Wielka improwizacja. Rozmowa z prof. RAFAŁEM CHWEDORUKIEM

5 miesięcy temu

– Pod koniec lat 80., gdy kraj znajdował się w ogromnym kryzysie, „Solidarność” nie była już znaczącą siłą. Jednak komuniści postanowili podzielić się z nią władzą.

– W Związku Radzieckim całkowicie nie udał się eksperyment budowania społeczeństwa konsumpcyjnego, Moskwa przegrywała też gospodarczo wyścig zbrojeń. Wybory czerwcowe odbyły się po negocjacjach Gorbaczowa z Reaganem (Genewa 1985, ReykjavÍk 1986 – przyp. autora) i po porozumieniu zawartym przez Jaruzelskiego z Rockefellerem (1985). Karty były więc rozdane, do tego obie strony były bardzo osłabione. Gdyby „Solidarność” nie usiadła wówczas do rozmów z władzą, to wcześniej czy później usiadłby kto inny: Solidarność Walcząca, KPN, anarchiści, PPS Ikonowicza, Federacja Młodzieży Walczącej.

– Już po wprowadzeniu stanu wojennego niektórzy ekonomiści, także związani z władzą, proponowali, przy zachowaniu politycznego monopolu PZPR, wprowadzić rynkowe zasady w gospodarce, tak jak to zrobiono w Chinach.

– Biorąc pod uwagę skalę, bardziej pasowałby przykład Korei Południowej. Pamiętajmy jednak, iż Jaruzelski nie był generałem Parkiem (prezydent Korei). Nie mógłby sobie pozwolić na strzelanie do ludzi z taką częstotliwością i efektem jak Park, gdy z żelazną konsekwencją wprowadzał rynkowe reformy (prezydenta zastrzelił szef jego wywiadu – przyp. autora). Komuniści nie mieli siły i poparcia społecznego pozwalającego na przeprowadzenie reform, które musiałyby doprowadzić do zubożenia całych grup społecznych, co obserwowaliśmy od 1990 roku. Dlatego często uważa się „Solidarność” z 1989 roku za grupę bardzo naiwnych polityków, którzy prawdopodobnie nie zdawali sobie do końca sprawy, jakie problemy, wstrząsy społeczne czekają ich po przejęciu władzy i zwróceniu się ku Zachodowi.

– Czy podczas obrad Okrągłego Stołu opozycja mogła uzyskać więcej?

– Z całą pewnością więcej mogła ugrać władza. Przede wszystkim przegrała kwestię ordynacji wyborczej do Senatu. Zgoda na coś, co przypominało JOW-y (jednomandatowe okręgi wyborcze), automatycznie wprowadzała mechanizm plebiscytu, który władza musiała przegrać. Do tego podziały, które istniały w szeroko rozumianej „Solidarności” i ujawniły się około 1992 roku, mogły się zacząć już w roku 1989. Pomysł z listą krajową był dobry, pod warunkiem iż nie byłoby w nim bariery 50 proc. głosów. Pamiętajmy, iż na Ziemiach Północnych i Zachodnich, poza wielkimi miastami, w czerwcowych wyborach władza nie wypadła źle. Za to ekipa Wałęsy zyskała 150 proc. tego, co było możliwe, zdobywając kilka tygodni po wyborach czerwcowych władzę i stosunkowo gwałtownie także resorty siłowe.

Idź do oryginalnego materiału