Za rządów PiS pieniądze topniały w oczach. Z tysiąca złotych zostawało siedemset, a zakupy spożywcze stawały się luksusem. Inflacja wymknęła się spod kontroli – w 2022 roku średnio wynosiła 14,4 procent, a w październiku sięgnęła niemal 18 procent. To był czas, gdy każdy wyjazd do sklepu kończył się szokiem przy kasie, a słowo „drożyzna” weszło do codziennego języka szybciej niż jakakolwiek obietnica wyborcza.
W 2023 roku sytuacja kilka się poprawiła – średnia inflacja wciąż przekraczała 11 procent, a siła nabywcza złotówki spadała z miesiąca na miesiąc. Masło kosztowało więcej niż niektóre paliwa, a rachunki rosły szybciej niż pensje. Ludzie przestali liczyć w złotówkach, zaczęli w koszykach – co tydzień coraz mniej za tę samą kwotę.
Dopiero po zmianie władzy, od końca 2023 roku, inflacja zaczęła się uspokajać. Koalicja 15 Października odziedziczyła po PiS gospodarczy bałagan, ale już w 2024 roku wskaźniki spadły do około 3–4 procent. W sklepach wreszcie przestało być widać codzienne podwyżki, a portfele Polaków odetchnęły.
Za PiS złotówka traciła wartość z tygodnia na tydzień. To były lata, gdy pieniądze znikały szybciej niż obietnice z kampanii. Dopiero po zmianie władzy widać, iż można inaczej – spokojniej, bez gorączki i z szansą na prawdziwą stabilność.