Wielkie protesty przeciwko państwowej inwestycji. „Łzy w oczach ludzi”

1 godzina temu

Wszyscy zgadzają się z tym, iż droga musi powstać. Jednak sześć wariantów budowy S7 na odcinku Kraków-Myślenice, zaproponowanych przez GDDKiA, spotkało się z niezadowoleniem od wsi, przez osiedla, aż po krakowski magistrat. Ludzie organizują się, spotykają, wywieszają banery, blokują zakopiankę i tłumnie protestują pod krakowską siedzibą GDDKiA.

S7 ma połączyć Gdańsk z Rabką-Zdrojem, a dalej z Chyżnem i na Słowację, bo to część europejskiego korytarza transportowego sieci TEN-T, łączącego Bałtyk ze Słowacją i Węgrami.

Będzie najdłuższą ekspresówką w Polsce, mierzącą 725 km. Do wykonania zostały cztery odcinki, w tym odcinek Kraków-Myślenice. 3 listopada 2025 roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przedstawiła (po przeanalizowaniu 3288 możliwości) propozycję sześciu wariantów przebiegu tego odcinka – wszystkie zaczynają się na południu Krakowa, na A4, po czym biegną przez gminę Mogilany, gminę Świątniki Górne albo gminę Siepraw i dalej na południe, kończąc się w Myślenicach.

Ruszam w drogę po kolejnych miejscach, przez które może biec S7. Rozmawiam z mieszkańcami, pytam eksperta, uwagi na bieżąco konfrontuję z odpowiedzialną za inwestycję GDDKiA, by na końcu tej drogi słuchać pod jej siedzibą, jak ludzie skandują: „Nie dla S7!”.

„Nie sądziłem, iż zostanę zamknięty w krzyżowym ogniu autostrady i ekspresówki”

Ulica Blacharska położona jest na południu Krakowa w Kosocicach, będących częścią dzielnicy Swoszowice. Przy drodze szutrowej stoją domy starsze i nowsze, wszystkie bez kanalizacji, niektóre bez podpiętej wody. Ludzie mówią tu, iż żyją w zapomnianym rejonie Krakowa. Słychać szczekanie psów i samochody pędzące położoną prawie na wyciągnięcie ręki autostradą A4.

– Każdy z zaproponowanych wariantów zakłada rozpoczęcie drogi na południu Krakowa. Miasto od lat podejmuje szereg działań skupionych na walce z hałasem i polepszeniu powietrza, a tymczasem GDDKiA funduje nam drogę ekspresową – mówi Piotr Cygan z komitetu mieszkańców „NIE dla S7 przez Kraków”, gdy stoimy na wiadukcie nad A4. – Tam dalej jest węzeł wielicki, na którym często są wypadki. Bliżej nas miałby powstać węzeł Kraków Blacharska. Obawiamy się, iż wtedy wypadków będzie jeszcze więcej.

Z danych Komendy Miejskiej Policji w Krakowie wynika, iż na węźle wielickim w ciągu ostatnich blisko czterech lat miały miejsce 42 kolizje drogowe i 1 wypadek (2022 – 9 kolizji, 2023 – 1 wypadek i 2 kolizje, 2024 – 17 kolizji, 2025 do 23.11 – 14 kolizji).

Zjeżdżamy w dół, w stronę domów. Piotr Cygan wraz z żoną kupili tu działkę w 2011 roku. Dom postawili trzy lata później. Mieszkają z dwójką dzieci. Hałas autostrady im nie przeszkadza, bo – jak mówią – w centrum Krakowa było głośniej. Lubią też to, iż wsiadają w samochód i po chwili są na A4, skąd mogą jechać w Polskę.

– Nie sądziłem jednak, iż zostanę zamknięty w krzyżowym ogniu autostrady i ekspresówki – mówi Piotr Cygan.

Południe Krakowa – Piotr Cygan pokazuje miejsce, w którym ma być zjazd z autostrady A4 w okolicy ulicy Blacharskiej. Fot. Anna Wyrwik

Siedzimy w kuchni przy kawie i rozmawiamy o rozwiązaniach drogowych w aglomeracji śląskiej, w Trójmieście, w Warszawie, wszystkich – według Piotra Cygana – lepszych od tych w Krakowie, gdzie od poniedziałku do piątku tworzą się korki i w weekendy też.

