Wszyscy mamy problem. Nawrocki wpadł w objęcia Trumpa

5 dni temu

Prezydentura Karola Nawrockiego, rozpoczęta zaledwie kilka dni temu, już budzi poważne obawy. Zaproszenie do Białego Domu na 3 września 2025 roku, przekazane przez Donalda Trumpa w liście gratulacyjnym, nie jest jedynie kurtuazyjnym gestem, ale wyraźnym sygnałem jego wpływu na nowego polskiego przywódcę.

Szef gabinetu prezydenta, Paweł Szefernaker, podkreślił: „W oficjalnym liście gratulacyjnym, przekazanym w dniu zaprzysiężenia, prezydent USA Donald Trump zaprosił Prezydenta RP Karola Nawrockiego do Białego Domu na oficjalne spotkanie robocze”. Ten krok, wsparty wcześniejszym spotkaniem w Gabinecie Owalnym, gdzie Trump miał rzekomo przewidzieć zwycięstwo Nawrockiego, wskazuje na rosnącą zależność polskiego prezydenta od amerykańskiego populisty. Dla Polski, kraju o złożonej pozycji w Europie, taka relacja nie wróży dobrze.

Nawrocki otwarcie wyraża fascynację Trumpem, co ujawnia się w jego retoryce. W pierwszym wywiadzie po zaprzysiężeniu, udzielonym Telewizji Republika, stwierdził: „Współpraca ze Stanami Zjednoczonymi jest kluczowa dla Polski w zakresie naszego bezpieczeństwa (…) i w zakresie ekonomicznym, gospodarczym, w zakresie nowych technologii”. Dodał także, iż „sygnały, które dostajemy ze Stanów Zjednoczonych od pana prezydenta Donalda Trumpa, są sygnałami, które pokazują, iż nasze relacje z całą pewnością będą na najwyższym poziomie”. Taki entuzjazm wobec polityki Trumpa, opartej na nacjonalizmie i protekcjonizmie, sugeruje, iż Nawrocki może dążyć do naśladowania jego populistycznych metod. Jego deklaracja, iż „Polska stanie się liderem Unii Europejskiej w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi”, brzmi ambitnie, ale pomija realia unijnej współpracy, gdzie jednostronne sojusze mogą prowadzić do izolacji.

Populizm Trumpa, oparty na hasłach „America First”, przyniósł USA polaryzację i ekonomiczną niepewność. Nawrocki, czerpiąc z tego wzorca, ryzykuje powtórzenie tych błędów w Polsce. Jego kampania, wspierana przez Prawo i Sprawiedliwość, już wykazała skłonność do upraszczania złożonych problemów, co może przełożyć się na politykę krótkowzroczną. Brak spotkania Trumpa z Rafałem Trzaskowskim, rywalem Nawrockiego, dodatkowo podkreśla stronniczość, która może osłabić neutralność prezydenta w relacjach międzynarodowych. Czy Polacy chcą lidera, który przedkłada osobiste koneksje nad interes narodowy?

Zagrożenie tkwi także w potencjalnym konflikcie z Unią Europejską. Nawrocki zdaje się ignorować fakt, iż ślepe naśladowanie polityki Trumpa, szczególnie w kwestiach bezpieczeństwa i handlu, może naruszyć unijne porozumienia. Jego wizja Polski jako lidera w relacjach z USA może być odczytana jako próba osłabienia wspólnoty, co uderzy w interesy polskich przedsiębiorców i obywateli zależnych od rynku europejskiego. Historia pokazuje, iż izolacjonizm rzadko przynosi stabilność – wystarczy spojrzeć na skutki polityki Trumpa dla globalnego handlu.

Krytycy mogą argumentować, iż kooperacja z USA wzmacnia bezpieczeństwo Polski, zwłaszcza wobec zagrożenia ze Wschodu. Jednak entuzjazm Nawrockiego wobec Trumpa, którego polityka bywa nieprzewidywalna, budzi niepokój. Czy możemy zaufać liderowi, który zdaje się bardziej inspirować się amerykańskim populizmem niż europejską solidarnością? Jego pierwsze kroki wskazują na priorytet osobistej agendy nad dobrem wspólnym.

Polska potrzebuje prezydenta, który balansuje między różnymi interesami, a nie naśladuje wzorce, które za oceanem przyniosły więcej problemów niż sukcesów. Nawrocki, zapatrzony w Trumpa, może wprowadzić kraj na ścieżkę politycznej i gospodarczej niestabilności. Jako obywatele, zasługujemy na lidera, który stawia na dialog, a nie na spektakularne sojusze oparte na populistycznych obietnicach.

Idź do oryginalnego materiału