Wrze w PiS? Partyjni baronowie tego Kaczyńskiemu nie wybaczą

9 godzin temu

W szeregach Prawa i Sprawiedliwości wrze. Prezydent elekt Karol Nawrocki, którego kandydaturę forsował Jarosław Kaczyński, stał się źródłem frustracji dla partyjnej wierchuszki.

Partia, która z pełnym zaangażowaniem popierała Nawrockiego w wyborach 1 czerwca, teraz złości się na jego coraz wyraźniejszy dystans wobec PiS. Gniew kierowany jest nie tylko na samego prezydenta elekta, ale i na Kaczyńskiego, który – zdaniem wielu prominentnych polityków – źle ocenił jego lojalność. Czy to początek końca jedności w obozie władzy sprzed 2023 roku?

Wierchuszka PiS, w tym takie nazwiska jak Przemysław Czarnek czy Mariusz Kamiński, liczyła, iż Nawrocki będzie wiernym wykonawcą partyjnej linii po objęciu urzędu 6 sierpnia. Jednak już na starcie jego decyzje, jak mianowanie Pawła Szefernakera na szefa Kancelarii Prezydenta zamiast Czarnka czy odrzucenie ochrony Służby Ochrony Państwa na rzecz prywatnej agencji, wywołały oburzenie. Te ruchy interpretowane są jako sygnał, iż Nawrocki chce budować niezależną pozycję, co kłóci się z wizją PiS, który widział w nim narzędzie do odzyskania władzy w 2027 roku. „To zdrada oczekiwań, na które pracowaliśmy latami” – miał powiedzieć jeden z wysokich rangą polityków, cytowany anonimowo przez media.

Kaczyński, jako architekt sukcesu Nawrockiego, staje się celem krytyki. Partyjna elita zarzuca mu, iż przecenił lojalność kandydata, nie przewidując jego ambicji. Poparcie dla Nawrockiego, wsparte kampanią i strukturami PiS, miało być inwestycją w przyszłość, ale teraz wygląda na ryzykowny eksperyment. Prezes, znany z żelaznej kontroli nad partią, tym razem mógł się przeliczyć – Nawrocki, z poparciem ponad 10 milionów wyborców, czuje się na tyle silny, by dystansować się od Nowogrodzkiej. Jego deklaracje o „prezydenturze bezpartyjnej” i gotowości do współpracy z Donaldem Tuskiem w kluczowych sprawach tylko podsycają gniew.

Konflikt nabrał tempa po odmowie Nawrockiego przyjęcia Marka Kuchcińskiego jako „kuratora” od Kaczyńskiego, co miało zapewnić partii wpływ na Pałac Prezydencki. Zamiast tego Nawrocki obsadza kancelarię ludźmi z własnego kręgu, jak Rafał Leśkiewicz czy Jarosław Dębowski, co odbierane jest jako afront wobec partyjnej wierchuszki. „Kaczyński wpuścił nam lisa do kurnika” – komentuje jeden z posłów, wskazując na narastające poczucie zdrady. Frustracja jest tym większa, iż PiS, osłabiony po utracie rządu w 2023 roku, liczył na Nawrockiego jako gwarancję stabilności.

Czy ten gniew przełoży się na rozłam? Na razie nie, ale napięcia są widoczne. Część polityków, jak Czarnek, otwarcie krytykuje niezależność Nawrockiego, sugerując, iż powinien „przypomnieć sobie, komu zawdzięcza sukces”. Inni, jak Kamiński, milczą, ale ich rezerwa wobec Kaczyńskiego rośnie. Prezes, mimo wszystko, utrzymuje kontrolę, ale jego autorytet może być podważony, jeżeli Nawrocki zyska poparcie szerszej bazy, np. wśród młodszych członków partii czy potencjalnych sojuszników z Konfederacji.

Z perspektywy Nawrockiego jego dystans to pragmatyzm. Jako prezydent musi zyskać szersze poparcie, nie ograniczając się do elektoratu PiS. Jego ruchy mogą być próbą uniknięcia obciążenia kontrowersjami partii, jak sprawa IPN czy spory z Tuskiem. Jednak dla wierchuszki to zdrada zaufania, a Kaczyński płaci cenę za swoją decyzję. jeżeli Nawrocki utrzyma niezależność, PiS może stracić kontrolę nad swoim projektem, co otworzy drzwi do nowych sojuszy – lub rozpadu.

Partyjna wierchuszka ma rację, czując się oszukana, ale winę zrzuca na Kaczyńskiego, nie doceniając ambicji Nawrockiego. Prezydent elekt nie gra na rozpad PiS, ale na własną pozycję, co i tak może rozbić jedność partii. Polska polityka znów staje przed dylematem: lojalność czy pragmatyzm? Odpowiedź nadejdzie po zaprzysiężeniu, ale już dziś widać, iż Kaczyński stracił monopol na kształtowanie prawicy.

Idź do oryginalnego materiału