Pół Polski żyje wykształceniem Katarzyny Kotuli, ministry ds. równości. "Oszukała z wykształceniem" – taką informację przekazała TV Republika. Podchwyciły to inne prawicowe media i temat błyskawicznie rozniósł się po sieci.
Faktycznie, jeszcze niedawno na stronie Sejmu można było przeczytać, iż polityczka Nowej Lewicy zdobyła dyplom magistra. "Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydział Anglistyki, Filologia Angielska – magister (2016)" – widniało w jej biogramie.
Internauci, którzy przeprowadzili własne śledztwo, piszą na X, iż taka sama informacja znajdowała się także na jej prywatnej stronie internetowej.
Dziś ten fragment brzmi tak: "Pochodzę z Gryfina. Przez około 20 lat z pasją nauczałam dzieci i młodzież języka angielskiego w swojej rodzinnej miejscowości. Jestem zwolenniczką nowoczesnych metod nauczania i zawsze starałam się skutecznie wdrażać systemy edukacji na miarę XXI wieku". Zdania: "Ukończyłam filologię angielską na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu" już tam nie znaleźliśmy.
Zajrzeliśmy też na stronę PKW i do biogramu polityczki, która w wyborach parlamentarnych 2023 startowała z okręgu gdańskiego. W rubryce zawód wpisano: "parlamentarzysta".
Piotr Nisztor, związany między innymi z TV Republika, opublikował na X odpowiedź, jaką w tej sprawie uzyskał od rzeczniczki UAM. Czytamy w niej, iż w latach 2013-2017 ministra studiowała filologię angielską, jednak nie uzyskała tytułu magistra na tej uczelni.
W PiS od razu zażądali dymisji Katarzyny Kotuli
Sprawę zaczęli momentalnie komentować między innymi politycy PiS.
"Katarzyna Kotula do natychmiastowej dymisji! Minister rządu, która przez lata kłamała na temat swojego wykształcenia!" – napisał Dariusz Matecki. W kolejnym dodał: "Jeśli Kotula podawała nieprawdę, kandydując na posła, czy powinna ponieść za to jakieś konsekwencje? jeżeli nie, to w przyszłych wyborach każdy z państwa może dowolnie zmyślać swoje wykształcenie i kandydować jako profesorowie Oxfordu".
"Oto dowód na kłamstwo Katarzyny Kotuli. Poseł, wprowadzając dane do systemu Kancelarii Sejmu, potwierdzał ich zgodność z prawdą swoim podpisem. o ile taki sam podpis widnieje na oświadczeniach Katarzyny Kotuli, nie tylko dymisji, ale także zarzuty karne za poświadczanie nieprawdy!" – skomentował Janusz Kowalski.
"Kwaśniewski zaczął, później Hołownia a teraz Kotula. Elita ogólnokształcąca" – to z kolei komentarz Waldemara Budy, europosła Prawa i Sprawiedliwości.
Nic dziwnego, iż na "sprawie Kotuli" politycy PiS chcą zbić kapitał, ale w tym wszystkim zapominają o jednym (i nie jest to usprawiedliwianie przedstawicielki rządu Donalda Tuska): za rządów Zjednoczonej Prawicy też nie brakowało ministrów bez wyższego wykształcenia.
Za rządów PiS też zdarzali się ministrowie bez wykształcenia wyższego
Wśród nich Tadeusz Kościński – minister finansów w rządzie Mateusza Morawieckiego (2019-2022). Za czasów PiS sprawował też inne funkcje. Od 27 listopada 2015 do 15 stycznia 2018 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rozwoju. 16 stycznia 2018 został powołany na stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii.
Wcześniej związany był z sektorem bankowym. Od 1997 roku był dyrektorem w Banku Zachodnim WBK S.A, pracował też w Polskim Banku Rozwoju S.A., Banku Przemysłowo-Handlowym, Banku Śląskim i Banku Pomorskim oraz w dwóch londyńskich bankach.
