Miało być wielkie święto, pokaz siły i jedności przed wyborami. Karol Nawrocki — nowa twarz PiS, promowany z zapałem przez partyjną górę — miał właśnie w Łodzi zaprezentować się jako nadzieja obozu Kaczyńskiego. Tymczasem zamiast atmosfery triumfu, w łódzkich strukturach partii czuć głównie nerwowość, zniechęcenie i wstyd. Bo na zaplanowany na weekend wiec… nie ma chętnych.
Jak wynika z naszych informacji, miejscowych działaczy trzeba ściągać niemal siłą, a ci spoza regionu są mobilizowani pod groźbą „konsekwencji partyjnych”. — Dzwonią z zarządu okręgu, wypytują, czy jedziemy. Jak ktoś się wykręca, to słyszy, iż może mieć potem problem z listą albo z miejscem w spółce — mówi nam jeden z działaczy PiS z województwa łódzkiego. — Atmosfera jest paskudna. Oficjalnie wszyscy się uśmiechają i mówią, iż jest super. Ale w rzeczywistości u nas nikt nie wierzy, iż Nawrocki ma jakiekolwiek szanse — dodaje zrezygnowany polityk, który pamięta jeszcze czasy Porozumienia Centrum. Problemem nie jest tylko brak entuzjazmu, ale także… pieniędzy. Wbrew opowieściom o „partii sukcesu”, budżet PiS-owskich eventów świeci dziś pustkami. — Każą ludziom organizować transport na własną rękę, a to kosztuje. A przecież nie każdy ma ochotę wykładać ze swojej kieszeni, żeby robić frekwencję na imprezie, na którą sam by nie poszedł — słyszymy od kolejnego źródła w strukturach partii.
Do Łodzi mają być więc dowożeni działacze z całej Polski. Ale i tu mobilizacja idzie jak po grudzie. — Próbują podbijać liczby młodzieżówką i osobami z instytucji, które mają „dobrowolnie” pojawić się na miejscu. Ale wiadomo, jak jest — jak się przyjedzie, to może potem będzie łatwiej o dotację, o kontrakt, o zatrudnienie kogoś w radzie nadzorczej — mówi jeden z działaczy z Podlasia. „Wielka smuta” — tak określają sytuację choćby partyjni sympatycy, którzy jeszcze niedawno wierzyli, iż Nawrocki może coś w tej kampanii ugrać. Dziś słychać tylko zgrzytanie zębów i ciche pytania: „Po co to wszystko?”, „Kto za to odpowie?”, „Ile jeszcze takich żenujących akcji przed nami?”.
Kaczyński liczył na pokaz siły, ale Łódź szykuje się raczej na pokaz bezsilności. A Nawrocki? choćby jeżeli stanie na scenie w świetle reflektorów, może się okazać, iż jedynymi, którzy naprawdę przyszli z własnej woli, będą dziennikarze. I to ci nieprzychylni. Cóż, jak mawiają sami PiS-owcy po cichu: „Za darmo, to choćby do zdjęcia z Karolem nie chcą się ustawiać”.