Wybory w Izraelu. Piąty odcinek politycznej karuzeli

1 rok temu

Jutro wybory parlamentarne w Izraelu. Piąte wybory w ciągu ostatnich trzech i pół roku. Sondaże sugerują, iż prawicowy blok, skupiony wokół Binjamina Netanjahu, ma przewagę. Jednak choćby jeżeli Netanjahu wygra, to nie może być pewien czy uda mu się utworzyć rząd.

Izraelski kryzys polityczny rozpoczął się w 2018 r., gdy Avigdor Lieberman (koalicjant Netanjahu i ówczesny minister obrony) podał się do dymisji. Był to gest sprzeciwu wobec decyzji Netanjahu o zawieszeniu broni z Hamasem. Lieberman był za kontynuowaniem walki.

Tak Izrael wpadł w niekończącą się karuzelę wyborczą. W latach 2019-2021 przeprowadzono aż cztery rundy wyborów parlamentarnych. Wszystkie z nich zakończyły się zwycięstwem Netanjahu, ale za każdym razem popularny „Bibi” miał ogromny problem z utworzeniem rządu większościowego.

Ostatnie wybory, przeprowadzone w marcu 2021 r., także zakończyły się zwycięstwem Bibiego, jednak to nie on utworzył rząd. Szeroka koalicja anty-Netanjahu skupiona wokół Naftaliego Bennetta i Jaira Lapida przejęła władzę. Koalicja ta była mocno egzotyczna. W jej skład weszli zarówno nacjonaliści, centrowcy, lewicowcy, a choćby arabscy posłowie (po raz pierwszy w historii Izraela).

Od lewej: Benny Ganc, Jair Lapid, Naftali Bennett – główni gracze koalicji, która wygrała wybory w marcu 2021 r.

Przez wewnętrzne konflikty w rządzie i intrygi Netanjahu, ta egzotyczna koalicja rozpadła się jednak w czerwcu 2022 r. Bennett ogłosił wycofanie się z polityki, a nowym premierem został Jair Lapid.

Nadchodzące wybory w dużej mierze będą „referendum” w sprawie zaufania wyborców do Binjamina Netanajahu, który przez ostatnie lata dominował izraelską politykę. Bibi jest najdłużej urzędującym premierem w historii Izraela. Rządził bez przerwy przez 15 lat, w latach 2009-2021. Netanjahu budzi w Izraelu skrajne emocje. Nic dziwnego, były premier ma w swoim życiorysie wiele wstydliwych kart. W 2019 r. został oskarżony o korupcję i naruszenie zaufania publicznego. Proces rozpoczął się w 2020 r., jednak do tej pory nie zapadł wyrok.

Dla Netanjahu, przyszłe wybory będą nie tylko walką o fotel premiera, ale walką o jego karierę polityczną jako taką – jego przeciwnicy uważają, iż jeżeli ponownie obejmie stanowisko premiera, to będzie blokował proces w swojej sprawie.

Ostatnie sondaże dają przewagę prawicowemu blokowi skupionemu wokół Netanjahu. Przewaga jest jednak marginalna – blok Netanjahu może liczyć na 61 mandatów ze 120. W praktyce może to oznaczać, iż mimo wygranej – po raz kolejny – Netanjahu nie uda się utworzyć rządu.

Jeśli choćby Netanjahu udałoby się utworzyć rząd, to najprawdopodobniej Bibi zostałby „politycznym zakładnikiem” ultranacjonalistów, takich jak np. Itamar Ben-Gvir (foto). Bez takich ludzi jak Ben-Gvir, Netanjahu nie ma bowiem szans na zdobycie 61 miejsc w Knesecie.

Dużo będzie zależało od frekwentacji wyborczej. Dobrze obrazuje to sytuacja kilku sojuszników obecnego premiera, Jaira Lapida: partie Merec, HaAvoda, Ra’am i Hadash-Ta’al powinny łącznie zdobyć 18 mandatów, ale wg sondaży wszystkie balansują na granicy progu wyborczego (3,25%).

Podsumowując, ciężko stwierdzić czy nadchodzące wybory przesądzą o czymkolwiek. Równie dobrze żadna strona może nie być w stanie zyskać jednoznacznej przewagi, a kryzys polityczny w Izraelu może trwać dalej.

Moim zdaniem rozstrzygnięcie tego politycznego kryzysu może wyklarować się dopiero po zakończeniu procesu sądowego Netanjahu, bo – tak jak wspomniałem – nadchodzące wybory to bardziej „referendum” w sprawie zaufania do Netanjahu niż „wybory parlamentarne”.

Przy czym trzeba podkreślić, iż Izrael – mimo iż przechodzi przez kryzys wewnętrzny – to przez cały czas jest sprawnym graczem na arenie międzynarodowej. Porozumienia Abrahama podpisano jesienią 2020 r., gdy Netanjahu był jeszcze u władzy, ale kryzys w kraju już trwał. Po odsunięciu Netanjahu od władzy (2021), rząd Bennett-Lapid wywierał skutecznie wpływ na administrację Bidena w sprawie JCPOA (porozumienie nuklearne z Iranem). W minionym tygodniu rząd Lapida podpisał natomiast umowę z Libanem w sprawie wyznaczenia spornej granicy morskiej.

Oczywiście izraelska polityka zagraniczna nie jest tak skuteczna jak mogłaby być w sytuacji posiadania stabilnego rządu. Jednak warto podkreślić, iż Izrael – mimo wszystko – działa sprawnie na arenie międzynarodowej.

Idź do oryginalnego materiału