– Budowa każdego z zaproponowanych wariantów te korki powiększy – uważa Piotr Cygan. – Nie rozumiem, dlaczego nie pozwala się dokonać analiz i modelowania w oparciu o aktualną metodykę, by wyznaczyć punkty węzłowe dla wyprowadzenia nowej trasy, o co prosiliśmy komisję infrastruktury w Warszawie już w 2023 roku. STEŚ [studium techniczno-ekonomiczno-środowiskowe – przyp. red.] wymaga wariantów różnej długości trasy, przebiegających z różnych stron obszaru, ponieważ w przeciwnym razie nie da się porównywać i konsultować. Tymczasem mamy jeden wariant południowy w sześciu przebiegach od A do F.

W rejonie ewentualnej budowy nowego węzła, czyli okolicy ul. Blacharskiej, stoi kilkanaście domów i większość z nich w momencie budowy zostanie wyburzona.

– Co nam pozostanie? – pyta Piotr Cygan, patrząc przez okno. – Wynieść się albo mieszkać zaraz przy ekspresówce.

– Czy ma pan plan awaryjny?

– Nie myślę o planie awaryjnym i nie chcę doprowadzić do sytuacji, w której będę go potrzebował. Jeżdżę po zebraniach i widzę łzy w oczach ludzi, którzy urodzili się na tych terenach i nie wyobrażają sobie przeprowadzki. To są ludzkie tragedie. Młodzi dostaną pieniądze i zbudują domy gdzie indziej, a starsi okupią to pewnie chorobami albo szybkim zejściem z tego świata. Dramatem jest, iż Państwo pozwoliło wcześniej zabudowywać te tereny, a teraz forsuje budowę drogi opartej na absurdalnych założeniach projektowych, gdzie kryteria przestrzenno-społeczne ważą jedynie 15 proc. Więcej ważą kryteria ekonomiczne, środowiskowe i transportowo-ruchowe. Proporcje powinno się stanowczo odwrócić i dopiero po tym uruchomić analizę wielokryterialną STEŚ.

Południe Krakowa – ul. Blacharska. Fot. Anna Wyrwik

„Pamiętajmy, iż są alternatywy”

– Droga S7 jest istotna dla całego kraju i nie ma wątpliwości, iż powinna być drogą ciągłą. Jest planowana od dawna i miała przebiegać wzdłuż zakopianki. Dopiero w 2022 roku pojawiły się inne opcje – mówi Grzegorz Miąsko, architekt, członek zarządu Stowarzyszenia RatujMY Dolinę Wilgi.

„Kraków – ponadmilionowa metropolia, jedno z największych miast dużego państwa Unii Europejskiej – ma tylko jeden dwujezdniowy wyjazd na południe” – czytamy na stronie GDDKiA.

Ten wyjazd to zakopianka, na której jest wiele rodzajów ruchu (lokalny, aglomeracyjny, regionalny, tranzytowy i turystyczny). Niemal cała zakopianka ma już status drogi ekspresowej, ale jej odcinek między Krakowem i Myślenicami to DK7, a dokładniej „droga o największym natężeniu ruchu spośród wszystkich dróg krajowych w Polsce” – codziennie przejeżdża nią ponad 75 tys. Powoduje to korki, a wiele samochodów zjeżdża na drogi lokalne, co – jak pisze GDDKiA – „jest niezwykle niebezpieczne i uciążliwe dla mieszkańców”.

O komentarz proszę rzecznika prasowego krakowskiego oddziału GDDKiA, Kacpra Michnę.

– Remont zakopianki zakładałby z definicji, iż utrzymujemy dwa pasy ruchu w każdym kierunku. Takie rozwiązanie już dziś jest nieefektywne, co świetnie widzą kierowcy jadący tą trasą. Wybór tej opcji oznaczałby, iż w praktyce wyjazd na południe Krakowa byłby stale zakorkowany – tłumaczy. – Przeanalizowaliśmy ponad trzy tysiące wariantów, od węzła Skawina po Niepołomice. Badania, analizy i prognozy jednoznacznie wskazują, iż te warianty są najbardziej racjonalne. Wyjaśniliśmy już, dlaczego inne nie zostały rekomendowane do dalszych prac.

