Katowicka konwencja „Myśląc Polska” ma pokazać nowy program partii Jarosława Kaczyńskiego. W rzeczywistości obnaża jednak jej intelektualne bankructwo. Mariusz Błaszczak i jego koledzy z PiS udają, iż wciąż mają plan dla kraju, choć od dawna powtarzają tylko cudze pomysły i własne błędy.
W Katowicach znów zabrzmią fanfary, a z głośników popłynie dobrze znana nuta o „silnej Polsce” i „odpowiedzialnym rządzeniu”. W dniach 24–25 października 2025 roku Prawo i Sprawiedliwość organizuje swoją konwencję programową pod hasłem „Myśląc Polska”. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak zapowiada, iż to „czas na wypracowanie programu”. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, iż partia, która przez osiem lat rządziła, nie tyle myśli o Polsce, co desperacko myśli, jak przetrwać w nowej rzeczywistości politycznej.
„Nasza partia jest znana z tego, iż zawsze idzie do wyborów z konkretnym programem, który potem jest realizowany. To całkowita odwrotność podejścia Platformy Obywatelskiej” – napisał Błaszczak na platformie X. Słowa godne kampanii wyborczej, ale czy mają jeszcze jakiekolwiek pokrycie w faktach? Bo jeżeli ten „konkretny program” miał być realizowany przez ostatnią dekadę, to jego efektem są chaos w finansach publicznych, rozmontowane instytucje państwa i gigantyczne wydatki na propagandę sukcesu.
PiS zapowiada ponad 100 paneli, tysiąc uczestników i „kongres z rozmachem”. Wypowiedzi organizatorów brzmią tak, jakby rozmach miał zastąpić treść. „To będzie wydarzenie z rozmachem, jakiego nie było od 6 lat” – mówi anonimowy polityk z władz partii. Zaiste, to symboliczne: przez sześć lat nie było nie tylko kongresu, ale i nowego pomysłu. Wszystko, co dziś prezentuje PiS, jest odgrzewaniem starych haseł i próbą nadania im drugiego życia w epoce, gdy choćby najwierniejszy elektorat zaczyna ziewać.
Mariusz Błaszczak, który sam ma poprowadzić panele o bezpieczeństwie i wojsku, brzmi tak, jakby chciał przypomnieć sobie czasy, gdy w roli ministra obiecywał „najsilniejszą armię w regionie”. „Polska silną siłą Wojska Polskiego” – to hasło jednego z jego paneli. Brzmi dumnie, choć w rzeczywistości za kadencji Błaszczaka zbrojeniówka była przykładem tego, jak polityka może zabić profesjonalizm, a gigantyczne zakupy możliwie jak najszybciej – zdrowy rozsądek.
PiS chce udowodnić, iż wciąż ma „program”, ale wszystko wskazuje, iż jego programem jest… Platforma Obywatelska. Od miesięcy partia Kaczyńskiego reaguje, nie inicjuje. Gdy Tusk ogłasza program mieszkaniowy – PiS zapowiada własny. Gdy rząd przedstawia projekt ustaw antyinflacyjnych – PiS chce „ulepszyć” je po swojemu. Gdy Tusk mówi o rozliczeniach poprzedniej władzy – PiS odpowiada, iż to „polowanie na czarownice”.
Nie ma już w tym ani świeżości, ani autentyczności. Widać za to nerwową próbę naśladowania przeciwników politycznych – jak uczeń, który na klasówce próbuje podejrzeć odpowiedzi kolegi, choć sam nie zna choćby pytania.
Hasło „Myśląc Polska” brzmi dziś jak żart. Bo jeżeli PiS naprawdę myśli o Polsce, to wyłącznie w kontekście tego, jak ją odzyskać. Partia, która przez lata budowała mit „antyelit”, dziś sama przypomina elitarny klub działaczy odciętych od rzeczywistości. Dla Mariusza Błaszczaka i jego kolegów „konferencja programowa” to nie debata o przyszłości, ale terapia po utracie władzy.
Jak ujął to prof. Piotr Gliński, przewodniczący rady programowej PiS: „Od tematów związanych z historią, kulturą, przez technologie, gospodarkę, będziemy rozmawiać adekwatnie o wszystkim.” Tylko iż jeżeli rozmawia się o wszystkim, to zwykle nie mówi się niczego konkretnego.
Mariusz Błaszczak od dawna pełni funkcję więcej niż polityczną – jest symbolem stylu PiS: zachowawczego, przewidywalnego, całkowicie pozbawionego refleksji. Zamiast samodzielnego myślenia – odtwarzanie sloganów; zamiast wizji – wspomnienia. Dziś, gdy mówi, iż PiS „ma program”, brzmi to jak echo dawnej propagandy sukcesu: puste, wyuczone i z coraz mniejszą wiarą choćby wśród swoich.
„To całkowita odwrotność Platformy Obywatelskiej” – twierdzi Błaszczak. I w tym właśnie się myli. Bo PiS, jak nigdy dotąd, przypomina dziś Platformę z jej najgorszych lat – zmęczoną, wewnętrznie podzieloną i pozbawioną pomysłu na przyszłość. Różnica jest taka, iż PO zdążyła się odrodzić. PiS dopiero próbuje uwierzyć, iż wciąż może.
W Katowicach padnie wiele wielkich słów. Będą hasła o „narodzie”, „bezpieczeństwie”, „wartościach”. Ale pod spodem widać coś zupełnie innego – paniczny lęk przed politycznym zapomnieniem. Konwencja „Myśląc Polska” to nie początek nowego programu, ale próba podtrzymania przy życiu partii, która myślenie o Polsce zamieniła na myślenie o sobie.
Bo PiS nie potrzebuje dziś kongresu. Potrzebuje pomysłu. A tego – mimo 130 paneli i tysiąca uczestników – wciąż nie widać.