O wykształceniu Kościńskiego pisał "Dziennik Gazeta Prawna". Urodzony w Londynie polityk kształcił się w Salesian College i uzyskał tytuł "higher education". W dosłownym tłumaczeniu oznacza to "wyższą edukację". – Jednak w polskim systemie oznacza to, iż ma jedynie średnie wykształcenie. Każdy wiceminister przed powołaniem wypełnia ankietę, która następnie trafia do Kancelarii Premiera. Tam Kościński musiał wpisać, iż ma wykształcenie średnie – powiedział informator gazety.
Inne przykłady? Marek Kuchciński w 2022 roku został pierwszym od lat szefem Kancelarii Premiera bez wyższego wykształcenia. W latach 2022-2023 był ponadto ministrem-członkiem Rady Ministrów w drugim rządzie Mateusza Morawieckiego, a w latach 2015-2019 marszałkiem Sejmu.
Na sejmowej stronie posła Kuchcińskiego w rubryce wykształcenie widnieje informacja: "średnie policealne/pomaturalne". Polityk z Przemyśla w latach 1974-1978 studiował historię sztuki na KUL, ale studiów nie ukończył. W 1978 roku został absolwentem Pomaturalnego Studium Ogrodnictwa.
W lipcu 2019 roku głośno było też o Annie Gembickiej, która dwa miesiące wcześniej została wiceministrą inwestycji i rozwoju. "Protegowana premiera, nowa wiceminister inwestycji i rozwoju nie ma wyższego wykształcenia" – pisała "Rzeczpospolita".
Gembicka miała wtedy 28 lat. "Po ukończeniu liceum rozpoczęłam studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Był to okres nie tylko wytężonej nauki, ale również działania na rzecz społeczności" – pisała w swoim biogramie.
Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynikało, iż w momencie nominacji Gembicka nie posiadała wyższego wykształcenia, ponieważ studia przerwała i tym samym nie obroniła pracy magisterskiej. We wrześniu tego samego roku lokalny serwis ddwloclawek.pl podał, iż polityczka PiS ma już dyplom. Po tym, jak o sprawie zrobiło się głośno, ona sama poinformowała, iż szykuje się do obrony pracy magisterskiej i niebawem uzyska dyplom. Z ustaleń dziennikarzy wynikało, iż pracę obroniła 9 września 2019.
Tak Kotula tłumaczy się z wykształcenia
Wróćmy do wykształcenia Katarzyny Kotuli. Ministra ds. równości postanowiła wytłumaczyć się w mediach społecznościowych, jednak nie wszystkich przekonała. Przedstawicielka rządu Donalda Tuska stwierdziła, iż na stronie Sejmu widniała błędna informacja. Przyznała, iż ukończyła studia licencjackie – na małej prywatnej uczelni w Szczecinie.
"Historia mojego wykształcenia przedstawia się następująco: studia pierwszego stopnia ukończyłam i pracę licencjacką obroniłam na Collegium Balticum w Szczecinie, na kierunku filologia angielska. Studia drugiego stopnia podjęłam na Wydziale Anglistyki UAM w Poznaniu" – zaczęła swój wpis na X.
Jak dodała, studiowała na obu tych uczelniach. "Pracę licencjacką obroniłam na Collegium Balticum w Szczecinie, na kierunku filologia angielska. Pracy magisterskiej nie przedłożyłam i nie przystąpiłam do jej obrony, pomimo zaliczenia wszystkich wymaganych przedmiotów, ponieważ przygotowania tej pracy przerwała nagła choroba bliskiej mi osoby" – napisała.
Na koniec stwierdziła, iż nigdy nie ubiegała się o funkcje ani stanowiska wymagające tytułu magistra. Nie odniosła się jednak do biogramu na swojej stronie internetowej.
"Przecież na stronie sejmu zamieszczają tylko te informacje, które przekazał sam poseł. Jaka zatem pomyłka?"; "I po 5 latach prośbę o korektę złożyła pani akurat wtedy, kiedy dziennikarze zaczęli w temacie węszyć? Serio? To jest tłumaczenie?"; "Pani się nie pogrąża" – brzmią komentarze pod jej wpisem.
