Wodór zielony, a akcje na czerwono
- Ceny akcji amerykańskich i europejskich spółek zajmujących się "zielonym wodorem" notują w 2024 r. duże spadki. Wpływ na to ma niższe od przewidywanego wcześniej zapotrzebowania na ten surowiec, niepewność regulacyjna, a także rosnący sceptycyzm inwestorów - informuje "Financial Times".
Brytyjski dziennik wskazuje na przykłady takich firm jak Plug Power, Ballard Power Systems czy Green Hydrogen Systems, których notowania spadły w tym roku o ponad połowę. Z kolei akcje takich spółek jak Nel, Bloom Energy i ITM Power potaniały o jedną trzecią.
Tegoroczny indeks S&P Kensho Global Hydrogen Economy, który śledzi spółki w całym łańcuchu wartości wodoru niskoemisyjnego, powrócił do poziomów zbliżonych do tych z połowy 2020 r., czyli na niedługo przed dużym wzrostem zainteresowania tym sektorem.
Wodór jest wskazywany jako najważniejszy m.in. dla dekarbonizacji energochłonnych branż przemysłu oraz transportu morskiego. Warunkiem jest jednak to, aby był "zielony", czyli produkowany w zasilanym energią odnawialną procesie elektrolizy wody. Ewentualnie niskoemisyjny, np. "niebieski", czyli produkowany z gazu, ale przy wykorzystaniu instalacji wychwytu CO2.
We wrześniu firma konsultingowa McKinsey obniżyła prognozę dotyczącą produkcji "zielonego wodoru" w USA na rok 2030 aż o 70 proc., co nie pozwoliłoby osiągnąć celu 10 mln ton, ustalonego przez administrację prezydenta Joe Bidena. Z kolei w lipcu Europejski Trybunał Obrachunkowy ocenił, iż zakładana przez Komisję Europejską produkcja w UE 10 mln ton tego czystego paliwa w 2030 r. jest nierealna i wymaga weryfikacji.
"Financial Times" podkreśla, iż przedwyborcza niepewność regulacyjna w USA dotycząca wsparcia dla zielonych technologii, a także surowe przepisy i słaby popyt w UE utrudniają rozwój sektora po obu stronach Atlantyku. McKinsey i Hydrogen Council wyliczyły, iż wśród wodorowych projektów, które ogłoszono jako planowane do otwarcia do 2030 r., ostateczną decyzję inwestycyjną uzyskało dotąd 18 proc. przedsięwzięć w Ameryce Północnej oraz 5 proc. w Europie.
Jednak mimo opóźnień w skali globalnej tylko niewielka część projektów została anulowana. Wood Mackenzie szacuje, iż dotyczy to tylko 2 proc. inwestycji ogłoszonych w ciągu ostatnich 18 miesięcy. Branża ma nadzieję, iż po przezwyciężeniu regulacyjnych przeszkód i politycznej niepewności koniunktura w sektorze się poprawi.
Susza w chińskiej energetyce wodnej zwiększy emisje CO2
- kilka jest elementów infrastruktury energetycznej, które mają takie znaczenie dla klimatu jak chińskie elektrownie wodne. Tegoroczne susze wpłyną na spadek produkcji energii wodnej, co będzie oznaczało większe wykorzystanie energetyki węglowej i wzrost emisji CO2 - pisze David Fickling, publicysta Bloomberga.
Chińska energetyka wodna dysponuje takim potencjałem, iż mogłaby samodzielnie zasilać Japonię lub Rosję. Same elektrownie w trzech prowincjach o największych mocach w hydroenergetyce (Syczuan, Junnan i Hubei) produkują niemal tyle samo energii co cała chińska energetyka wiatrowa i ponad dwukrotnie więcej niż tamtejsza fotowoltaika.
To sprawia, iż emisyjność energetyki w Państwie Środka jest mocno uzależniona od warunków hydrologicznych. Tak było w 2022 r., gdy susza była jednym z czynników wzrostu emisji CO2. Rok 2023 - dzięki ulewnym deszczom - przyniósł poprawę stanu wód i był dobrym prognostykiem na 2024 r.
