Więźniowie ciemnej triady

1 rok temu

Polityka jest jak wojna. Dlatego coraz bardziej jej nie lubimy


Prof. Krystyna Skarżyńska – psycholog, prowadzi zajęcia na Uniwersytecie SWPS, członkini Rady Programowej Instytutu Spraw Publicznych oraz Międzynarodowego Instytutu Społeczeństwa Obywatelskiego. Specjalizuje się w psychologii politycznej i psychologii społecznej.


Czy nie brzmi to groźnie, iż do polityki ciągną paranoicy?
|
– Ale kto tak mówi i na jakiej podstawie? o ile przez paranoików będziemy rozumieć osoby, które mają psychiatryczną diagnozę uporczywych urojeń, to ze względu na tajemnicę lekarską nikt takich statystyk nie ujawnia. Obserwując zachowania polityków i korzystając z dostępnych wyników badań opinii publicznej na ich temat, mogę powiedzieć, iż dziś ważne miejsca we władzy zajmują osoby przekonane, iż żyjemy w koszmarnym miejscu i czasie, iż wszędzie czają się wrogowie, iż nie ma możliwości współpracy, a relacje społeczne i międzygrupowe mogą być jedynie antagonistyczne. Tak nie jest tylko u nas, podobne zjawiska opisują analitycy polityki w USA, w Europie Zachodniej, w Izraelu, Rosji.

Belgijska badaczka demokracji Chantal Mouffe już 10 lat temu pisała, iż niektórzy politycy (ale i zwykli obywatele obserwujący politykę) myślą o demokracji w formie opartej na sprzeczności interesów. Głównym celem jest walka o władzę, a potem jej utrzymanie, towarzyszy temu traktowanie przeciwników politycznych jak wrogów. Takich, których trzeba nie tylko pokonać w wyborach, ale także zniszczyć im reputację, odebrać szacunek publiczny, czasem majątek. Tak rozumiana polityka dla wielu ludzi jest nie do zniesienia, nic dziwnego, iż dystansują się od niej.

Samo dobro kontra wielkie zło

Co motywuje polityków do takiego myślenia? Że oni są szlachetni, a przeciwnicy do szpiku kości źli?
– Po pierwsze, pewien rodzaj zachwytu nad sobą – iż jesteśmy moralnie czyści, użyję tu słów prezesa Kaczyńskiego, który mówił o sobie w jednym z wywiadów, iż w nim jest „samo dobro”. Przeciwnicy uosabiają samo zło. Takiemu rozumowaniu bardzo często towarzyszą „paranoiczne” elementy w postaci myślenia spiskowego. Widzimy to w sposobie opowiadania o świecie takich polityków jak Donald Trump czy niektórzy liderzy polskiej Zjednoczonej Prawicy. W tego rodzaju myśleniu kluczowym elementem jest przekonanie, iż ja, moja grupa, moja partia, ale to może być też cały naród, jest ofiarą jakiegoś dobrze zorganizowanego, ale ukrytego gdzieś głęboko wrogiego obozu. A ten wróg tylko czeka, żeby pokrzyżować nasze dobre zamiary, zmienić naszą politykę, uderzyć w naszą niezależność, niepodległość.

Oto stan zagrożenia!
– Tak, bo przesadnie dobrej samoocenie (publicznie okazywanej) towarzyszą skrywana niepewność i strach przed porażką. Z jednej strony, mówimy, iż jesteśmy najmądrzejsi, supermoralni, wszystko nam się należy, świat powinien patrzeć na nas, podziwiać i brać przykład. Z drugiej – mamy ciągłe przekonanie, iż jakieś potężne siły zewnętrzne kopią pod nami dołki, źle nam życzą, są tak silne i dobrze zorganizowane, iż nie bardzo można sobie z nimi poradzić.

Niby tacy silni, ale wciąż się chwieją.
– Bo prawda jest taka, iż ci ludzie ani nie są przedmiotem tajnych spisków, ani nie znajdują się w centrum zainteresowania świata. Tymczasem tak myślą osoby, które spiskowe koncepcje tworzą lub przyjmują. Ci wyobrażeni wrogowie chcą skrycie odebrać władzę, nie działają jawnie. A jednocześnie my jesteśmy na tyle przenikliwi, iż widzimy to zło. Oni chcą swoje działania ukryć, a my je wskazujemy palcem. Po prostu widzimy więcej. To daje poczucie kontroli nad złożoną i niepewną rzeczywistością. Choć, dodajmy, niektóre rozpowszechniane teorie spiskowe mogą być puszczane w obieg cynicznie, ich autorzy wcale nie muszą w nie wierzyć.

Wierzą, iż inni uwierzą.
– W tym podejściu do rzeczywistości, paranoicznym czy też bliskim paranoi, iż wszyscy są przeciwko nam, mamy dwa w jednym: z jednej strony, poczucie zagrożenia, z drugiej – poczucie własnej wyższości.

Że inni nam zazdroszczą i z zazdrości chcą nam zaszkodzić.
– Dlatego musimy się bronić. Poza tym my mamy władzę, bo trafnie odczytaliśmy potrzeby naszego narodu. Ci z opozycji są od nas gorsi moralnie, bo są egoistami, spiskują z Zachodem, jeżdżą do Unii… Proszę zobaczyć, jak rozszerza się lista tych „gorszych”, rzekomo szkodzących Polsce – to cała demokratyczna opozycja, ludzie ją popierający, lekarze, sędziowie, pielęgniarki, aktywistki Strajku Kobiet… Mamy listę zdrajców.

Pokażę ci twojego wroga

Jeśli dajemy sobie moralne prawo wyższości i uznajemy, iż tylko my wiemy, czego potrzebuje naród, wtedy nasi przeciwnicy automatycznie stają się wrogami narodu. Można więc zrobić z nimi wszystko.
– o ile ktoś jest wrogiem, który zagraża naszej grupie, to każdy środek przeciwko niemu jest dobry. I ludzie mogą to zaakceptować. Skąd się bierze taka postawa? Otóż badania psychologiczne dowodzą, iż osoby, które mają problem ze złożonością rzeczywistości, z jej zmiennością, wieloznacznością, i gubią się w gwałtownie zmieniającym się świecie, radzą sobie, uciekając w uproszczenia, schematy. Tłumaczą sobie świat w sposób najprostszy, dzieląc na swoich i obcych, przyjaciół i wrogów. To ułatwia im funkcjonowanie i daje złudne poczucie bezpieczeństwa.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 7/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Idź do oryginalnego materiału