Zareagował także Wydział Anglistyki UAM. Na początku listopada 2024 ministra wygłosiła tam wykład. W pierwotnej wersji posta napisano, iż Kotula jest "absolwentką naszego wydziału". W środę 22 stycznia wpis zedytowano i ten fragment usunięto.
Czy każdy minister musi być magistrem?
Ludzie piszą w komentarzach, iż Katarzyna Kotula "nakłamała w temacie wykształcenia, żeby dostać posadkę w rządzie, nie mając obowiązkowego wykształcenia". A Konrad Berkowicz z Konfederacji grzmi na X, iż polityczka Nowej Lewicy "podała fałszywą informację o swoim wykształceniu i złamała prawo, za co grozi 3 lata więzienia".
A my szukamy odpowiedzi na pytanie: czy minister w polskim rządzie musi być magistrem? I nie trzeba daleko szukać, by znaleźć odpowiedź. A ta brzmi: nie musi. Tak samo jest chociażby w przypadku prezydenta RP.
Funkcja ministra to tzw. stanowisko polityczne. Mówi o tym rozporządzenie ministra finansów, funduszy i polityki regionalnej w sprawie wykazu krajowych stanowisk i funkcji publicznych będących eksponowanymi stanowiskami politycznymi. Jest tam ponad 200 stanowisk i funkcji publicznych. Wśród nich m.in. prezydent RP, prezes Głównego Urzędu Statystycznego, Rzecznik Praw Obywatelskich, wojewoda, wójt, burmistrz, komendant główny policji, szef KPRM, poseł, senator czy właśnie minister.
Oznacza to, iż kandydat na urząd ministra nie musi mieć żadnego wykształcenia. Inaczej jest na stanowiskach urzędniczych.
– Trudno byłoby wymagać, po pierwsze na gruncie konstytucji, by minister był magistrem. Po drugie pamiętajmy, iż gdy Polska Ludowa się kończyła, studia kończyło raptem 8 proc. każdego rocznika. Poza tym można wskazać wielu udanych ministrów bez wyższego wykształcenia w różnych krajach. Trudno jednak wyborazić sobie, by ludzie wchodzący w skład dzisiejszych młodych i średnich pokoleń oraz mający aspiracje odgrywania poważnych ról w życiu publicznym, w tym pełnienia funkcji ministerialnych, takiego wykształcenia nie mieli – mówi w rozmowie z naTemat.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
– w tej chwili jest ono łatwiejsze do zdobycia, co jedni uważają za plus, a inni za minus, ale powszechność szkolnictwa wyższego jest faktem. choćby jeżeli mówilibyśmy o studiach niewiążących się wprost z danym resortem, to i tak dają one wiedzę o świecie czy uczą kompetencji miękkich – zaznacza.
W ocenie politologa tego typu kwestie powinny być rozstrzygane już na "etapie preselekcyjnym w poszczególnych partiach czy koalicjach rządzących". – Nie jest przypadkiem, iż w społeczeństwie niemieckim, także w świecie polityki, panuje wielkie przywiązanie do tytułów naukowych. U nas tak nie jest, a być może w dzisiejszych czasach być powinno. jeżeli coś jest zdobyczą Polski po 1989 roku, to poszerzenie możliwości zdobywania wykształcenia wyższego – stwierdza prof. Chwedoruk
– Moim zdaniem każdy minister powinien mieć wpisane w CV, iż może pochwalić się tytułem magitra. Mogę sobie wyobrazić, iż nie mają go osoby z poprzedniego pokolenia, kiedy praktyka życia społecznego czyniła ich często kimś więcej niż ministrami – dodaje.
Od razu przychodzą na myśl Aleksander Kwaśniewski czy Lech Wałęsa, czyli byli prezydenci, którzy nie ukończyli studiów.
– Tylko dziś żyjemy w zupełnie innych czasach, gdzie to wykształcenie jest codziennością, a nie gwałtownym skokiem w strukturze społecznej jak niegdyś. Jestem za tym, aby partie czy szefowie koalicji jeszcze przed mianowaniem ministrów dostawali na biurka CV kandydatów i by jednym z niewielu nieformalnych, wewnętrznych kryteriów była kwestia wykształcenia – uważa politolog.
