Wszyscy mówią, nikt nie słucha. Paweł Śpiewak słuchał i to słuchał z uwagą, gdy na to zasługiwaliśmy. Słuchał, czytał i myślał. Jak prawdziwy nauczyciel wymagał tego przede wszystkim od siebie, ale też od innych
Gdy kogoś lubił bywał cierpliwy (do czasu), ale też jak człowiek z krwi i kości dawał po sobie poznać, gdy ktoś mówił nie mając nic do powiedzenia – albo milczał, albo zmieniał temat rozmowy, nierzadko z uśmiechem lub irytacją złośliwie komentował lub przerywał, nieraz brutalnie, szczególnie megalomańskie i próżne gadanie. Tego nie lubił bardzo, co nie znaczy, iż interesowały go tylko rzeczy uznawane za ważne i wymagające dogłębnych studiów. O nie! Lubił słuchać i mówić o szczegółach życia, detalach, drobiazgach codzienności. Pamiętam nasze spacery, których częścią były rozmowy o mijających nas przechodniach, ich twarzach, ubraniach, gestach. Życie i ludzi traktował poważnie i komplementarnie, w pełnym tego słowa znaczeniu.
Człowiek jest głównym tematem i punktem odniesienia Jego za wcześnie i niespodziewanie przerwanej pracy i myśli. Człowiek w obliczu systemów politycznych, struktur społecznych, religii, historii i polityki. Człowiek ze swoją duchowością i potencjałem myśli płynącym z historii idei i tragizmu ich zaprzeczeń. Nie będę opisywał dzieła Jego życia (wykładów, książek i licznych publikacji), zostawię to lepszym analitykom i recenzentom ode mnie. Jego zainteresowania badacza, pisarza i publicysty są bardzo szerokie. Jak w życiu, nie unikał aktualnych komentarzy do spraw, które żyją dzień lub dwa ale zawsze, wyraźnie lub mniej wyraźnie, interesował go wymiar uniwersalny. Poradzę tylko, iż warto poczekać na niewydaną jeszcze książkę Pawła o królu Dawidzie (złożona w Wydawnictwie Literackim) i podzielę się brakiem wiedzy, czy skończył czy nie książkę o swoim ojcu, Janie Śpiewaku, nad którą pracował w ostatnich latach i do której przykładał wielką wagę.
Pawła poznałem w czasie Święta Solidarności (1980/81) w Uniwersytecie Warszawskim. Był młodym pracownikiem akademickim na wydziale socjologii, my, studenci Polonistyki, „chłopcy z NZS”, którzy wydawali biuletyn informacyjny, Centrum Informacji Akademickiej (CIA) NZS UW, później, w czasie strajku (listopad ’81) Uczelni Warszawskich. W stanie wojennym, gdy tylko na nowo otwarto bramy Uniwersytetu prowadziliśmy Klub Dyskusyjny 02 (od numeru pokoiku w podziemiu Polonistyki), gdzie w nielicznej grupie studentek i studentów (ok. 10-15 osób) z różnych uczelni i wydziałów spotykaliśmy się regularnie ze starszymi od nas o kilka lat lub więcej Irkiem Krzemińskim, Jerzym Wocialem, Jackiem Salijem no i oczywiście Pawłem Śpiewakiem. Były dyskusje, wspólne wyjazdy seminaryjne, ale też prywatki i działania w podgrupach w podziemiu, o których z powodu konspiracji wzajemnie sobie wtedy nie opowiadaliśmy. Ta znajomość i przyjaźnie dojrzewały i przetrwały lata, w wielu przypadkach do teraz. Biografie zaczęły się zazębiać, wspólnie przeszliśmy naszą drogę do wolności i konfrontujemy się z nią do dziś.
