Wizyta prezydenta Bidena. Festiwal żenady polskich polityków

1 rok temu

W zeszłym tygodniu w środę prezydent Joe Biden opuścił Polskę, kończąc tym samym dwudniową wizytę w naszym kraju. Podczas rozmów z prezydentem USA nie padły żadne konkrety, ale niemal wszystkie media odnotowały to wydarzenie jako ważne dla naszego państwa. Czy pobyt amerykańskiego prezydenta w Polsce rzeczywiście miał znaczenie polityczne, czy to wyłącznie naiwne - powszechne w polskim społeczeństwie - postrzeganie Stanów Zjednoczonych jako moralizatora świata?

Przylot prezydenta Bidena na Ukrainę

Przed przyjazdem do Polski prezydent USA odwiedził Ukrainę, która była głównym powodem podróży do Europy. Wizyta oprócz zademonstrowania, iż Stany Zjednoczone wspierają Kijów w walce z rosyjskim imperializmem, miała głównie charakter ekonomiczny. Prezydent Biden podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Kijowie ujawnił, iż USA udzieliły Ukrainie wielomiliardowej pożyczki.

– Skierujemy miliardy dolarów, żeby zapewnić funkcjonowanie ukraińskiego społeczeństwa, ponieważ, jak pokazuje przykład Ukrainy, wolność jest bezcenna i warta tego, by toczyć o nią walkę – oznajmił prezydent Joe Biden podczas wspólnej konferencji z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim.

Myli się ten kto uważa, iż Stany Zjednoczone wpierają naszego wschodniego sąsiada ze względu na poczucie misyjności, udziału w wojnie między demokracją a autorytaryzmem. Czy amerykański rząd kiedykolwiek działał z tak „szlachetnych” pobudek? Zacząć można od wojny w Iraku rozpętanej z powodu posiadania przez to państwo domniemanej broni biologicznej, której nigdy nie odnaleziono, do interwencji wojskowej w Libii, którą uzasadniano chęcią obalenia dyktatury, ale prawdziwym celem było zapobiegnięcie nacjonalizacji spółek naftowych oraz wyjściu z Banku Światowego przez libijski rząd. Dokładnie z takich samych pobudek USA pomaga teraz Ukrainie. To po prostu dobry biznes, Kijów będzie przez pokolenia spłacać wielomiliardowe pożyczki.

Cała ta podróż została zmitologizowana, niczym Odyseja Homera. Pierwotnie media podawały informacje, iż wizyta Bidena w Kijowie była tajna, bo pojawiając się nagle w stolicy Ukrainy upokorzył Rosję i podjął równocześnie wielkie ryzyko. Później się okazało, iż władze Kremla zostały poinformowane o planach prezydenta, co potwierdził Jake Sullivan, doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego

– Ze względu na delikatną materię nie będę informować, jak oni odpowiedzieli, a także jaki był charakter naszej wiadomości, ale mogę potwierdzić, iż przekazaliśmy takie powiadomienie – powiedział Sullivan na konferencji prasowej.

Takie wizyty nie są niczym niezwykłym. Prezydenci USA odwiedzali w przeszłości państwa będące w stanie wojny, jak Wietnam, Afganistan czy Irak.

Wizyta w Polsce

Punktem głównym wizyty Bidena w Polsce było dwudziestominutowe przemówienie w Warszawie na Arkadach Kubickiego. Królewska rezydencja podczas przemowy prezydenta była udekorowana nie tylko polskimi i amerykańskimi barwami, ale również Ukrainy, które zdecydowanie zdominowały ogólny wystrój. Jest to bezprecedensowa sytuacja, by podczas przyjazdu głowy obcego państwa eksponować barwy sąsiedniego kraju, a nie własnego.

Samo przesłanie Bidena było proste, mowa o potrzebie obrony demokracji oraz suwerenności narodów w kontekście walczącej Ukrainy. Przemowę można różnie oceniać z perspektywy stylistycznej, ale politycznie to zwykłe lanie wody. Liczą się czyny i realna siła. Prawdą jest, iż Ukraina walczy dzięki m.in. polskiemu uzbrojeniu, a ich czołgi jeżdżą na polskim paliwie (Polska jest w tej chwili największym dostawcą oleju napędowego na Ukrainę). Z ust Bidena nie padły żadne konkrety, otrzymaliśmy jedynie pewną legitymizację czegoś, co i tak już robimy.

Reakcje po przemowie Bidena

Po wystąpieniu na Arkadach prezydent USA odbył spotkania z politykami partii rządzącej oraz opozycji, w tym z Donaldem Tuskiem. Te ostanie zaskakuje, bowiem protokoły nie obejmują rozmów z politykami nie pełniącymi funkcji publicznych. Pomimo niezłożenia żadnych umów czy obietnic żadnej ze stron, politycy wszystkich opcji byli bardzo dumni z zamienienia choćby jednego słowa z imperatorem Imperium Americanum. Medialne przepychanki, kto najdłużej rozmawiał z Bidenem, świadczą o zdziecinnieniu naszego społeczeństwa. Szukamy protektora, tak jakby pozycja Polski w świecie wzrastała w wyniku wizyty prezydenta obcego państwa, w szczególności, o ile jest nim prezydent Stanów Zjednoczonych.