Grzegorz Miąsko nie zgadza się z tym, przypominając, iż STEŚ miał zawierać również warianty po stronie wschodniej i zachodniej Krakowa oraz właśnie gruntowną analizę przebudowy Zakopianki. Tymczasem zawiera sześć wariantów położonych blisko siebie i przebiegających przez gęsto zaludnione tereny.

– Są to warianty korzystne dla GDDKiA, ale niekorzystne pod względem społecznym i dlatego tak dużo protestów – mówi. – Pamiętajmy, iż są dla nich alternatywy. Nie najlepsza, ale najmniej inwazyjna opcja to powrót do pierwotnego planu, według którego S7 miała przebiegać po śladzie obecnej zakopianki. Wzdłuż niej są rezerwy terenowe, zabezpieczone w planach miejscowych wszystkich gmin na budowę drogi ekspresowej. Pod tym kątem są tam ustawione tereny przemysłowe i mieszkalne. Ludzie, którzy na nich mieszkają, od wielu lat zdają sobie sprawę, iż będzie tam rozbudowana droga. Przy inwestycji o tak dużym oddziaływaniu zmiana przebiegu musi być poparta dogłębnymi analizami ze strony GDDKiA.

Protest pod GDDKiA w Krakowie (01.12.2025). Fot. Anna Wyrwik

Według GDDKiA poprowadzenie drogi po innej stronie miasta nie ma sensu, gdyż będzie to za daleko i kierowcy i tak wybiorą wtedy DK7. Pytam też, czemu nowa trasa ma być budowana w mieście, w tym o zarzut, iż to niedobrze wpłynie na jakość powietrza.

– Trasa S7 ma wyprowadzić ruch z obwodnicy Krakowa (autostrada A4). Nie planujemy jej poprowadzenia „do wewnątrz” obwodnicy (do centrum miasta) tylko „na zewnątrz” (na południe) – odpowiada Kacper Michna. – Autostrada A4 od kilkudziesięciu lat biegnie w granicach administracyjnych Krakowa. W Dzielnicy X Swoszowice A4 jest już prawie od ćwierćwiecza.

Tyle że, jak mówi Grzegorz Miąsko, A4 powstała ponad 20 lat temu i od tego czasu Kraków poprzez rozbudowę na południu dawno ją przekroczył.

– A4 przestała być typową drogą tranzytową, bo jest chętnie wykorzystywana przez mieszkańców Krakowa do ruchu lokalnego i dlatego mamy tak gigantyczne korki na zjazdach do miasta. Prowadzenie kolejnej drogi szybkiego ruchu przez aglomerację to nieporozumienie. Takich rzeczy się po prostu nie robi. Ideą dróg szybkiego ruchu jest prowadzenie ich poza terenami zurbanizowanymi z węzłami, które umożliwiają bezpieczny wjazd do miasta.

„Uciekliśmy przed smogiem, a teraz smog chce przyjść do nas”

Jedziemy dalej.

W Mogilanach, gminie graniczącej od południa z Krakowem, konkretnie we wsi Włosań mieszka Piotr Gruszczyński. Przeprowadził się tu trzy lata temu z żoną i z dziećmi, ponieważ chory na astmę starszy syn nie był w stanie znieść krakowskiego smogu.

– Szukaliśmy działki przez trzy miesiące, pamiętając o niepisanej zasadzie, iż aby uniknąć smogu, trzeba przenieść się za minimum trzy górki od Krakowa. Zaraz po przeprowadzce syn przestał kaszleć w nocy i nie musi już zażywać leków.

Dom pachnie nowością, jest taras, na którym rodzinnie jedzą śniadania, dalej mały basen i boisko, bo syn trenuje piłkę, oraz grządki pomidorów i truskawek.

– Gdybym wiedział o planach budowy S7, nie budowałbym tu domu. Uciekliśmy przed smogiem, a teraz smog chce przyjść do nas – żali się Piotr Gruszczyński.

Gminy Mogilany dotyczą wszystkie warianty proponowane przez GDDKiA, a jego działki trzy – D, E i F.

– Jeden idzie przez mój dom, a dwa obok – mówi Piotr Gruszczyński. – Wyobraża sobie pani, iż dam dziecku truskawkę z ogródka znajdującego się obok ekspresówki?