Niestety w tym roku warunki atmosferyczne znów nie sprzyjają elektrowniom wodnym, gdyż trwająca od sierpnia susza mocno obniżyła poziom wód w dorzeczu Jangcy, które ma najważniejsze znaczenie dla hydroenergetyki.
Zazwyczaj znajdujące się tam zbiorniki w czasie monsunowych deszczów w sierpniu i wrześniu wypełnia ok. 20 mld m sześc. wody. Jednak w tym roku wody w zbiornikach ubyło, podczas gdy choćby w czasie poprzedniej suszy w 2022 r. zasiliło je 10 mld m sześc. W efekcie we wrześniu w Chinach doszło do największego w historii miesięcznego spadku produkcji energii wodnej - o 44 TWh, co wystarczyłoby na zasilenie Wielkiej Brytanii przez dwa miesiące.
David Fickling zaznacza, iż przed nadchodzącą zimą nie należy się już spodziewać poprawy warunków wodnych, co oznacza, iż mniejsze możliwości produkcyjne hydroenergetyki będą musiały kompensować elektrownie węglowe. OZE i energetyka jądrowa już pracują na pełnych obrotach, a gaz ma stosunkowo niewielkie zastosowanie w chińskim systemie elektroenergetycznym. Dlatego choć inni duzi odbiorcy węgla - cementownie i huty - notują spadki produkcji i emisji, to elektrownie mogą to nadrobić z nawiązką.
Publicysta Bloomberga wskazuje również, iż choć Chiny zwiększyły w latach 2018-2023 moce w hydroenergetyce o prawie 20 proc., to w ciągu trzech kwartałów 2024 r. wyprodukowała ona tylko o 12 proc. więcej energii niż w analogicznym okresie 2019 r. Dlatego jeżeli nawiedzające Chiny susze nie są anomalią, tylko konsekwencją zmian klimatu, to energetyka wodna może odegrać mniejszą niż planowano rolę w dekarbonizacji Państwa Środka.
Zwolennicy Trumpa rosną na dotacjach Bidena
- Choć Donald Trump klimatyczne prawo Joe Bidena nazywa "zielonym oszustwem" i zapowiada jego likwidacje, to z dostępnych dzięki niemu dotacji chętnie korzystają biznesowi zwolennicy Trumpa - analizuje Reuters.
Agencja wskazuje, iż chodzi o wprowadzone w 2022 r. wsparcie w ramach ustawy Inflation Reduction Act (IRA), w której przewidziano 369 mld dolarów dla takich sektorów jak energetyka odnawialna, elektromobilność, wodór, wychwytywanie CO2 oraz innych technologii związanych z transformacją energetyczną. Środki te dały duży impuls inwestycyjny dla tych branż, a także przyciągnęły sporo inwestorów zagranicznych.
Trump niezmiennie pozycjonuje się jako zdecydowany przeciwnik polityki klimatycznej, a jego program gospodarczy zakłada wstrzymanie wydatkowania nowych funduszy z IRA. Zarówno Trump, jak i jego otoczenie polityczne, oceniają, iż wbrew swojej nazwie IRA stymuluje inflację, a także zwiększa deficyt budżetu państwa.
Tymczasem - jak podaje Reuters - co najmniej siedmiu bliskich sojuszników Trumpa oraz osób zajmujących się zbieraniem funduszy na jego kampanię prezydencką, posiada warte setki milionów dolarów udziały w przedsiębiorstwach, które są znaczącymi beneficjentami IRA. Wśród nich są choćby szefowie takich firm naftowych jak Occidental Petroleum czy Energy Transfer, właściciel Tesli Elon Musk, a choćby Jared Kushner, zięć Trumpa.
