W Krakowie działa 18 dzielnic i 366 radnych dzielnicowych. Ich zadaniem jest reprezentowanie mieszkańców w lokalnych sprawach – od opiniowania remontów, przez podział pieniędzy na małe inwestycje, po zgłaszanie miejskich problemów. Mimo to zainteresowanie tą formą samorządu jest znikome. Frekwencja w ostatnich wyborach do rad dzielnic nie przekroczyła 10 procent. W tej sytuacji jeden z mieszkańców postanowił zaproponować projekt do budżetu obywatelskiego, który miał otworzyć dyskusję na temat sensu utrzymywania aż tak rozbudowanej struktury.
Projekt „Mniej RADNYCH w Krakowie” został zgłoszony jako ogólnomiejski i miał na celu zbadanie opinii mieszkańców na temat funkcjonowania rad dzielnic – czy są zadowoleni z kontaktu z radnymi, czy wiedzą, czym zajmują się dzielnicowe zarządy i komisje, a także czy obecny podział miasta na 18 jednostek pomocniczych pozostało potrzebny. Autor projektu postawił pytania, które wielu krakowian zadaje sobie prywatnie: czy naprawdę potrzebujemy 366 radnych, skoro ich aktywność bywa niewidoczna? Czy nie lepiej byłoby zmniejszyć liczbę dzielnic do dwunastu, a liczbę radnych ograniczyć – stawiając na jakość, a nie ilość?
Pomysłodawca projektu chciał przeprowadzenia kampanii informacyjnej, konsultacji społecznych – zarówno w internecie, jak i w formie otwartych spotkań – oraz zebrania danych na temat kosztów funkcjonowania obecnego systemu. Całość miała kosztować 50 tysięcy złotych i zakończyć się raportem, który mógłby posłużyć jako podstawa do ewentualnych przyszłych zmian. Projekt nie zawierał żadnych konkretnych propozycji reformy – miał jedynie otworzyć debatę.
Mimo to został odrzucony. Urzędnicy uznali, iż projekt nie spełnia wymagań formalnych. W uzasadnieniu decyzji czytamy wprost, iż „projekty obywatelskie muszą realizować zadania w pełnym zakresie”. Tymczasem – zdaniem autorów oceny – „przedstawiony projekt obejmuje jedynie część zadania, co jest niezgodne z obowiązującymi przepisami, a tym samym nie spełnia wymagań formalnych niezbędnych do dalszego procedowania”. Oznacza to, iż projekt, który nie kończy się konkretnym efektem – np. nową inwestycją lub usługą – ale jedynie inicjuje rozmowę, z góry nie może być uznany za dopuszczalny.
Miasto tłumaczy również, iż skoro „budżet obywatelski stanowi szczególną formę konsultacji społecznych zgodnie z art. 5a ust. 3 Ustawy o samorządzie gminnym z dnia 8 marca 1990 roku”, to nie można w jego ramach… przeprowadzać konsultacji. Jak czytamy dalej: „projekt ‘Mniej RADNYCH w Krakowie’ zakłada przeprowadzenie kolejnych konsultacji społecznych, co pozostaje w sprzeczności z ideą budżetu obywatelskiego”. W ocenie urzędników, organizowanie dodatkowych konsultacji powiela już istniejące mechanizmy i „może prowadzić do zbędnych komplikacji i opóźnień w realizacji innych projektów”.
To jednak nie wszystko. W regulaminie znajduje się także przepis, który mówi, iż „projekty obywatelskie nie mogą wymagać podjęcia przez Radę Miasta uchwał zmieniających obowiązujące przepisy”. Tymczasem – jak zauważa miasto – „realizacja projektu ‘Mniej RADNYCH w Krakowie’ wiązałaby się z koniecznością dokonania takich zmian”, ponieważ „określenie liczby radnych wiąże się ze zmianą statutu jednostek miejskich Miasta Krakowa, których Rada Miasta Krakowa dokonuje stosowną Uchwałą”.
Decyzja może zaskakiwać, bo choć przepisy zostały zastosowane zgodnie z literą prawa, sam projekt dotyczył tematu istotnego z punktu widzenia lokalnej demokracji. W sytuacji, gdy rady dzielnic zmagają się z niską frekwencją i słabym zainteresowaniem ze strony mieszkańców, pomysł na ich przegląd i ocenę nie wydaje się całkowicie pozbawiony sensu. Autor projektu przekonywał, iż koszty utrzymania rad dzielnic – w tym wynajem lokali, obsługa administracyjna i diety radnych – liczone są w milionach złotych rocznie. Skoro pojawiają się wątpliwości co do efektywności tego systemu, warto byłoby przynajmniej zapytać mieszkańców, czy są zadowoleni z obecnego modelu.
Tymczasem – jak pokazuje przykład tego projektu – Budżet Obywatelski w Krakowie ma bardzo ograniczone możliwości. Można w jego ramach proponować remonty, inwestycje, nasadzenia zieleni czy zajęcia dla seniorów. Ale nie można pytać mieszkańców o sens lokalnych instytucji, o sposób wydawania publicznych pieniędzy na poziomie ustrojowym czy o potrzebę reform. Projekt „Mniej RADNYCH w Krakowie” choćby nie trafi na listę głosowania. Nie będzie możliwości opowiedzenia się ani za, ani przeciw.
Formalnie – wszystko zgodnie z przepisami. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, iż obywatelski projekt został odrzucony właśnie dlatego, iż za bardzo chciał być obywatelski.
Jarek Strzeboński