W tym momencie optymistyczne oparcie całości naszych potrzeb energetycznych na odnawialnych źródłach energii jest zbyt optymistyczne i zbyt, powiedziałbym, graniczy z religijną wiarą, bo nie ustabilizujemy systemu. Jest zagrożenie brakiem stabilności. Nie mamy nic innego, mamy w perspektywie rozbudowę OZE, no i węgiel. Innych źródeł nie mamy. Energetyka jądrowa to pozostało pieśń przyszłości, nie wiadomo jak to się rozwinie – powiedział Jarosław Niemiec, przewodniczący Związek Zawodowy „Przeróbka”, przy podlubelskiej kopalni „Bogdanka”.
– Założeniami Zielonego Ładu było to, iż przekształcenia nie zostawią po sobie zgliszczy na miejscach spółek energetycznych, czy też spółek energetyki węglowej, ale będzie to jakaś transformacja gospodarcza regionu. Nasz region jest monokulturowy przemysłowo, opiera się wyłącznie na tej kopalni. Zatrudnionych w Bogdance jest 20 procent ludności powiatu łęczyńskiego – relacjonował związkowiec w rozmowie z Radiem Wnet.
– Jeśli weźmiemy pod uwagę, jakie gałęzie gospodarki są zależne od kopalni w Bogdance, to adekwatnie wszystkie oprócz rolnictwa, więc upadek takiej firmy oznacza całkowitą degradację regionu i utratę miejsc pracy – dodał.
Pomimo uspokajających zapowiedzi, górnikom i w ogóle mieszkańcom regionu trudno myśleć optymistycznie na temat przyszłości. Wszystko to, co dzieje się wokół zakładu, włącznie ze strategią inwestycyjną większościowego udziałowca, czyli poznańskiej spółki Enea, wskazuje na niezbyt długą perspektywę funkcjonowania kopalni – podkreślają związkowcy . Planowana jest między innymi redukcja wydobycia aż o połowę w ciągu najbliższych pięciu lat oraz prognozy – aż pięciokrotnego już za dekadę.
– Dla tych, którzy wiedzą, jak kopalnia funkcjonuje, wiadomo też, co to oznacza – wyrok – mówił Jarosław Niemiec.
Związek powstrzymuje się od generalnej krytyki Zielonego Ładu. Lider „Przeróbki” wierzy, iż zmiany miały polegać na likwidacji jedynie nieopłacalnych elementów polskiej branży górniczej.
– Naszym podstawowym zmartwieniem jest to, czy zagwarantujemy zachowanie miejsc pracy w regionie. Bogdanka jest troszkę w innej sytuacji. Ona nijak nie pasuje do wizji transformacji, bo w tych założeniach transformacji mówi się, iż nierentowne, nieefektywne i niepotrzebne górnictwo – wskazywał. – Bogdanka jest i efektywna, i rentowna. Przynosi firma przynosi kilkuset milionowe zyski co roku. No i potrzebna, bo węgiel będzie jeszcze długo potrzebny w naszym systemie energetycznym – tłumaczył w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim.
– No i Bogdanka nijak nie pasuje do tej wizji, więc – takie mamy podejrzenia – iż zrobi się wszystko, żeby, skoro jest ona najlepsza i nie można jej zamknąć, to trzeba zrobić, żeby była najgorsza i wtedy będzie ją łatwo zamknąć. Wtedy będzie dopasowana do założeń, a nie założenia do rzeczywistości – podkreślał szef ZZ „Przeróbka”.
Enea posiada w tej chwili ponad 60 procent akcji Bogdanki. Według działacza, zamierza „wydrenować” kopalnię z Lubelszczyzny. W tym celu m.in. stara się narzucać zaniżone ceny surowca sprzedawanego przez zakład wydobywczy.
– Bogdanka jest w Enei bardzo zdrowym aktywem przynoszącym właśnie bardzo dobre pieniądze. W tym momencie, jeżeli staniemy się tylko zakładem „nawęglania” elektrowni węglowych Kozienice i Połaniec, ze względu na takie, bardziej księgowe wymagania Enei, no to będą korzystać na tym, iż Bogdanka będzie dawać węgiel po bardzo niskich cenach – tłumaczył. Według związkowców, zmuszanie kopalni do oddawania węgla „po kosztach” – choć to spółka giełdowa i powinna kierować się zasadami rynkowymi – spowoduje jej upadek.