Na zdjęciu: Piotr Gruszczyński. Fot. Anna Wyrwik

„Przecięcie użytku ekologicznego Dolina Wilgi jest niezgodne z prawem”

Smog jest jednym z głównych argumentów mieszkańców gminy Mogilany, które zawarli, wraz z mieszkańcami Krakowa i gmin ościennych, w oświadczeniu protestacyjnym.

– Wszystkie zaproponowane warianty są złe, biegną w złym miejscu i nie są poparte rzetelnymi analizami. STEŚ jest wydmuszką, która ma za zadanie przykryć wybraną wcześniej trasę na podstawie nieznanych nam kryteriów i intencji – mówi Jakub Iskrzak, mieszkaniec wsi Lusina w gminie Mogilany, jeden z koordynatorów protestu.

W oświadczeniu czytam, iż „protest nie wynika jedynie z obawy o własne domy, ale z troski o bezpieczeństwo, zdrowie i ekonomię całego regionu”. Prócz argumentów dotyczących „źle zaplanowanych węzłów”, tego, iż „proponowane trasy mają być włączone w już zakorkowaną autostradę A4” czy „ignorowania zagrożeń geologicznych”, są tu też argumenty ekologiczne, w tym: „budowa na terenach zalewowych (Dolina Wilgi) drastycznie zwiększy ryzyko powodziowe dla samego miasta Krakowa”.

Pytam GDDKiA o Dolinę Wilgi.

– Przebiegi w sąsiedztwie użytku ekologicznego „Dolina Wilgi” zostały poprowadzone tak, żeby dolinę omijać lub przekraczać w sposób bezkolizyjny (długie przęsła, brak podpór w korycie, zachowana ciągłość doliny i migracji) – mówi Kacper Michna i zaznacza, iż w pakiecie środków minimalizujących oddziaływanie na ten teren GDDKiA zakłada przejścia dla zwierząt, ciągłość korytarzy migracji zwierząt, ekrany akustyczne o obniżonej kolizyjności dla ptaków i odpowiednie zarządzanie światłem.

– Kompletna hipokryzja – denerwuje się Grzegorz Miąsko. – Warianty B, C i F przecinają użytek ekologiczny Dolina Wilgi, a użytek ekologiczny to forma ochrony przyrody, której przecięcie jest możliwe w dwóch przypadkach: jeżeli nie mamy rozwiązań alternatywnych oraz jeżeli wymaga tego bezpieczeństwo społeczeństwa. Mamy rozwiązania alternatywne i nie ma niebezpieczeństwa. Dlatego warianty B, C, F zaproponowane przez GDDKiA są niezgodne z Ustawą o ochronie przyrody i nie wyraża na nie zgody ani Rada Miejska w Wieliczce, ani Starostwo Powiatu Wielickiego, które powołały ten użytek. Dochodzi jeszcze jedna sprawa, a mianowicie fakt, iż mamy tu kilkadziesiąt gatunków zwierząt objętych ścisłą ochroną, a według Ustawy o ochronie przyrody siedlisk takich gatunków nie można niszczyć, a wręcz należy stwarzać im jak najlepsze możliwości rozwoju. GDDKiA proponuje rozwiązania niezgodne z prawem.

„Jeżeli pomyślę sobie, iż miałabym stąd gdzieś iść…”

Jedziemy dalej.

Banery „Nie dla S7” wiszą przed każdym domem przy ul. Kwiatowej w przysiółku Łysa Góra, w Sieprawiu, gminie położonej ponad 20 km na południe od Krakowa. Warianty A, B i C przewidują, iż to w Łysej Górze nowa droga miałaby połączyć się z budowaną Beskidzką Droga Integracyjną (BDI), czyli S52, która połączy Bielsko-Białą z Głogoczowem (położonym na zachód od Sieprawia, na południe od Mogilan) i następnie dojdzie do S7. Plany nie przewidują zjazdu do Sieprawia ani z S7, ani z BDI. W przypadku budowy drogi mieszkańcy z niej nie skorzystają. I budowy w ogóle nie chcą, bojąc się wysiedleń.

Baner wisi też przed domem Eweliny, w którym spotykam się z nią i jej sąsiadkami z Kwiatowej.

