Włamania na telefony hierarchów. W kościele narasta wściekłość

6 dni temu

Kościół katolicki, przez lata postrzegany jako jeden z filarów wsparcia dla Prawa i Sprawiedliwości, przeżywa dziś głęboki wstrząs. Ujawnione przez redaktora naczelnego portalu Wieści24.pl Jana Pińskiego informacje, iż politycy PiS i powiązane z nimi służby włamywały się na telefony wpływowych hierarchów i duchownych, wywołały burzę, której nie sposób już zatrzymać. Szok, oburzenie, a przede wszystkim poczucie zdrady – to słowa, które najczęściej padają za zamkniętymi drzwiami kurii.

Nie chodzi o jednostkowy incydent. Ze słów naszych informatorów wynika, iż podsłuchy i ataki hakerskie dotyczyły zarówno biskupów, jak i znanych, opiniotwórczych księży. To nie była operacja prewencyjna ani działanie wymierzone w podejrzane jednostki. To była systemowa inwigilacja środowiska, które do tej pory uchodziło za lojalne wobec władzy. Co więcej – niektóre z tych operacji przez cały czas trwają. Według ustaleń Jana Pińskiego, za część działań odpowiadają osoby wciąż związane z aparatem państwa, które – mimo przegranych wyborów – zachowały wpływy w służbach specjalnych.

To zdrada, która sięga daleko. Nie tylko do Warszawy, ale aż do Watykanu. Jak ustalił nasz portal, poufne noty dyplomatyczne przekazywane są już do Stolicy Apostolskiej. Treść jednej z nich miała wprost zawierać ocenę, iż Jarosław Kaczyński dopuścił się „politycznego zamachu na Kościół” i iż mamy do czynienia z „niedopuszczalną próbą szantażowania i kontrolowania środowiska duchownego”.

Kościół, który przez lata przymykał oko na kolejne nadużycia władzy, dziś sam padł ich ofiarą. I zaczyna się budzić. Nastroje wśród hierarchów są coraz bardziej radykalne – padają słowa o konieczności „odwrócenia się plecami” do PiS, o „grzechu politycznego flirtu”, a choćby o „oczyszczeniu Kościoła z wpływów partii, która poszła drogą moralnego upadku”. To może być przełomowy moment. Kościół, choćby jeżeli często działa powoli i ostrożnie, ma ogromny wpływ na polskie społeczeństwo. jeżeli nastąpi wyraźne odcięcie się od PiS, układ zbudowany przez Kaczyńskiego na sojuszu tronu i ołtarza runie jak domek z kart.

I to właśnie jest szansa dla Polski. Szansa na oddzielenie sacrum od polityki. Na Kościół niezależny od partyjnych interesów i polityków, którzy jeszcze wczoraj całowali biskupów po rękach, a dziś ich szpiegują. Na kraj, w którym państwo i religia nie będą narzędziem władzy, ale współistniejącymi – niezależnie – elementami społeczeństwa obywatelskiego.

PiS otworzył puszkę Pandory, podsłuchując tych, którzy przez lata milczeli. Teraz milczenie zamienia się w gniew. A wściekłość Kościoła może być początkiem końca pewnej epoki.

Idź do oryginalnego materiału