– Stanie się z nami to samo, co z kopalniami śląskimi. Po prostu będziemy nierentowni. Ktoś będzie musiał do tego węgla dopłacać, a podejrzewam, iż nas szybciej zamkną, niż będą dopłacać – przewidywał Niemiec.
Jak opisuje portal Money.pl, przewodniczący ZZ „Przeróbka” w miniony czwartek rozpoczął protest głodowy w siedzibie związku. Chodzi o postulaty: bezzwłocznego podjęcia rozmów wokół zachowania około 7 tysięcy miejsc zatrudnienia oraz – o ile dojdzie do planowanego wydobycia – zagwarantowania nowych miejsc pracy dla odchodzących z dotychczasowych stanowisk.
Związek chce też rezygnacji z „wrogiego podporządkowania” Bogdanki przez większościowego udziałowca, uzgodnienia korzystnej polityki płacowej i rozliczenia przypadków szykan wobec pracowników.
„7 stycznia przedstawiciele czterech związków działających w Bogdance (ZZ „Przeróbka”, ZZG w Polsce, NSZZ „Solidarność” i ZZ „Kadra”) ogłosili, iż w porządku obrad nadzwyczajnego walnego zgromadzenia spółki jest podjęcie uchwały w sprawie zmiany statutu, w wyniku której kopalnia – ich zdaniem – „utraci autonomię i niezależność” – czytamy na Money.pl. Część pracowników sprzeciwia się proponowanemu do statutu spółki zapisowi o zasadzie prowadzenia przez zarząd polityki „zgodnie z celem i interesem spółki oraz Kodeksem Grupy Enea”.
Polski węgiel nie dla Polaków?
– Do tej pory nie podjęto z nami żadnych rozmów, absolutnie żadnych. Ja nie mówię o pozorowanym dialogu, kiedy przychodziliśmy na spotkania po to, żeby usłyszeć, iż na następne, iż będzie następne spotkanie i tam będziemy rozmawiać, bo to nie są żadne ustalenia – opowiadał o relacjach z władzami spółki Niemiec. – A tak trwa to mniej więcej od czerwca zeszłego roku. Pierwsze spotkanie z panią prezes Dalidą Gepfert w siedzibie Enei zmroziło nas. Usłyszeliśmy właśnie o tych planach – iż zostaje przed nami maksymalnie dziesięć lat działalności. Wtedy zaczęliśmy się niepokoić. 10 września zrobiliśmy pikietę pod ministerstwem aktywów państwowych, żeby ktoś wreszcie zaczął z nami rozmawiać i po prostu powiedział szczerze, co nas czeka, bo to chociaż nam się należy i też do takiego spotkania nie doszło. Odwlekano te spotkania – opowiadał w Radiu Wnet Jarosław Niemiec.
– Ja myślę, iż w tym momencie ten projekt w Europie upada – oceniał związkowiec „postępy” Zielonego Ładu. – Kolejne doniesienia o otwieraniu kopalni węglowych, o brakach energii na rynkach europejskich pokazują, iż ten projekt jest co najmniej niedopracowany, niedopracowany i niedoszacowany. Ja to mówię z pełnym przekonaniem, iż w tym momencie optymistyczne oparcie całości naszych potrzeb energetycznych na odnawialnych źródłach energii jest zbyt optymistyczne i zbyt, powiedziałbym, graniczy z religijną wiarą, bo nie ustabilizujemy systemu. Jest zagrożenie brakiem stabilności. Nie mamy nic innego, mamy w perspektywie rozbudowa OZE, no i węgiel. Innych źródeł nie mamy. Energetyka jądrowa to pozostało pieśń przyszłości, nie wiadomo jak to się rozwinie – podkreślał.
Jarosław Niemiec odniósł się jeszcze do pytania o zamiary firm zagranicznych wobec polskich pokładów surowców energetycznych.
– Też dochodzą do nas takie pogłoski. To są publikacje prasowe, iż firmy niemieckie mają dostęp do koncesji. Akurat nie u nas, ale firmy zagraniczne interesują się złożami polskimi, więc to nie jest tak, iż my mamy koniecznie to zamknąć. Nie wiem, dlaczego my nie możemy się tymi złożami interesować, a kto inny może – stwierdził.
Źródła: Radio Wnet, Money.pl
RoM