Czy Katarzyna Kotula zostanie zdymisjonowana?
Zapytaliśmy w obozie władzy.
– Dopiero co Dariusz Wieczorek został zdymisjonowany, a teraz jeszcze to. Nie wiem, czy to był faktycznie błąd, czy celowe działanie. Wierzę, iż to pierwsze, czyli przegapienie kwestii wykształcenia. Ale znowu jest gęsto wokół nas – mówi nam anonimowo polityk Nowej Lewicy. – Nie wiem, czy Kotula utrzyma stanowisko w rządzie. Moim zdaniem nie da się tego wybronić. A długo pracowała na swój wizerunek – dodaje.
– Szukali haków na Kaśkę i znaleźli. Ta sprawa na pewno gwałtownie nie ucichnie. Trwa prezydencka kampania wyborcza i PiS będzie wykorzystywać sprawę Kotuli do ataków na cały rząd. Lewica znowu się podłożyła, ale premier nie podjął jeszcze decyzji – stwierdza polityk KO w rozmowie z naTemat.pl. – Tylko po co wpisywać wykształcenie, którego się nie ma? – zastanawia się nasz rozmówca.
W to, iż polityczka Nowej Lewicy utrzyma stanowisko w rządzie, nie wierzy też prof. Rafał Chwedoruk. – Musiałaby bardzo gwałtownie wykazać się czymś dużym, by dać argumenty nie tylko premierowi Donaldowi Tuskowi, ale także pokazać kierownictwu swojego ugrupowania, iż warto o nią zawalczyć – ocenia politolog.
– Myślę jednak, iż politycznym finałem będzie rekonstrukcja rządu. Droga do politycznego zbawienia na skróty raczej do niego nie doprowadza. Cała ta sytuacja jest mocno zaskakująca, ponieważ nikt nie zwróciłby uwagi na stopień wykształcenia Katarzyny Kotuli, gdyby została podana prawdziwa informacja. Nie sądzę, by był to jakikolwiek argument przeciwko nominacji aktywnej w tym obszarze życia społecznego pani minister. Na tym tle ironicznie wygląda też niedawna dymisja Dariusza Wieczorka – podsumowuje prof. Chwedoruk.
5 lat temu Katarzyna Kotula twierdziła, iż pisze doktorat
Katarzyna Kotula może mieć problem jeszcze z jednego powodu. W 2019 roku mówiła dziennikarzom z rodzinnego Gryfina, że... pisze doktorat.
"Przejrzeliśmy archiwum naszej redakcji, natrafiając na ankietę, którą opublikowaliśmy w kwietniu 2019 r. Pytaliśmy wówczas kandydatów do Parlamentu Europejskiego o podstawowe informacje dotyczące ich życia. Co najważniejsze: ankiety wypełniali sami zainteresowani, następnie przesyłając nam gotowe odpowiedzi, które zamieszczaliśmy w gazecie" – opisuje Gazeta Gryfińska.
Dalej czytamy: "W rubryce wykształcenie Katarzyna Kotula (Wiosna Biedronia) napisała: 'filologiczne', co jest zgodne z prawą. W kolejnym punkcie ('Zainteresowania i hobby') dodała jednak, iż w jej planach jest 'wciąż odkładany na bok doktorat z rozwoju mowy w rzadkich wadach genetycznych'".
Polityczka o doktoracie mówiła także już po eurowyborach, w wywiadzie z tą samą Gazetą Gryfińską. – Piszę doktorat z neurojęzykoznawstwa i powiem szczerze, im głębiej w naukę, tym dalej od kościoła. To przeważyło – cytuje ją po sześciu latach tygodnik.
Próbowaliśmy skontaktować się z Katarzyną Kotulą. Niestety, nie odebrała od nas telefonu, nie oddzwoniła i nie odpowiedziała na prośbę o kontakt.