Zagraniczne media punktują Orbána. "Przyjaciel Kremla" może czuć się doceniony

2 godzin temu
Komentując zapowiedź spotkania Donalda Trumpa z Władimirem Putinem w Budapeszcie, niemiecka prasa pisze, iż zwycięzca w tej sytuacji jest jeden: węgierski premier Viktor Orbán.


Zdaniem tygodnika "Der Spiegel" dopiero okaże się, czy planowane spotkanie Donalda Trumpa z Władimirem Putinem na Węgrzech przybliży koniec wojny w Ukrainie.

"W każdym razie podniesie rangę gospodarza: przyjaciela Kremla, Viktora Orbána" – czytamy. "Jako odnoszący sukcesy populista, Viktor Orbán ma dar ujmowania trudnych politycznie kwestii w optymistyczne hasła: jego kraj, jak powiedział w piątek (17.10.2025) rano premier Węgier, jest podczas wojny w Ukrainie 'wyspą pokoju'".

Jak zaznacza "Der Spiegel", w tej chwili pewne jest to, iż spotkanie przywódców Rosji i USA w Budapeszcie będzie "politycznym zwycięstwem gospodarza, Viktora Orbana, który przewodzi w Europie frakcji wstrzymującej pomoc dla Ukrainy. Może on czuć się doceniony, co jest dla niego korzystne, ponieważ zbliżają się wiosenne wybory. Przegranymi – to jasne – są Unia Europejska, a przede wszystkim kraje takie jak Francja, Niemcy i Polska" – stwierdza tygodnik.

"Cyniczna symbolika"


Gazeta "Sueddeutsche Zeitung" ("SZ") pisze, iż spotkanie Trumpa z Putinem w Budapeszcie byłoby niezwykle wygodne dla szefa węgierskiego rządu.

"Prawdopodobnie jednak bardziej zależy mu na własnych interesach niż na interesach Kijowa" – czytamy. Dziennik przypomina, iż na Budapeszcie ciąży historia. To tu w 1994 roku zostało podpisane Memorandum Budapesztańskie, w ramach którego Ukraina zobowiązała się do oddania broni jądrowej.

"Teraz negocjacje dotyczące Ukrainy mają się odbywać dokładnie w miejscu, gdzie położono podwaliny pod obecną sytuację geopolityczną, w której znajduje się ten kraj. Sama ta symbolika byłaby wystarczająco cyniczna" – pisze "SZ" i dodaje, iż Ukraina prawdopodobnie nie będzie miała prawa tym razem zasiąść do stołu.

Zdaniem dziennika węgierski premier wielokrotnie demonstrował swoją zdolność do przekształcania wydarzeń geopolitycznych w korzyści polityczne w kraju.

"Kiedy koalicja opozycyjna zagroziła zmianą równowagi sił na Węgrzech przed ostatnimi wyborami w 2022 roku, Orbán podsycił powszechne obawy przed wojną, aby przedstawić się jako jedyny strażnik pokoju. I z powodzeniem. Teraz zrobi wszystko dla rzekomego szczytu pokojowego. Na przykład zignoruje nakaz aresztowania wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) przeciwko Putinowi, oskarżonemu o porwanie ukraińskich dzieci do Rosji" – zauważa "SZ".

Liczy się efekt


Według "Frankurter Rundschau" spotkanie Trumpa z Putinem okaże się sukcesem z perspektywy Ukrainy i jej europejskich sojuszników tylko wtedy, gdy prezydent USA przyjmie równie zdecydowane stanowisko wobec rosyjskiego prezydenta, jak wobec premiera Izraela Benjamina Netanjahu i Hamasu w konflikcie na Bliskim Wschodzie.

"Przemawia za tym fakt, iż Trump radykalnie zmienił swoje stanowisko wobec Kijowa od czasu, gdy na początku roku obraził prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Co więcej, jest rozczarowany przywódcą Kremla od czasu szczytu z Putinem na Alasce. Kontrargumentem jest to, iż Trump jak dotąd pozwalał Putinowi sobą manipulować. Co więcej, pomimo swojego gniewu, Trump nie zwiększył presji na Moskwę. I wreszcie, Trump zawsze koncentruje się przede wszystkim na tym, by dobrze wypaść. Mógł zakończyć wojnę na Bliskim Wschodzie, ale nie przejmuje się wieloma nierozwiązanymi i ważnymi dalszymi krokami w kierunku pokojowego współistnienia stron konfliktu" – czytamy.

Jak pisze regionalny dziennik "Suedwest-Presse" z Ulm, groźba dostarczenia Ukraińcom pocisków Tomahawk wyraźnie zrobiła wrażenie w Moskwie.

"Wygląda na to, iż Trump zamierza teraz zastosować metodę, którą zastosował, by zmusić Izrael i Hamas do zawieszenia broni, aby osiągnąć ten sam rezultat w Ukrainie. Jego podejście jest wyśmiewane przez zawodowych dyplomatów, naukowców, dziennikarzy i polityków. Ale to nie ma znaczenia. jeżeli Trumpowi ostatecznie uda się osiągnąć sukces dzięki tej metodzie, nikt nie będzie pytał, jak to osiągnął. Liczy się wynik, nic innego" – konkluduje gazeta.

Opracowanie: Monika Stefanek


Idź do oryginalnego materiału