Zaczynają pękać. Uczestnicy tzw. „ochrony wyborów” organizowanej przez PiS – tej samej, którą partia przedstawiała jako szlachetny akt obywatelskiego zaangażowania – dziś z przerażeniem patrzą na swoje podpisy, wydane karty i wpisy w protokołach. Wiedzą już, iż nie tylko nie chronili demokracji, ale brali udział w oszustwie I co gorsza – zrobili to pod nazwiskiem. Dziś proszą o pomoc prawników. Nie chcą iść siedzieć. Chcą mówić. Chcą być świadkami koronnymi.
Pęka układ PiS. Osoby które były zaangażowane w wybory parlamentarne i samorządowe jako „społeczni kontrolerzy”, „mężowie zaufania” czy członkowie komisji popierani przez PiS. Niektórzy byli „z zewnątrz”, podpięci pod lokalne struktury tylko na chwilę. Inni – głęboko zakorzenieni w partyjnym aparacie. Łączy ich jedno: zrozumieli, iż to, w czym uczestniczyli, może mieć poważne konsekwencje karne. Z relacji wynika, iż mamy do czynienia z osobami przestraszonymi, ale gotowymi do współpracy. Niektóre z nich posiadają dokumentację, zdjęcia, korespondencję i notatki, które mogą świadczyć o tym, iż wybory w niektórych obwodach były – mówiąc delikatnie – „korygowane”. W tle pojawiają się historie o naciskach ze strony lokalnych działaczy PiS, o instruowaniu członków komisji, jak mają się „zachować”, i o tym, kto miał „wygrać”. Są nagrania.
Niektórzy z tych świadków mówią wprost: zostali wciągnięci w proceder, którego skali wcześniej nie rozumieli. Dziś nie chcą być kozłami ofiarnymi w procesach, które mogą wstrząsnąć opinią publiczną. Zgłaszają się do adwokatów, zanim prokuratura zapuka do ich drzwi. I nie, nie chodzi o żadne polityczne polowanie na czarownice. Chodzi o odpowiedzialność karną za fałszerstwa wyborcze. W państwie prawa fałszowanie wyborów jest przestępstwem. A tam, gdzie było łamane prawo – muszą paść nazwiska, musi być śledztwo i musi być wyrok.
Jeśli ktoś jeszcze wierzy, iż „ochrona wyborów” w wykonaniu PiS miała cokolwiek wspólnego z demokracją – powinien posłuchać tych, którzy dziś gotowi są mówić. Ze strachu. Z żalu. A może i z poczucia winy.
Fałszowali. A teraz chcą być świadkami koronnymi. Bo nikt nie chce zostać sam, gdy tonie statek. choćby jeżeli wcześniej płynęło się na nim z biało-czerwoną flagą i hymnem na ustach.
Panie @CzarnekP macie problem. Niektórzy uczestnicy "ochrony wyborów" już wiedzą, w czym wzięli udział i zgłaszają się do adwokatów, prosząc o pomoc prawną. Nie chcą iść siedzieć, będą woleli się przyznać. I dla doprecyzowania, nie zgłosili się do kancelarii Romana Giertycha.
— Okiem Wiejskiego (@okiemtomkaw) June 22, 2025