Zakłócenia GPS czy dezinformacja? Spór wokół lotu przewodniczącej KE

8 godzin temu
Zdjęcie: https://www.euractiv.pl/section/bezpieczenstwo-i-obrona/news/zaklocenia-gps-czy-dezinformacja-spor-wokol-lotu-przewodniczacej-ke/


Lot przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen do Bułgarii wywołał falę spekulacji i sprzecznych komunikatów. Różnice między oświadczeniami Sofii, Brukseli a danymi radarów rodzą coraz więcej pytań niż odpowiedzi, w tym dotyczących ewentualnych rosyjskich zakłóceń GPS.

Bułgaria zakwestionowała twierdzenia biura Ursuli von der Leyen, iż system nawigacyjny samolotu przewodniczącej KE został zakłócony podczas podejścia do lotniska w Płowdiwie. Premier Bułgarii Rosen Żelazkow początkowo zapewnił, iż „przez cały czas rejsu transponder emitował stabilny, wysokiej jakości sygnał GPS” i nie stwierdzono „długotrwałych zakłóceń ani zagłuszania”.

Kilka godzin później Żelazkow złagodził swoje stanowisko, przyznając, iż zakłócenia mogły rzeczywiście wystąpić i określając je jako „ingerencję” pochodzącą z „systemów zakłóceń satelitarnych zlokalizowanych na Krymie”. Dodał, iż „informacyjny chaos” wokół incydentu mógł być wywołany celowo przez partie opozycyjne, aby podważyć zaufanie do bułgarskich instytucji.

Komisja Europejska utrzymała swoją narrację. Arianna Podestà, zastępczyni głównej rzeczniczki KE, stwierdziła w czwartek, iż „doszło do zakłóceń sygnału GPS” i iż „zakłócenia radiowe zostały potwierdzone przez bułgarską Agencję Żeglugi Powietrznej”.

Wcześniej bułgarskie władze poinformowały, iż podczas podejścia do lądowania sygnał GPS „zanikł”, zmuszając pilotów do użycia zapasowego systemu ILS (Instrument Landing System). Żelazkow przypomniał też, iż zakłócenia sygnałów radiowych są częstym zjawiskiem na wschodnich granicach UE z powodu stosowania przez Moskwę środków „wojny elektronicznej”.

Spirala sprzeczności

Cała historia zaczęła się, gdy Financial Times poinformował, iż „podejrzewany rosyjski atak zakłócający” miał „wyłączyć” system GPS w samolocie przewożącym von der Leyen z Warszawy do Płowdiwu. Gazeta twierdziła, iż maszyna musiała „krążyć nad lotniskiem przez godzinę” i lądować „przy użyciu papierowych map”. Na pokładzie znajdował się Henry Foy, szef brukselskiego biura FT.

Publikacja wywołała reakcje zachodnich przywódców i oskarżenia wobec Kremla, który stanowczo zaprzeczył jakimkolwiek związkom z incydentem. Podestà w poniedziałek podała, iż Bruksela otrzymała informacje wskazujące na „rażącą ingerencję Rosji”.

Jednak komunikat Sofii nie potwierdził godzinnego krążenia nad lotniskiem, użycia papierowych map ani bezpośredniego związku Rosji ze zdarzeniem.

Dane kontra narracje

Portal Flightradar24, powszechnie uznawany za wiarygodne źródło monitorowania lotów, wykazał, iż niedzielny rejs trwał 1 godzinę i 57 minut – zaledwie 9 minut dłużej niż planowano. Transponder wskazywał dobrą jakość sygnału GPS przez cały czas lotu, a system nie wykazał śladów tak zwany spoofingu, czyli fałszowania danych o pozycji i prędkości.

Serwis potwierdził, iż piloci przeszli z podejścia GPS na podejście ILS, ale zaznaczył, iż istnieje wiele powodów, dla których GPS może nie wystarczyć przy lądowaniu, i nie muszą one mieć związku z zakłóceniami czy cyberatakami.

Zapytana o brak decyzji Bułgarii w sprawie śledztwa, rzeczniczka KE stwierdziła, iż „to do władz bułgarskich należy wybór dalszego postępowania” i odmówiła potwierdzenia godzinnego krążenia czy użycia papierowych map.

– Najważniejsze jest to, iż samolot bezpiecznie wylądował. To właśnie ten fakt jest najważniejszy – podsumowała Podestà.

Idź do oryginalnego materiału