Jeden z moich ulubionych ostatnimi czasy druków ulotnych, o charakterze wybitnie rozrywkowych, acz specjalizuje się w skeczach wyjątkowo mało śmiesznych, chodzi o tygodnik „Od Rzeczy”, pod dowództwem idioty udającego intelektualistę Lisickiego Pawła, nie przepuści żadnej okazji, żeby dopierdolić Niemcom. Pretekst jest oczywiście obojętny, pomimo tego, iż redaktor Lisicki, jak zorientowani mówią, dupę wozi niemieckim autem i nie ma z tym jakiegoś problemu. Moralnie go to bynajmniej nie kłuje w kaczy kuper.
W każdym razie teraz powołując się na „Bilda” (pismo żyjące z promocji skandali i w kreowaniu skandali się specjalizujące), grzmi, iż w Niemczech doszło do prawdziwego skandalu, bo władze latami ignorowały informacje o działającej tam prężnie siatce pedofilów. Sprawa ma swój początek bodaj w roku 2021 i rzeczywiście nieco się ciągnie (ale co to są te cztery lata wobec wieczności, o czym zaraz), tym bardziej, iż w proceder umoczonych jest dużo osób, mówi się, iż jest ich choćby około 500.
„Od Rzeczy” teraz się tym zachwyca, w sensie, iż patrzcie jakie to u tych Niemców panuje bezprawie i jak wielka jest niemoc, kto wie, czy władza nie kryła choćby ich pedofilów. Ale jakoś tak niechętnie Lisickim przez gębę przechodzi to, iż cała ta pedofilska siatka (bo o siatce tu mowa), to w większości prawicowi radykaliści, rzec można ultrasy, gorliwi katolicy, widziani w różnego typu procesjach, niosący baldachimy, klęczących, modlący się, przemieszani z satanistami (co akurat mocno podkreślono).
Nie wnikając dalej w szczegóły, czy i jak Niemcy problem ten załatwią, chciałbym zwrócić uwagę kolegom pana Pawła, no i oczywiście jemu samemu osobiście, iż wrzody na dupie innych widzicie, ale własnych hemoroidów wyleczyć nie potraficie. W sumie to my wszyscy za bardzo nie potrafimy. Syczymy z boli i nic więcej. Recz w tym bowiem (przechodzimy tu do owej wieczności), iż w Polsce od wielu wielu lat, od dziesięcioleci (jeśli nie dużej), działa dobrze zorganizowana, mająca prawicowe, niezdrowo konserwatywne poglądy, w zasadzie nietykalna
szajka pedofilska. Nie trzeba więc daleko szukać, są łatwi do zidentyfikowania, bo wyróżniają się strojami, no i na co drugiej ulicy mają swoją siedzibę.
Tak, Moi Mili, zdecydowana większość członków owej szajki, uprawia ten sam zawód i pracuje choćby dla jednej instytucji zwanej kościołem katolickim. Co więcej, oni się w ogóle nie ukrywają, władza ma ich zidentyfikowanych, na talerzu i na wyciągnięcie ręki, ale służby nic w tej sprawie nie robią. Komuniści ich hołubili, przytulali i dawali żyć (czasami któregoś utopili jak za bardzo podskakiwał, ale swoich też topili, zachowując równowagę), gwałty na dzieciach uznając za formę należnej im rozrywki. Nie inaczej jest i teraz, w tej tak zwanej Nowej Polsce. Nic się nie zmieniło, poza tym, iż pedofile owi nieformalnie uczestniczą w sprawowaniu władzy. Od czasu do czasu wolno też powiedzieć, iż jakiś ksiądz wydymał małolata, co za komuny było zasadniczo zabronione, ale to jedyna nieprzyjemność, której mogą doświadczyć kościelni pedofile.
Więc zamiast się niezdrowo ekscytować przypadkiem niemieckim, napiszcie wreszcie coś kolego Lisicki, o niemocy i wielkim bezprawiu w Polsce, gdzie władza przez dziesięciolecia wykazuje wielką i zastanawiającą niemoc i toleruje jedną z najbardziej brutalnych szajek pedofilskich w dziejach.