Zaczęliśmy w latach 80-tych od Klubu Dyskusyjnego, rozmowy i przyjaźni, i tak pozostało. W ostatnich latach (2020-23), z przyjemnością i satysfakcją w gronie 15-20 osób współorganizowaliśmy z Pawłem i Markiem Borowikiem cykliczne spotkania Forum Długiego Stołu pod roboczym tytułem „Wokół antysemityzmu” – miejsca, gdzie patrząc sobie w oczy, w bezpośrednim kontakcie można wymienić się opiniami, zapytać, poszukać odpowiedzi. Paweł bardzo lubił i cenił te nasze codwutygodniowe spotkania. Ostatnio nie prowadził już częstych zajęć w Uniwersytecie i pewnie brakowało mu przestrzeni otwartej rozmowy, która zawsze mogła przecież przynieść coś ważnego, interesującego lub choćby nowego. Starannie się do nich przygotowywał (wygłosił kilka znakomitych bardziej esejów niż referatów, ostatni w parze z Janem Grosfeldem „Wybaczanie w perspektywie judaizmu i chrześcijaństwa”), ale przede wszystkim uważnie słuchał, bo to najcenniejsze co myślą i odczuwają inni – jak mówił mi, gdy ustalaliśmy porządek następnych zebrań. W ostatnich dwóch marcowych spotkaniach już Paweł nie uczestniczył. Był w szpitalu, ale prosił o dokładną relację i omawialiśmy telefonicznie następne… Następne (14.04) poświęcone będzie pamięci o Pawle. Poprosiliśmy Irka Krzemińskiego, by zebrał myśli i zaczął. Wszyscy, jak myślę, uczestnicy Forum tego bardzo potrzebujemy.
Wszyscy mówią, nikt nie słucha. Paweł Śpiewak słuchał i to słuchał z uwagą… To bardzo rzadkie a tym samym niesłychanie cenne. Jestem tego jednym, pewnie z wielu, bo Paweł lubił ludzi i towarzystwo, nie był typem samotnika, przeciwnie, jego wdzięcznych beneficjentów. Jest to dla mnie szczególnie ważne, bo ta uwaga i skupienie Pawła pomogły mi bardzo, gdy tego naprawdę potrzebowałem. Po wyjściu z więzienia (2006-07), smutny i bardzo zmęczony, dotknięty do żywego niesprawiedliwością spotkałem się z Pawłem, by mu podziękować za poręczenie, które mi udzielił, gdy mnie aresztowano. Poprosiłem o poręczenia zza krat za pośrednictwem mojego przyjaciela i obrońcy mecenasa Grzegorza Kucharskiego trzy osoby, które znały mnie bardzo dobrze nie tylko publicznie ale przede wszystkim prywatnie: ks. biskupa Tadeusza Pieronka, Tomka Wołka, starego znajomego i sąsiada i właśnie Pawła, przyjaciela z Uniwersytetu z bardzo bliskiego środowiska, wtedy też posła. Formalnie poręczenia na nic się zdały, zostały zignorowane przez prokuraturę Ziobry (2006 r.), bo cała sprawa miała charakter pokazowy i propagandowy i chodziło głównie o to, by mnie pokazać w kajdankach i areszcie (dla PiS-u było i jest to „polityczne złoto”) ale, oczywiście, dla mnie i moich najbliższych gotowość udzielenia mi pomocy, były ważne, bardzo ważne.
