojawić. Będzie to Szymon Hołownia, bohater kilku notek na moim blogasku.

Wyobrażacie sobie ewentualną debatę między Biedroniem a Hołownią? Stężenie celebrytozy przekroczyłoby masę krytyczną. Aż by się od tego zmaterializowała Gesslerowa z okrzykiem „kto to, k…, tak przesłodził?”.

Lewica powinna przestać przepraszać za swoją lewicowość. Czas skończyć z trwającą od 30 lat maskaradą, od wymyślania kamuflujących etykiet w stylu „Solidarność Pracy”, aż po „nie jesteśmy lewicowi tylko progresywni” niegdysiejszej partii Wiosna.

Część neoliberalnych publicystów dostanie oczywiście piany na usta. Już zrestą dostała i aż miło patrzeć na tę histerię. Im głośniej krzyczą, iż „nie dadzą się zapędzić w kozi róg obciachu”, tym bardziej się robią obciachowi.

Liberałowie w nadchodzących wyborach będą mieli dość problemów sami ze sobą. Już się zaczęły przepychanki między zwolennikami Kidawy i Schetyny/Jaśkowiaka, a przecież jeszcze dojdzie im Hołownia.

Elektorat centroprawicowy, kościelno-otwarty i umiarkowanie-balcerowiczowski, rozdzieli się w wyborach prezydenckich między PSL, Platformę i Hołownię. W tej sytuacji przy odrobinie szczęścia do drugiej tury może przejść kandydat(ka) lewicy.

I to oni będą się wtedy męczyć nad wyborem mniejszego zła. Mogę ich skołczingować, mam 30 lat doświadczenia.

Idź do oryginalnego materiału