Wyobraźmy sobie, iż wszyscy dorośli Polacy zostają poddani testowi ze znajomości literatury, psychologii, ekonomii, fizyki, kultury, innych krajów, itp.
Do zdobycia byłoby 1000 punktów. Być może jestem zbyt zarozumiały, ale bym oceniał, iż dostałbym w takim teście 800 punktów.
Oczywiście, znalazłoby się wielu, którzy by dostali więcej. Takie osoby znalazłyby w moich oczach podziw i zrozumienie, a z ich zdaniem bym się liczył.
Podejrzewam, iż ci, co by dostali 700 punktów, też by uważali mądrzejszych od siebie za swoich guru.
Jednak w pewnym momencie, obniżając wynik testu, ludzie zaczynają uważać, iż wiedza tych bardziej wykształconych jest zbędna, a może choćby i szkodliwa. Czy ten punkt krytyczny jest przy 500 punktach, czy 300, jest nieistotne. Ważne, iż taki punkt jest, a ludzi w Polsce tego rodzaju jest kilkanaście milionów.
Skąd się bierze niechęć do lepiej wykształconych? Pewnie jest w tym jakaś pokrętna psychologia, ale przede wszystkim jest to porażka naszego systemu edukacyjnego. Można samemu nie przeczytać Ulissesa, ale powinno się doceniać tych, którzy przeczytali.
Michał Leszczyński