Wpadka Bielana. Co on nagadał w Waszyngtonie?!

1 dzień temu
Zdjęcie: Bielan


Ostatnia wizyta prezydenta Nawrockiego w Białym Domu była okazją do pokazania Polski jako poważnego partnera na arenie międzynarodowej. Spotkanie z Donaldem Trumpem, pierwsza podróż zagraniczna po zaprzysiężeniu, zostało ocenione jako umiarkowany sukces, choćby przez polityków PiS.

Sytuację pogorszył polityk, który powinien zniknąć na stałe z życia publicznego. A który jest po prostu użytecznym narzędziem dla Jarosława Kaczyńskieog. Mowa oczywiście o europośle Adamie Bielanie, który nieoczekiwanie pojawił się w Białym Domu u boku Nawrockiego. Nie do końca wiadomo, w jakiej roli.

Jan Krzysztof Bielecki, były premier, słusznie zauważył, iż zachowanie Bielana podczas wizyty było co najmniej niestosowne, jeżeli nie wręcz szkodliwe. Bielan, znany od lat z „umiejętności” destabilizowania sytuacji, nie potrafi powstrzymać się od publicznego triumfalizmu i komentowania polityków rządu w sposób, który nie tylko jest nieprofesjonalny, ale wręcz kompromituje Polskę. Oświadczenia Bielana, iż premier jest „persona non grata”, świadczą o tym, iż jego obecność przy Nawrockim może wróżyć poważne kłopoty dla polskiej dyplomacji. To nie przypadek, iż Bielecki zaleca prezydentowi, aby trzymał się z daleka od tego europosła – każdy rozsądny przywódca powinien go posłuchać.

Bielan od lat buduje reputację polityka, który „lubi szkodzić”. Przypomnijmy, jak w przeszłości „umiejętnie wykończył” wicepremiera Gowina – niby w imię pomocy, a w praktyce pozostawiając po sobie chaos i polityczne problemy. Takie działania nie mają nic wspólnego z odpowiedzialnością czy lojalnością wobec państwa. To polityka personalna w najgorszym wydaniu, a nie dbałość o interes narodowy. Obecność kogoś takiego przy prezydencie podczas kluczowej wizyty zagranicznej to zaproszenie do dyplomatycznej katastrofy.

Problem Bielana nie ogranicza się jedynie do słów. Jego obecność przy Nawrockim symbolizuje chaos, który może zdominować każdy element wizyty, choćby jeżeli delegacja działa sprawnie. W świecie dyplomacji każda wpadka jest natychmiast zauważana i komentowana, a Bielan już wielokrotnie udowodnił, iż potrafi sprowokować kontrowersje tam, gdzie ich absolutnie nie powinno być. W tym kontekście prezydent Nawrocki powinien poważnie rozważyć, kto faktycznie wspiera jego misję, a kto może ją podważyć.

Nie da się też nie zauważyć, iż Bielecki ma rację w kluczowej kwestii – relacje polsko-amerykańskie są dziś niezwykle istotne, zwłaszcza w kontekście wojny na Ukrainie. Tu nie ma miejsca na popisy i polityczne gierki europosłów, którzy ponad interes kraju stawiają własny PR. Bielan, zamiast budować zaufanie i respekt, generuje ryzyko, które może kosztować Polskę utratę prestiżu i poważanie na arenie międzynarodowej.

W tej sytuacji wybór jest jasny: Polska potrzebuje polityków odpowiedzialnych, przewidujących konsekwencje swoich działań i dbających o interes narodowy. Bielecki wciąż pokazuje, iż takie postawy są możliwe – jego komentarze i analiza sytuacji jasno wskazują, gdzie leży prawdziwe zagrożenie. Bielan natomiast pozostaje symbolem politycznej destrukcji, człowiekiem, który zamiast budować – szkodzi.

Obecność Adama Bielana przy Nawrockim to nie błahostka, ale poważny sygnał ostrzegawczy. Każdy, kto zna realia polskiej polityki, powinien dostrzec, iż jego wpływ na wizerunek Polski za granicą może być katastrofalny. W tym samym czasie Bielecki pokazuje, jak odpowiedzialny i dojrzały polityk powinien reagować – i w tym sensie jego głos zasługuje na pełne wsparcie. Polska dyplomacja potrzebuje więcej Bieleckich, a mniej Bielanów.

Idź do oryginalnego materiału