Wigilia na dwa stoły. Morawiecki i PiS w politycznej piaskownicy

5 godzin temu
Zdjęcie: Morawiecki


W Prawie i Sprawiedliwości choćby Wigilia przestaje być czasem pojednania, a zaczyna przypominać scenę z przedszkolnej piaskownicy. Chłopcy siedzą obok siebie, każdy z własną foremką, i demonstracyjnie budują osobny zamek z piasku. Jeden większy, drugi „konkurencyjny”. I każdy patrzy, czyj okaże się trwalszy. Mateusz Morawiecki, były premier i wiceprezes partii, postanowił w tym roku dolać do tego obrazka benzyny, organizując własne, alternatywne spotkanie wigilijne dla polityków PiS.

Przez lata schemat był prosty i niemal rytualny. W grudniu Jarosław Kaczyński zapraszał partyjnych kolegów na wspólną Wigilię. Jak relacjonuje jeden z polityków PiS, „dostajemy zaproszenie na godz. 18, ale zwykle jest tak, iż prezes się spóźnia i zaczynamy Wigilię o 19”. Było to drobne, ale znaczące potwierdzenie hierarchii – czekamy na prezesa, bo to on wyznacza rytm.

Tym razem Mateusz Morawiecki postanowił ustawić własny zegar. Jego Wigilia ma się odbyć o godz. 20, już po tej „prezesowej”. W partii nikt nie ma wątpliwości, iż to nie jest przypadek. „Organizowanie przez Mateusza tej wigilii zostało odebrane jako gest konfrontacyjny wobec prezesa” – mówi jeden z polityków PiS w rozmowie z Onetem. Wigilijny opłatek zamienia się więc w narzędzie politycznej demonstracji, a kolędy – w tło dla walki o wpływy.

Morawiecki, który po utracie władzy szuka nowej roli, zachowuje się tak, jakby nie potrafił zdecydować, czy chce być lojalnym żołnierzem, czy pretendentem do schedy po Kaczyńskim. Efekt jest groteskowy. Jedni w PiS twierdzą, iż były premier „dosypał do pieca” i robi konkurencję prezesowi. Inni obawiają się, iż do mediów pójdzie przekaz fatalny dla partii: gdy „wszyscy inni łączą się i wybaczają sobie winy, to w PiS dochodzi do awantury nad wigilijnym stołem”.

Ta symbolika jest zabójcza, bo pokazuje partię nie jako monolit gotowy do powrotu do władzy, ale jako zbiór ambicji, urazów i niedokończonych rozliczeń. Spór wokół Morawieckiego narasta zresztą od dawna. „Newsweek” opisał niedawno burzliwe spotkanie władz PiS, w którym – według jednego z polityków – „prawie całe kierownictwo partii było przeciw Morawieckiemu”. Padają słowa ostre jak brzytwa: „To jest przewrót kopernikański. Morawiecki zignorował wezwanie prezesa”.

W tej historii szczególnie wymowna jest nieobecność samego zainteresowanego. Jak relacjonuje źródło „Newsweeka”, Piotr Gliński i Ryszard Terlecki byli „odosobnieni w jego obronie”, a i tak „trudno im było bronić Morawieckiego, którego choćby nie było”. To kolejny obrazek z piaskownicy: ktoś rzuca łopatką, po czym odwraca się plecami, licząc, iż zamieszanie zrobi swoje.

Rzecznik PiS Rafał Bochenek uspokaja, iż „dyskutowano o kwestiach wewnętrznych” i iż „nie zapadły żadne decyzje personalne”. Zapowiada też, iż prezes „będzie chciał niedługo ostatecznie zakończyć dyskusję”. Problem w tym, iż takich zapowiedzi PiS słyszał już wiele, a dyskusje – zamiast się kończyć – tylko się mnożą.

Morawiecki i PiS płacą dziś cenę za lata centralizacji władzy i tłumienia sporów. Gdy zabrakło realnej stawki w postaci rządzenia, konflikty wybuchły z całą siłą. Wigilia, zamiast być momentem wspólnoty, stała się kolejną areną walki. Chłopcy w piaskownicy zajęci są sobą, a wyborcy patrzą z boku i pytają, czy to na pewno drużyna gotowa budować coś więcej niż kruche zamki z piasku.

Idź do oryginalnego materiału