Poszliśmy na spacer do Ogrodu Saskiego. Choć Ogród niewielki spacerowaliśmy długo, od pory lunchu a skończyliśmy po zmierzchu. Była jesień. Zamknęli mnie w lipcu, wyszedłem z aresztu po roku pod koniec października. Po pierwszych rundach wstąpiliśmy coś dobrego zjeść w znajdującej się wtedy w granicach parku włoskiej restauracji i znowu poszliśmy na spacer. Cały czas rozmawialiśmy. Żaden z nas nie chciał powiedzieć – muszę już iść. Paweł słuchał i pytał. Ciekawiło go wszystko; co myślałem i myślę, co odczuwałem, co robiłem, z kim rozmawiałem i o czym w więzieniu i teraz po wyjściu… tak jakby chciał mnie oswoić z tym moim traumatycznym doświadczeniem i przy okazji, jak najwięcej się dowiedzieć. Pamiętam jedno; chciał mnie zrozumieć a tego potrzebowałem najbardziej. Potem po latach wielokrotnie wracaliśmy do tej rozmowy. Dobrze ją pamiętał a najbardziej mój smutek, który już chyba nie opuści mnie nigdy, ale spokoju i ciekawości ludzi już tak, teraz po latach, na szczęście nie zakłóca.
Sąd uniewinnił mnie i wszystkich innych oskarżonych w procesie tzw. układu warszawskiego z postawionych zarzutów po 10 letnim procesie (2014 i ostatecznie, prawomocnie w 2016 r.). Dla większości moje „oczywiście niesłuszne” aresztowanie, pozbawienie wolności na ponad rok a dobrego imienia u wielu na zawsze lub jak im wygodnie, to jest „tylko” jedna z wielu nieprawości w nie takim jak z naszych wyobrażeń (idei/marzeń) demokratycznym i praworządnym państwie. Po prostu – źli i mali ludzie u władzy, ale dla mnie i moich bliskich to była nagła, wymuszona zmiana życia, przekreślenie planów, depresja i sytuacja graniczna. Pawle, jeszcze raz dziękuję.
W ostatnim swoim tekście opublikowanym w „Polityce” [Polityka 14.2023 (3408) z dnia 28.03.2023; Ogląd i pogląd; s. 70 – red.] w dwa dni przed Jego śmiercią a pisanym w drugiej połowie lutego, Paweł wrócił do naszych wyobrażeń i wymagań co do Polski i opisał system, który wbrew naszym intencjom i działaniom zniekształcił je i wypaczył w sposób dramatyczny i budzący grozę. Lata 2005-07 to był przedsmak tego dzieje się teraz, bez ograniczeń, otwarcie i bezwstydnie. o ile jeszcze tego tekstu nie czytaliście, przeczytajcie koniecznie… Oto link do niego z moim wprowadzeniem, które szkicuje okoliczności powstania i przypomina jego pierwotny tytuł: Paweł Śpiewak – Rozczarowanie.
Publicystyka Pawła to też jest forma rozmowy. Minęło dwa tygodnie od ukazania się w „Polityce” (28.03.) tego, pewnie najważniejszego od lat aż tak wnikliwego teksu, który opisuje i nazywa procesy decydujące o naszym życiu politycznym i publicznym, naszym „tu i teraz” a w przestrzeni publicznej – zero komentarzy, zero polemiki, jakby go nie było! Wszyscy mówią, nikt nie słucha.
Rozpoczęta ponad 40 lat temu niekończąca się rozmowa z Pawłem, jestem tego pewny, pozostanie ze mną na zawsze. Dziesiątki niedokończonych wątków, pytań, nieudzielonych jeszcze odpowiedzi. Pozostanie pamięć, utrwalone obrazy, zdania, napisane książki i inne teksty, do których można sięgnąć i wrócić. Są esemesy, nagrania, zdjęcia, maile… stare i nowe biblioteki, ale Pawła już nie ma z nami. Mówią, iż nie ma ludzi niezastąpionych. Nieprawda. Są. Jedyną pociechą jest to, iż jak sam mówił, w ostatnim etapie życia czuł się naprawdę szczęśliwy.
*
PS. „Wszyscy mówią, nikt nie słucha” pożyczyłem od Anny Dymnej, która użyła tego zwrotu w rozmowie w radio (TOK FM, OFF Czarek, 12.04.23.) komentując współczesny, wszechogarniający zgiełk.
fot: Paweł Śpiewak i autor, 06.2014
Tekst opublikowany został na pawelbujalski.blog