– Nie mogę dojść do siebie – mówi Ewelina. – Gdy ludzie mówią, iż dostanę odszkodowanie, denerwuję się. Nie chcę pieniędzy! One nie wynagrodzą utraty poczucia bezpieczeństwa moich dzieci ani zniszczenia pięknych terenów. Chcę mieszkać w domu, który wyremontowałam własnymi rękoma.

Ewelina mieszka z mężem i dwoma synami na piętrze, a na parterze mieszka jej ojciec. Siedzimy w nowo wyremontowanym salonie i słuchamy życiowych historii. Ewelina mieszka tu od urodzenia. Wspomina przygody z dzieciństwa w pobliskim lesie, imprezy nastoletnie w nieistniejącej już dyskotece Kilimandżaro i tych samych sąsiadów od zawsze.

Jej rodzice zamieszkali w Sieprawiu w latach 80. po wysiedleniu z pobliskiej Drogini, która w 1986 roku została zalana przez Jezioro Dobczyckie, zbiornik retencyjny, dostarczający dziś większość wody pitnej dla Krakowa.

Na zdjęciach: mieszkanki Sieprawia. Fot. Anna Wyrwik

– Od czego tu zacząć? – zastanawia się Marta, która dzieciństwo spędziła w Drogini. – Mieszkaliśmy z rodzicami i ośmiorgiem rodzeństwa w domu z kuchnią i jednym pokojem. Potem nas wykurzyli i przenieśliśmy się do Sieprawia. Od 45 lat mieszkam w tym samym domu.

Marta co roku robi w Sieprawiu szkopkę bożonarodzeniową i – jak mówią jej sąsiadki – co roku powtarza, iż robi ją po raz ostatni.

– Może faktycznie ta będzie ostatnia… – martwi się Sylwia.

Ona z kolei mieszka w domu z 1865 roku jako piąte pokolenie, a jednym z poprzedników był jej wujek Stanisław Pyrdek, okoliczny malarz-amator. Po jego śmierci okazało się, iż prawie w każdym sieprawskim domu wisi jakiś jego obraz.

– o ile pomyślę sobie, iż miałabym stąd gdzieś iść… – głos Sylwii się załamuje. – Nie chcę… Nie dopuszczam do siebie takiej myśli.

– Mówią, iż tyle hałasu o Łysą Górę, ale to jest nasze miejsce na ziemi – mówi Krystyna. Też mieszka po sąsiedztwie, w domu, w którym mieszkała jej babcia, jej mama, a teraz mieszkają jej dzieci i wnuki. – Jedna z opcji zakłada, iż innych wysiedlą, ale mój dom zostanie. I co? Sama tak zostanę z ekspresówką za oknem?

Sąsiadki mówią o dzieciach, które pytają, co z nimi będzie, i o tym, co tu w ogóle zostanie.

– Hałas, spaliny i zniszczone życie całej społeczności – podsumowuje Ewelina.

„Oczekujemy rzetelnej analizy”

Rozmawiam z radnym gminy Siepraw Krystianem Królem.

– Przedstawione warianty A, B i C są całkowicie nieakceptowalne dla mieszkańców naszej gminy, ponieważ ingerują w zwarte tereny zabudowy na odcinku ok. 2,3 km – mówi. – Do wysiedlenia jest ponad 300 osób, do wyburzenia ok. 65 domów. Część z tych osób w latach 80. straciła swoje domy w Drogini. Po tamtym wywłaszczeniu odbudowali życie i dorobek w Sieprawiu, a dziś ponownie mogą wszystko stracić. Warto też zaznaczyć, iż na tym terenie jest wiele domów nowo wybudowanych bądź jeszcze w budowie, a Starostwo Powiatowe wciąż wydaje pozwolenia.

Krystian Król mówi, iż na planach droga przecina ważne obszary przyrodnicze i rekreacyjne, skupiska dzikich zwierząt, pomniki przyrody, choćby skałę Kopytko, z którą związanych jest wiele lokalnych legend, a także kapliczki i krzyż.

– Siepraw oczekuje rzetelnej analizy, bo aktualna w mojej ocenie taka nie jest, czego dowodem fakt, iż liczbadomów znajdujących się w planowanym pasie S7 jest większa niż na planach GDDKiA.

O różnicy w liczbie domów pomiędzy planami a rzeczywistością słyszę wszędzie. Pytam o to GDDKiA.

