Państwo PiS jest w tej chwili w konwulsjach. Puściły wszystkie hamulce moralne i politycy PiS kradną ile wlezie. Pieniądze wypływają z budżetu szerokim strumieniem, by przykryć strach i panikę. Poszczególni ministrowie wyciągają ile mogą, nie zdając sobie zresztą sprawy z konsekwencji, które będą dla nich bardzo dotkliwe. Bo żaden immunitet ani przedawnienie – przestępstwa polityczne się nie przedawniają.
W społeczeństwie zaś taka masowa akcja okradania budżetu czyli zabierania naszych pieniędzy powoduje efekt dokładnie odwrotny od tego, co chciałby uzyskać PiS. Nie dość iż Kaczyńskiemu i jego bandzie poparcie spada, to jeszcze w ludziach rośnie żądza odwetu. Bo choćby spokojny człowiek widząc skalę oszustw i złodziejstwa w końcu ma dość. I to jest dzisiaj największy problem całej tej zgrai łajdaków i oszustów.
Masowa kradzież, która odbywa się na naszych oczach, to nie jest arogancja. To jest głupota. Bo oni najwyraźniej nie zdają sobie sprawy z faktu, iż będą rozliczeni za każdą złotówkę. Że nie ma kradzieży bez konsekwencji. Podpis ministra nic nie kryje – wręcz przeciwne – daje asumpt do odebrania tych pieniędzy na bazie przepisów, które… uchwalił PiS.
Te miliony zagrabione w ramach przedwyborczej akcji ewakuacji mogą wrócić a ludzie odpowiedzialni za ich rozdawanie trafią do więzień.