Nie jest to wynik, którym można się chwalić — choć prawdopodobnie znajdą się tacy, którzy spróbują. Według najnowszego badania pracowni OGB aż 31,9 proc. Polaków wskazuje Prawo i Sprawiedliwość jako partię, na którą nigdy by nie zagłosowali. To najwyższy odsetek w całym zestawieniu. Z daleka widać, iż PiS stał się dziś nie tyle ugrupowaniem politycznym, co symbolem zmęczenia i rozczarowania.
Zestawienie nie pozostawia złudzeń: za PiS-em, z wynikiem 26,34 proc., uplasowała się Koalicja Obywatelska, a na trzecim miejscu znalazła się Konfederacja Korony Polskiej (18,21 proc.). Dalej — Nowa Lewica (9,94 proc.) i Konfederacja Bosaka z Mentzenem (9,19 proc.). Najmniej przeciwników mają ugrupowania, które jeszcze nie zdążyły zrazić wyborców — Polska 2050 (2,84 proc.), Partia Razem (0,65 proc.) i PSL (0,58 proc.).
„To nie jest zwykła niechęć, to wypadkowa ośmiu lat cynizmu, rozdawnictwa i pogardy dla instytucji” — mówi jeden z komentatorów życia publicznego. I trudno się z nim nie zgodzić. PiS po sobie zostawił krajobraz po bitwie: zdemolowane państwo prawa, rozbity Trybunał Konstytucyjny, upolitycznione media publiczne i retorykę, która dzieliła Polaków jak nigdy wcześniej.
Paradoksalnie jednak, sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski pokazuje, iż aż 67,5 proc. Polaków uważa, iż PiS ma szansę wrócić do władzy w 2027 roku. Co piąty ankietowany mówi wręcz „zdecydowanie tak”. Można by to uznać za przejaw politycznego masochizmu, ale raczej jest to chłodna kalkulacja: świadomość, iż partia Jarosława Kaczyńskiego dysponuje lojalnym, zdyscyplinowanym elektoratem, który „nigdy nie odpuści”.
Problem w tym, iż PiS przez lata nie tyle zarządzał państwem, ile nim handlował. Zamieniał obywateli w klientów, a demokrację – w instrument utrzymania władzy. W tej logice nie chodziło o program, ale o emocję. PiS skutecznie podsycał lęk i resentymen, ucząc Polaków, iż świat dzieli się na „nas” i „onych”.
„Ludzie czują, iż coś się skończyło, ale jeszcze nie potrafią tego nazwać” – komentuje socjolog, pytany o wyniki badań. – „To, co dziś widzimy, to powolne wygaszanie mitu dobrej zmiany”.
Może więc Polacy szukają kogoś, kto nie krzyczy? Kogoś, kto nie będzie mówił o „ciemnym ludzie”, ani o „zdradzie narodowej”? Bo jeżeli coś dziś łączy elektoraty, to poczucie przesytu. Przesytu agresją, cynizmem, propagandą i tanim moralizatorstwem.
Kiedyś Jarosław Kaczyński mówił, iż jego celem jest „Polska solidarna”. Dziś choćby dawni wyborcy PiS-u przyznają, iż to słowo brzmi jak ironia. Została „Polska zmęczona”. Zmęczona wojną o wszystko, martyrologicznym tonem i kolejnymi próbami podporządkowania sobie państwa.
„PiS nie przegrał przez błędy taktyczne. PiS przegrał, bo zapomniał, iż rządzi ludźmi, a nie własnym wyobrażeniem o narodzie” – mówi politolog.
Sondaże pokazują więc nie tylko polityczne preferencje, ale i emocjonalny bilans po latach rządów jednej partii. Zaufanie można odbudować, ale nie po tym, jak się je systematycznie niszczyło.
Dlatego fakt, iż PiS „prowadzi” w rankingu niechęci, nie powinien dziwić. Dziwić może jedynie to, iż mimo wszystko wielu Polaków wciąż uważa jego powrót do władzy za możliwy. To tak, jakby po katastrofie ktoś jeszcze chciał wsiąść do tego samego samolotu – tylko dlatego, iż pamięta, jak wygodne były fotele w klasie partyjnej.

1 dzień temu