Te utożsamianie się z USA jest tak silne, iż w oczach niektórych to państwo ma moc udzielania „błogoslawieństwa” rządzącym. Znalazły się środowiska, które chciały, by prezydent upomniał Polskę o „łamanych prawach człowieka”, tzn. braku ślubów dla par jednopłciowych czy zakazie aborcji eugenicznej.

Osoby o poglądach lewicowych są zapatrzone w USA niczym w obrazek. Nie zwróciły uwagi, iż Biden pod koniec przemowy, aż kilkukrotnie poprosił o błogosławieństwo Boże. Bóg przeszkadza lewicy tylko w przypadku rodzimej polityki, gdy trzeba napisać artykuł o zaściankowej Polsce. Poniżej publikacja z Krytyki Politycznej, w której autor przyrównuje przysięgę poselską kończącą się słowami „tak mi dopomóż Bóg” do zaklęcia, zwracania się o przychylność do „niewidzialnego przyjaciela”.

USA jest modne wśród liberalnej lewicy nie z powodu uczestniczenia w strukturach NATO lub wspólnym rynku, ale promocji przez ten kraj lewicowych ideologii i chęci budowania kosmopolitycznych struktur, które tak naprawdę nie są kosmopolityczne, ale oznaczają dominację kulturową jednego państwa nad innymi.

Kończąc temat samej wizyty, odwiedziny zagranicznych głów państw nie oznaczają, iż ci darzą odwiedzane państwo sympatią, jest to normalny system relacji międzynarodowych. (Przykład, Władimir Putin odwiedził USA aż siedmiokrotnie). Czy Polska powinna czuć się wyróżniona z powodu tej wizyty? Bynajmniej, Joe Biden prócz naszego kraju częściej odwiedzał inne państwa europejskie, dwukrotnie wizytował w Belgii, we Włoszech, trzykrotnie w Wielkiej Brytanii.

Jednowektorowa polityka Polski

Nawet jeżeli podczas wizyty prezydenta Bidena zawarto by jakieś konkretne umowy, np. wojskowe, bo pewnie takich spora część osób się spodziewała, biorąc pod uwagę cel wizyty Bidena, najpewniej nie oznaczały by dla naszego kraju nic dobrego. Trudno nie zauważyć, iż USA często traktuje Polskę protekcjonalnie, a to z powodu uprawianej przez nas z klapkami na oczach polityki. Za przykład można podać tworzenie prawa, na podstawie którego stacjonuje w Polsce amerykańska armia. Zgłębiając ich treść można odnieść wrażenie, iż pisano je jeszcze w czasach kolonialnych.

CZYTAJ TAKŻE: Wojska USA stacjonować będą w Polsce jak w kraju kolonialnym. MON opublikowało treść umowy

NATO SOFA to umowa dotycząca statusu obcych sił zbrojnych na terenie kraju przyjmującego (ang. Status of Forces Agreement).

W Artykule 3 umowy (pkt. 3) czytamy, iż „Rzeczpospolita Polska upoważnia siły zbrojne USA do prowadzenia kontroli dostępu do uzgodnionych obiektów i terenów, lub ich części, które zostały przekazane siłom zbrojnym USA do wyłącznego użytkowania”. W punkcie poprzednim z kolei zapisano, iż „siły zbrojne USA, wykonawcy kontraktowi USA, pracownicy wykonawców kontraktowych USA, lokalni pracownicy cywilni sił zbrojnych USA, członkowie rodzin oraz pojazdy, jednostki pływające i statki powietrzne używane przez siły zbrojne USA lub na ich rzecz, są uprawnione do niezakłóconego dostępu do uzgodnionych obiektów i terenów oraz korzystania z nich”

W punkcie 6 czytamy: „Siły zbrojne USA oraz wykonawcy kontraktowi mogą wykonywać roboty budowlane oraz dokonywać zmian i usprawnień w uzgodnionych obiektach i terenach, w celu realizacji działań i celów wymienionych w niniejszym Artykule”. A dalej wyraźnie zapisano, iż „prawo Rzeczypospolitej Polskiej w zakresie planowania przestrzennego, robót budowlanych, jak również innych działań związanych z umożliwieniem prowadzenia robót budowlanych, nie ma zastosowania do działań podejmowanych przez lub na rzecz sił zbrojnych USA

W art. 35. pkt. 5, zaznaczono dodatkowo, iż „lokalni pracownicy cywilni” zatrudniani przez stronę amerykańską „na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej nie mają prawa do strajku”.

Polska zgodziła się także do pokrywania wszelkich kosztów obecności wojsk USA w naszym kraju.

Prawdą jest, iż gdyby Polska była traktowana jako poważny sojusznik, Stany Zjednoczone nie przysyłałyby nam kolejnych żołnierzy, których można w każdej chwili odesłać, ale dozbrajałaby naszą armię w najnowocześniejszy sprzęt, podobnie jak pomagają np. Izraelowi na Bliskim Wschodnie.

Narodowcy.net

Idź do oryginalnego materiału