Wybory w USA. Polacy mogą rozstrzygnąć o wyniku

1 tydzień temu
Zdjęcie: fot. PAP/EPA


W Pensylwanii, Wisconsin, Nevadzie czy Arizonie wyścig prezydencki jest tak wyrównany, iż choćby niewielka grupa elektoratu może mieć wpływ na wynik. O losach wyborów może więc zadecydować np. 800 tysięczna grupa Polaków z Pensylwanii – oceniła prof. Monika Nalepa z University of Chicago.


We wtorkowej debacie kandydatka Demokratów Kamala Harris podkreśliła, iż od tego, kto zostanie prezydentem, mogą zależeć losy Ukrainy, a także graniczącej z nią Polski.

„Mieszkam w Stanach już trzecią dekadę i chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się usłyszeć, iż kandydat na prezydenta w sposób bezpośredni odnosi się do mniejszości polskiej. Kamala Harris zwróciła uwagę na to, iż w Pensylwanii mieszka 800 tys. osób polskiego pochodzenia i bardzo bliski jest im los Polski, a także Ukrainy. Że w ich interesie ewidentnie byłoby głosowanie na Kamalę Harris” – oceniła ekspertka.

W nawiązaniu do stanowisk kandydatów na prezydenta w polityce zagranicznej zaznaczyła, iż różnice są tak ostre, iż trudno o ostrzejsze. W stosunku do Rosji kandydat Republikanów Donald Trump oferuje kontynuację tego, co robił w wcześniej.

„Za najlepszy sposób, żeby ograniczyć agresję Putina, uznaje jego zadowolenie. A więc iść na ustępstwa. Uważa, iż inwazja na Ukrainę i zakusy Putina wobec innych państw są efektem tego, iż jest niezadowolony i czuje się zagrożony powiększeniem NATO. Jest to spójne z tym, co widzieliśmy w czasie jego kadencji prezydenckiej. Trump spotykał się z Putinem, wymieniali się komplementami, wyrażał dla niego podziw” – zauważyła prof. Nalepa.

Jej zdaniem Harris dostrzega realne zagrożenie ze strony Putina i za wszelką cenę chciałaby je ograniczyć. Wiąże się to z konsekwencjami dla organizacji międzynarodowych, jak NATO.

„Harris widzi wspólne działania w ramach NATO i Unii Europejskiej jako jedyny sposób, w jaki można ograniczyć zapędy Putina. Z jej wyborem wiąże się nadzieja, iż Ukraina będzie miała szansę utrzymać swoją niezależność. To, kogo Amerykanie wybiorą na prezydenta, będzie miało szalenie daleko idące konsekwencje, jeżeli chodzi o pokój w Europie” – akcentuje rozmówczyni PAP.

W jej opinii w czasie debaty wyborcy dowiedzieli się bardzo mało na temat polityki wewnętrznej w zestawieniu z tym, co wiedzieli wcześniej. Chodziło raczej o dyskusje na temat cech, jakie reprezentują rywale.

„Trump przynajmniej na początku starał się podkreślić, iż prawdopodobieństwo, iż Harris cokolwiek zmieni w stosunku do tego, co zrobił Biden, jest bardzo nikłe i będzie kontynuacja polityki imigracyjnej i ekonomicznej. Harris musiała kilkakrotnie zwracać uwagę, iż to, co mówił Trump na temat własnych osiągnięć, było nieprawdą” – zauważyła prof. Nalepa.

W jej przekonaniu jest bardzo mało prawdopodobne, aby polityka wewnętrzna mogła kogoś przekonać w jedną stronę czy drugą.

„Może wyborcy, którzy zwracali mało uwagi na to, co się dzieje w polityce, odkąd Harris została kandydatką, usłyszeli, iż zamierza ona pomagać rodzinom próbującym kupić dom czy biznesom usiłującym rozpocząć działalność” – zauważyła ekspertka.

Monika Nalepa, prof. nauk politycznych University of Chicago, w sierpniu otrzymała prestiżową nagrodę Douglass North Best Book Award za książkę "After Authoritarianism".

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski

Idź do oryginalnego materiału