Jarosław Kaczyński znów wyszedł na chwilę z cienia, by stanąć – przynajmniej na Facebooku – po stronie protestujących rolników. Wsparł ich sprzeciw wobec umowy handlowej Unii Europejskiej z Mercosur, grzmiąc, iż „rząd Tuska oszukuje polskie społeczeństwo” i „igra ze zdrowiem konsumentów”. Problem w tym, iż te słowa brzmią dziś jak echo dawnej politycznej potęgi. Prezes Prawa i Sprawiedliwości nie ma już nic nowego do powiedzenia – a choćby wtedy, gdy mówi, coraz mniej kto go słucha.
Protest rolników z 30 grudnia, zaplanowany w ponad 120 miejscach w kraju, jest realnym wyrazem lęków i frustracji polskiej wsi. Rolnicy obawiają się zalewu tańszych produktów z Ameryki Południowej, wytwarzanych według mniej rygorystycznych norm. To poważny problem, który wymaga rzetelnej debaty i skutecznych negocjacji na forum Unii Europejskiej. Tyle iż Jarosław Kaczyński – prezes partii, która przez osiem lat miała pełnię władzy – pojawia się tu wyłącznie w roli komentatora. I to wyjątkowo spóźnionego.
W swoim wpisie Kaczyński pisze: „Rolnicy protestują w interesie nas wszystkich!”. Brzmi to niemal jak wezwanie do narodowej mobilizacji. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, iż to retoryka zużyta, mechaniczna, pozbawiona wiarygodności. Bo gdzie był ten głos, gdy PiS rządził i miał realny wpływ na unijną politykę handlową? Gdzie były twarde postulaty, sojusze, skuteczne blokady? Dziś prezes PiS mówi językiem opozycyjnego moralisty, zapominając, iż jeszcze niedawno był architektem systemu władzy, który z Brukselą częściej wojował symbolicznie, niż skutecznie negocjował.
Umowa z Mercosur faktycznie zbliża się do finału. Na stole leżą klauzule ochronne dla unijnych rolników, ale – jak informowała RMF – brakuje w nich postulowanej przez Polskę „wzajemności”, czyli obowiązku spełniania przez importowane produkty unijnych norm dotyczących pestycydów i antybiotyków. To realny problem, wymagający precyzyjnej dyplomacji. Tymczasem Kaczyński oferuje jedynie polityczny tweet, w którym tradycyjnie już winą obarcza Donalda Tuska i jego rząd.
W tym sensie wpis prezesa PiS jest symbolem szerszego kryzysu. Kaczyński nie proponuje żadnego rozwiązania, nie wskazuje konkretnych działań, nie mówi, co sam zrobiłby dziś inaczej. Jego przekaz sprowadza się do znanego refrenu: „my ostrzegaliśmy, oni niszczą”. To język polityki minionej dekady, który w nowych realiach brzmi coraz bardziej pusto.
Jak ujął to jeden z rolników uczestniczących w proteście: „My chcemy konkretów, a nie kolejnych politycznych awantur”. To zdanie celnie oddaje dystans, jaki narósł między realnymi problemami społecznymi a retoryką lidera PiS. Kaczyński próbuje jeszcze ustawić się w roli obrońcy „zwykłych ludzi”, ale jego słowa nie niosą już sprawczości. Są komentarzem, nie decyzją; reakcją, nie inicjatywą.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości pozostaje istotną postacią polskiej polityki – z racji przeszłych zasług i dawnej władzy. Jednak w sprawie Mercosur, podobnie jak w wielu innych, pokazuje, iż jego polityczny język się wyczerpał. Gdy mówi o „igraniu ze zdrowiem konsumentów”, trudno nie zapytać: dlaczego to ostrzeżenie pada dopiero teraz? I czy nie jest już za późno, by traktować je poważnie.

11 godzin temu