Zagadką pozostaje to, jaki wpływ na decyzje Trumpa w przypadku jego wygranej w wyborach będzie miało otoczenie biznesowe korzystające z programów wsparcia, które wprowadziła administracja Bidena. Zwłaszcza, iż kandydat Republikanów nie wskazywał, jak konkretnie zamierza wycofywać się z tych regulacji, a uchylenie jakiejkolwiek części IRA wymagałoby uchwały Kongresu.
Biały Dom informował, iż wprowadzenie ustawy przyczyniło się do stworzenia 330 tys. miejsc pracy, a jej wycofanie wpłynęłoby niekorzystania na inwestycje w stanach, w których większe poparcie zwykle mają Republikanie, gdyż tam popłynęła większość przyznanych dotacji. Przedstawiciele tej partii z kilkunastu okręgów, które mocno skorzystały na projektach wspieranych przez IRA, już w sierpniu apelowali do republikańskiego przewodniczącego Izby Reprezentantów Mike'a Johnsona, aby Kongres nie unieważniał IRA, jeżeli ich partia wygra wybory.
Chińczycy wydają miliardy na zagraniczne kopalnie
- W ubiegłym roku chińskie przedsiębiorstwa zainwestowały w zagraniczne kopalnie surowców mineralnych najwięcej od dekady. Rosnąca kontrola Chin nad kluczowymi materiałami budzi coraz większy niepokój na Zachodzie - pisze "The Economist".
Brytyjski tygodnik wskazuje, iż w 2023 r. firmy surowcowe z Państwa Środka wydały na przejęcia zagranicznych aktywów ok. 16 mld dolarów, nie licząc zakupów mniejszościowych udziałów. Dla porównania w 2022 r. było to niespełna 5 mld dolarów. Ponad połowę ubiegłorocznych przejęć stanowiły złoża miedzi.
Wszystko wskazuje na to, iż chiński apetyt na zagraniczne surowce wciąż jest daleki od zaspokojenia. Świadczą o tym m.in. takie wydarzenia jak niedawne ogłoszenie planów zainwestowania 5 mld dolarów w kopalnię miedzi w Afganistanie. W ostatnim czasie informowano też o wartej 1 mld dolarów inwestycji w wydobycie złota w Ghanie, 5 mld dolarów na projekty górnicze w Zambii, czy też o ekspansji w sektorze miedziowym na Filipinach.
Już teraz Chińczycy kontrolują około połowę globalnych złoży niklu oraz litu, ponad 40 proc. kobaltu oraz blisko 20 proc. miedzi. W przypadku tej ostatniej zagraniczne aktywa odpowiadają za około posiadanych połowę zasobów. Z kolei dla niklu i litu stanowią znaczącą większość, a dla kobaltu niemal całość aktywów.
Chińskie firmy skupiają się przede wszystkim na przejęciach złóż, które są potrzebne do coraz większej elektryfikacji, do której bodźcem jest transformacja energetyczna. Większość surowców jest wysyłanych do Państwa Środka w celu ich dalszej rafinacji, co sprawia, iż łańcuchy dostaw dla takich branż jak fotowoltaika, energetyka wiatrowa czy elektromobilność jest w coraz większym stopniu kontrolowana przez Pekin.
Chiny odpowiadają za około 60 proc. globalnej podaży rafinowanego niklu do produkcji baterii, 65 proc. niklu, 70 proc. kobaltu i 90 proc. pierwiastków ziem rzadkich. Te statystyki budzą niepokój na Zachodzie - zwłaszcza w USA, dla których Chińczycy są największym rywalem na globalnej arenie. Tymczasem Amerykanie ponad połowę zapotrzebowania na surowce mineralne pokrywają importem, a Chiny są ich kluczowym dostawcą.
"The Economist" zaznacza, iż szansą na zmniejszenie surowcowej zależności Zachodu od Pekinu jest Mineral Security Partnership - sojusz USA i ich partnerów, który ma koordynować wsparcie dla projektów surowcowych na całym świecie. Ważne jest też inwestowanie w wydobycie rodzimych złóż. Przykładowo w USA w ciągu ostatnich 20 lat zatwierdzono zaledwie cztery lokalizacje pod nowe kopalnie surowców krytycznych.