Centralna Komisja Wyborcza Białorusi 27 stycznia ogłosiła wstępne wyniki wyborów prezydenckich. Według CKW największą liczbę głosów (86,82 proc.) zdobył Alaksandr Łukaszenka, który sprawuje władzę na Białorusi od 1994 roku, po raz siódmy z rzędu został ogłoszony zwycięzcą wyborów, a podany wynik jest najwyższym w historii przeprowadzanych procedur wyborczych w tym kraju.
REKLAMA
Na listach wyborczych znajdowały się jeszcze cztery nazwiska, a najlepszy wynik spośród pozostałych kandydatów osiągnął Siarhiej Siranau, zdobywając 3,21 proc. głosów. Z kolei 3,6 proc. wyborców zagłosowało przeciw wszystkim. Liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska oświadczyła przed wyborami, iż ani Białorusini, ani społeczność międzynarodowa nie uznają wyników tak zwanych wyborów. Władze Unii Europejskiej również podkreśliły, iż nie uważają wyborów na Białorusi za wolne i uczciwe.
Zobacz wideo Ochojska: Ukrywanie spraw dotyczących migrantów sprawia, iż one narastają
Ukraiński politolog o "wyborach" na Białorusi: Opozycja powinna walczyć o powrót na Białoruś i zmianę władzy w kraju
- Alaksandr Łukaszenka to europejski rekordzista pod względem długości sprawowania władzy. Rządzi Białorusią od ponad 30 lat, a w historii tego kraju nie było innego prezydenta. Tak zwane wybory to już siódma "nominacja" Łukaszenki na stanowisko. Cała kampania była farsą - przebiegła maksymalnie cicho, bez większych problemów, a kandydaci odgrywali wyłącznie role statystów - komentuje ukraiński politolog Jewhen Mahda w rozmowie z Gazeta.pl.
Ekspert podkreśla, iż Łukaszenka usiłuje zatrzeć pamięć o wydarzeniach z 2020 roku, kiedy wybory doprowadziły do masowych protestów. - Teraz bazuje na doświadczeniu swoich relacji z Zachodem, który wielokrotnie wybaczał mu autorytarne rządy. Łukaszenka wyraźnie stara się znaleźć miejsce przy stole negocjacji dotyczących zakończenia rosyjsko-ukraińskiej wojny. Oczywiście chciałby reprezentować stronę rosyjską, ale jednocześnie uzyskać pewną formę "indulgencji" ze strony Zachodu - zaznacza Mahda.
Zdaniem eksperta wybory 26 stycznia stanowią wyzwanie rzucone tym, którzy nazywają siebie siłami demokratycznymi Białorusi. - Uważam, iż Swiatłanie Cichanouskiej będzie trudno przez cały czas określać się mianem prezydenta elekta. To jednak powinno być impulsem dla przeciwników Łukaszenki, by przyjąć bardziej zdecydowaną i klarowną pozycję oraz aktywniej walczyć o powrót na Białoruś i zmianę władzy w kraju - podsumowuje.
Czytaj także:
Ukraiński polityk zaskoczył. Ekspert: Kreml aktywizuje agentów wpływu
Alaksandr Łukaszenka - 30 lat władzy
Poprzednie wybory prezydenckie na Białorusi w 2020 roku stały się przyczyną największych protestów w historii tego kraju. Demonstracje wybuchły po ogłoszeniu wyników przez Centralną Komisję Wyborczą, według których Alaksandr Łukaszenka zdobył 80,1 proc. głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska - 10,12 proc. Opozycja białoruska oskarżyła władze o masowe fałszerstwa wyborcze i ogłosiła Cichanouską zwyciężczynią wyborów.
Łukaszenka sprawuje władzę na Białorusi od lipca 1994 roku, kiedy złożył pierwszą prezydencką przysięgę. Już dwa lata później przeprowadził referendum, które znacząco rozszerzyło jego uprawnienia kosztem możliwości parlamentu, a także wydłużyło jego kadencję.
Na początku lat 2000. Łukaszenka całkowicie przejął kontrolę nad krajem. W 2004 roku zorganizował kolejne referendum, które znosiło ograniczenie liczby kadencji prezydenckich. W efekcie umożliwił sobie rządzenie Białorusią przez dowolną liczbę lat.
Do tej pory Alaksandr Łukaszenka sześciokrotnie ubiegał się o urząd prezydenta: w 1994, 2001, 2006, 2010, 2015 i 2020 roku. W niemal wszystkich tych wyborach, według oficjalnych danych CKW, zdobywał ponad 80 proc. głosów.