– Nasze propozycje zostały naniesione na podkłady mapowe, stworzone na podstawie aktualnych danych Geoportalu i Bazy Danych Obiektów Topograficznych, które rzeczywiście nie mają wszystkich budynków, ale to nie one były podstawą naszych analiz – tłumaczy Kacper Michna.

„Jestem za budową S7”

To teraz posłuchajmy osób, które popierają budowę S7.

– Jestem za budową w każdym wariancie – mówi Marcin Ożog, mieszkaniec wsi Zawady w gminie Myślenice, przez którą przechodzą dwa warianty, w tym jeden przez rodzinną działkę, gdzie mieszkał jako dziecko, i tę, na której mieszka obecnie. – Patrząc na mapę Polski, widzę, iż najwięcej miejsc pracy i najlepsze zarobki są tam, gdzie jest najwięcej połączeń drogowych. Zresztą nie tylko w Polsce.

Marcin Ożog pracuje jako kierowca ciężarówki. Przez lata jeździł po Europie.

– Po pierwsze jestem za rozwojem regionu, a po drugie za odkorkowaniem obwodnicy Krakowa, która na odcinku między początkiem zakopianki a zjazdem na A4 jest po obu stronach często niedrożna.

Pytam, czy nie byłoby mu żal domu i sąsiadów, przytaczając argumenty osób przeciwnych budowie S7 w obecnych wariantach.

– Rozumiem ich, ale zdaję sobie sprawę, iż to kwestia jednego pokolenia, które poniesie koszt – mówi. – Nie tylko ja mam dom na planowanej trasie. Przez nowo wybudowany dom mojej siostry przechodzi inny wariant. Rozumiem przykre uczucie bycia wysiedlonym, ale żyjemy w zurbanizowanym i gęsto zaludnionym regionie, w którym nie da się zbudować trasy bez ofiar. Wolałbym już dostać pieniądze i zostać wysiedlony, niż zostawiony obok nowej trasy.

Kolejnym zwolennikiem S7 jest Robert Piątkowski z gminy Sułkowice, która nie znajduje się w żadnym wariancie, ale zaznacza on od razu, iż gdyby się znajdowała, to też byłby za i nie byłoby dla niego problemem przeprowadzić się.

– Oczywiście ludzie powinni dostać godne warunki wykupu ziemi, by mieli szansę na nowy start – mówi.

A dlaczego popiera budowę S7?

– Bo to konieczność. Będzie lepszy dojazd do Krakowa, rozładuje korki, będzie bezpieczniej niż na obecnej DK7. Dużo ludzi skorzysta z tej drogi. Koszty społeczne niestety będą, ale gdziekolwiek by coś nie powstawało, są protesty. Mam wrażenie, iż w Polsce jest spycholandia, czyli byle tylko dotknęło sąsiada, a nie mnie.

„Protestujemy razem”

Pojechałabym dalej, ale tymczasem 1 grudnia wszyscy przyjechali do Krakowa, by protestować przed siedzibą GDDKiA przy ul. Mogilskiej 25.

– Mieszkańcy Krakowa masowo przesiedlali się na spokojne i zielone tereny na południu miasta – mówi do mikrofonu przewodzący protestowi Piotr Cygan, ten sam, z którym piłam kawę w jego kuchni na ul. Blacharskiej. – Urzędy Wieliczki, Mogilan, Świątnik czy Sieprawia były masowo zalewane wnioskami o pozwolenia na budowę i tworzyły miejscowe plany zagospodarowania terenu, by móc ludziom te pozwolenia sprawnie wydawać. Gdyby wtedy pojawiła się informacja o drodze S7 między Krakowem i Myślenicami, urzędy trzymałyby w planach rezerwy na tę trasę. Dziś ta spokojna przestrzeń do życia ma zostać zmieniona na przestrzeń rozjechaną buldożerami!

Rozmawiam z Marcinem Zawrotniakiem z Myślenic, gdzie nowy odcinek S7 miałby się kończyć. Pięć z sześciu zaproponowanych wariantów przebiega przez dzielnicę mieszkalną Górne Przedmieście, w tym przez jego dom, a na jego działce miałby być wjazd do tunelu.

