
Wołyń, nacjonalistyczne bojówki, Jedwabne i Auschwitz
„Pojednanie może być oparte wyłącznie na prawdzie” – napisał Nawrocki w rocznicę Krwawej Niedzieli, apelując do ukraińskich władz o zgodę na poszukiwania i ekshumację ofiar ludobójstwa wołyńskiego. Trudno się z tym nie zgodzić. Rzeczywiście – bez prawdy nie ma pojednania.
Ale domaganie się historycznej sprawiedliwości właśnie teraz, gdy Ukraina każdego dnia broni się przed rosyjską inwazją, może brzmieć nie tylko jak akt politycznej ślepoty, ale wręcz jak cios zadany sojusznikowi w plecy.
Tym bardziej, gdy słowa te padają z ust polityka, który jeszcze niedawno deklarował, iż nie poprze akcesji Ukrainy do NATO – deklaracja idealnie wpisująca się w scenariusze pisane na Łubiance. Nawrocki podkreśla swoją antyrosyjskość, ale warto zadać pytanie: kto tak naprawdę korzysta na eskalacji napięć polsko-ukraińskich? Odpowiedź nie wymaga geniuszu – Rosja.
„Pojednanie może być oparte wyłącznie na prawdzie” – napisał Nawrocki w rocznicę Krwawej Niedzieli, apelując do ukraińskich władz o zgodę na poszukiwania i ekshumację ofiar ludobójstwa wołyńskiego. Trudno się z tym nie zgodzić. Rzeczywiście – bez prawdy nie ma pojednania.
Ale domaganie się historycznej sprawiedliwości właśnie teraz, gdy Ukraina każdego dnia broni się przed rosyjską inwazją, może brzmieć nie tylko jak akt politycznej ślepoty, ale wręcz jak cios zadany sojusznikowi w plecy.
Tym bardziej, gdy słowa te padają z ust polityka, który jeszcze niedawno deklarował, iż nie poprze akcesji Ukrainy do NATO – deklaracja idealnie wpisująca się w scenariusze pisane na Łubiance. Nawrocki podkreśla swoją antyrosyjskość, ale warto zadać pytanie: kto tak naprawdę korzysta na eskalacji napięć polsko-ukraińskich? Odpowiedź nie wymaga geniuszu – Rosja.
Moskwa od lat inwestuje w sianie nieufności, podsycanie konfliktów i rozdrapywanie starych ran. Bo im więcej Europy podzielonej i skłóconej – tym silniejsza Rosja.
Dlatego trudno nie zauważyć, iż część polskiej prawicy – być może nieświadomie, być może z rozmysłem – dziś gra w grę Putina. Wystarczy spojrzeć na działania skrajnych nacjonalistów na zachodniej granicy. „Patrole obywatelskie”, które w praktyce przypominają raczej paramilitarne bojówki niż wyraz troski o bezpieczeństwo. Ich estetyka – czarne bluzy, pochodnie, sztywna dyscyplina – budzi skojarzenia nie z demokratycznym państwem prawa, ale z przedwojennymi formacjami typu SA NSDAP.
Niepokoi też to, co dzieje się na polu pamięci historycznej. W Jedwabnem – miejscu zagłady żydowskich sąsiadów z rąk Polaków – powstaje pomnik, który tę odpowiedzialność kwestionuje. A poseł Braun – polityk znany z niemal katalogowo prorosyjskich wypowiedzi – publicznie twierdzi, iż w Auschwitz „nie było komór gazowych”. Trudno o bardziej odrażającą i kłamliwą prowokację. A jednak ponad milion Polaków oddało na Brauna głos.
Może trzeba wprowadzić obowiązkowe wyjazdy szkolne do Auschwitz? Może trzeba na nowo uczyć, iż historia to nie zbiór wygodnych narracji, ale rzeczywistość, którą trzeba mieć odwagę przyjąć – także wtedy, gdy boli.
Oburzenie po słowach Brauna było powszechne. Organizacje żydowskie, Kościół, a choćby IPN potępiły jego wypowiedź. Ale część prawicy zaczęła je racjonalizować, relatywizować, kręcić. I znów – historia staje się narzędziem. Wygodnym kijem do bicia politycznych przeciwników lub sąsiadów. Gdy mowa o Wołyniu – PiS i Konfederacja używają mocnych słów i gestów. Ale gdy temat dotyczy Jedwabnego czy Auschwitz – milczą. Korona Polska nie ma nic wspólnego z demokratyczną Polską.
Jak napisał Jan Karski – nasz wielki bohater narodowy, świadek Holocaustu, autor raportów o sytuacji Żydów w okupowanej Rzeczypospolitej, obok Pileckiego twórca jednych z pierwszych źródeł o Zagładzie – „Kto toleruje, ten sprzyja i staje się współodpowiedzialny”.
Prawda nie zna narodowości. Nie ma wersji „naszej” i „niewygodnej”. Zatajenie jednej prawdy podważa autentyczność każdej innej. jeżeli Polska chce mieć moralne prawo do domagania się uczciwości historycznej od innych – musi być uczciwa wobec samej siebie.
W świecie, gdzie każda publiczna wypowiedź natychmiast krąży po mediach – także tych wrogich – każde słowo polityka staje się bronią. Może służyć demokracji, albo propagandzie. jeżeli echo polskich debat i resentymentów dociera do Moskwy i tam staje się paliwem dla Kremla – to znaczy, iż coś poszło bardzo źle.
Bo nie da się budować wolnej Polski, jeżeli po drodze kopiuje się rosyjskie metody.