– Mieszkam z żoną i dwójką dzieci. Dom oddaliśmy do użytku dwa lata temu. Pozwolenie na budowę było wydane pięć lat temu. Wybraliśmy to miejsce, bo nie chcieliśmy mieszkać przy drodze szybkiego ruchu.

– Co pan zrobi, jeżeli dojdzie do budowy?

– Nie mam bladego pojęcia. Nie rozumiem, dlaczego S7 może omijać inne miasta w Polsce, a nie może ominąć Myślenic.

Protest pod GDDKiA w Krakowie (01.12.2025). Fot. Anna Wyrwik

Ludzie skandują „Nie ma zgody na S7!”, gwiżdżą w gwizdki, dmuchają w trąbki, kręcą ręcznymi syrenami alarmowymi. Wśród transparentów są: „Chcą nam wymazać gminę Mogilany z mapy!!!” i „Stop dla S7. Gmina Siepraw”.

Transparent „Nie dla S7 przez południe. Protestujemy razem” wspólnie trzymają przedstawiciele różnych opcji politycznych, w tym poseł KO Dominik Jaśkowiec, burmistrz Myślenic Jarosław Szlachetka z PiS-u, wicewojewoda małopolski Ryszard Śmiałek z Nowej Lewicy oraz prezydent Krakowa Aleksander Miszalski i Łukasz Gibała, jego kontrkandydat w poprzednich wyborach. Chyba pierwszy raz stoją po tej samej stronie barykady.

Pytam prezydenta o stanowisko Krakowa.

– W 2022 roku poprzedni prezydent powołał zespół, który jasno powiedział, iż S7 nie powinna przechodzić przez Kraków – mówi. – Po pierwsze generuje to dodatkowy ruch na A4, a obwodnica jest już wystarczająco zakorkowana. Po drugie przecina na pół zieloną, uzdrowiskową i sypialną dzielnicę Swoszowice. Piszemy pisma protestacyjne do GDDKiA i ministerstw. Jestem w stałym kontakcie z członkami rządu, którym tłumaczę naszą sytuację. STEŚ został rozpisany tak, a nie inaczej na polecenie byłego ministra infrastruktury [w rządzie Mateusza Morawieckiego – przyp. AW] Andrzeja Adamczyka. Mówiliśmy już wtedy, iż zbytnio ogranicza warianty i będą protesty. Mam nadzieję, iż ministerstwo i GDDKiA wycofają się z tych wariantów i zlecą kolejne analizy albo powrócą do koncepcji rozbudowy zakopianki.

Protest pod GDDKiA w Krakowie (01.12.2025). Fot. Anna Wyrwik

Kacper Michna z GDDKiA kilkukrotnie podkreśla, iż sześć wariantów to tylko propozycje.

– Dziś nie można w żaden sposób powiedzieć, który wariant jest najbardziej prawdopodobny. Jesteśmy dopiero na początku procesu. Czekają nas konsultacje społeczne. Być może wariant, który zostanie wybrany, to jeden z tych, które opublikowaliśmy. Być może będzie to jeden z tych wariantów skorygowany po spotkaniach z mieszkańcami, a być może będzie to zupełnie nowy wariant – mówi i zapewnia mnie, iż GDDKiA „zawsze wychodzi do protestujących”.

Protestujący tymczasem krzyczą „Gdzie jest dyrektor?”, ale dyrektor krakowskiego oddziału GDDKiA Maciej Ostrowski, o którego im chodzi, nie wychodzi. Wychodzi Robert Jakubiak, zastępca dyrektora ds. inwestycji. Mówi o trwających konsultacjach i iż opinie mieszkańców zostaną przekazane Ministerstwu Infrastruktury.

– Prowadzę proces, by zrozumieć, czy jest możliwość przeprowadzenia trasy… – mówi Robert Jakubiak, a ludzie go zagłuszają: „Nie ma możliwości!”. – Przygotujemy dokumentację, ale to jest dopiero początek drogi.

Potem do dziennikarzy Robert Jakubiak mówi jeszcze:

– Wspólnie spróbujemy wypracować rozwiązanie, które ministerstwo mogłoby przeanalizować, na które złożą się suche fakty, które mówią, iż tędy można przeprowadzić drogę, oraz obawy społeczeństwa, które też musimy wziąć pod uwagę.

Idź do oryginalnego materiału