Więcej Jacka Kurskiego – forma Kaczyńskiego martwi coraz bardziej

2 miesięcy temu

Przyszedł taki czas, w którym nie tylko „Gazeta Wyborcza” i TVN24 ostro krytykują Jarosława Kaczyńskiego, ale takie głosy coraz częściej wydobywają się z ust członków partii PiS i wyborców. Czy wypada się temu dziwić? Niekoniecznie! Ostatnie posunięcia prezesa PiS mogą podwójnie niepokoić. Fakt, iż polityk popełnia błędy, choćby kardynalne, nie jest niczym nowym, wszyscy wielcy wcześniej, czy później się potykają o własny geniusz. Gorzej gdy z błędów nie wyciąga się żadnych wniosków, a najgorzej, gdy wnioski są całkowicie nietrafione.

Coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje, iż Jarosław Kaczyński wpadł w spiralę błędów i jednocześnie uważa ten stan za działanie ze wszech miar adekwatne. Dobitnym tego przykładem jest kompletny chaos wokół wybory kandydata na prezydenta, ale to tylko jeden z wielu problemów. O tym jakie PiS popełnił błędy, które doprowadziły do utraty władzy, spisano wiele ksiąg, chociaż minął zaledwie rok, sęk w tym, iż żadna pozycja nie była autorstwa prezesa partii, ani jego najbliższych współpracowników. Dlatego też całe to towarzystwo żyje w przekonaniu, iż wszystko jest w najlepszym porządku, za nic nie trzeba przepraszać i tym bardziej cokolwiek poprawiać. Dotyczy to także człowieka od lat przecenianego przez prezesa PiS i jest nim Jacek Kurski.

Premier Mateusz Morawiecki wprost wskazał na Jacka Kurskiego i jego toporną propagandę, jako bezpośrednią przyczynę utraty władzy przez obóz „Zjednoczonej Prawicy”. Wprawdzie można tę wypowiedź traktować na zasadzie „przyganiał kocioł garnkowi”, niemniej Kurski i jego wersja TVP z całą pewnością doprowadziły do rekordowej frekwencji w wyborach parlamentarnych, co dało zwycięstwo „koalicji 13 grudnia”. Zamiast kary Jacek Kurski dostał o Jarosława Kaczyńskiego nagrodę i wylądował na „biorącym miejscu” listy PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wcześniej specjalista od kampanii wyborczych wyprodukował cały elaborat dlaczego „Zjednoczona Prawica” straciła władzę i obciążył w nim wielu, poza sobą, po czym zaliczył spektakularną porażkę.

Kurski nie tylko nie dostał się do PE, ale jeszcze uzyskał fatalny wynik i wylądował dopiero na szóstym miejscu. Była to kolejna podpowiedź dla Jarosława Kaczyńskiego, który forsował wiele innych nietrafionych nazwisk, w tym Czarneckiego i Karskiego i wszyscy odpali w wyścigu wyborczym. Wydawało się, iż po tylu sygnałach ostrzegawczych prezes PiS w końcu zrozumiał, iż powtarzanie tych samych czynności przynoszących ten sam katastrofalny skutek, bynajmniej nie jest przejawem genialnej strategii, ale czegoś wręcz przeciwnego. Ku euforii jednych i rozpaczy drugich nic takiego nie nastąpiło. „Bulterier” Kurski miał dostać błogosławieństwo i wsparcie prezesa PiS w nadchodzących wyborach na szefa gdańskich struktur partii.

Przenikliwości „Naczelnika” nie rozumie już prawie nikt, za to wielu się obawia, iż ta decyzja grozi nowym spektakularnym buntem na miarę tego, jaki można było obserwować w Małopolsce. Dla przypomnienia w gdańskich strukturach PiS działają dwaj młodzi politycy z wielokrotnie lepszym odbiorem społecznym: Marcin Horała i Kacper Płażyński. Każdy z nich, a szczególnie Kacper Płażyński dałby pozytywny sygnał na zewnątrz, iż coś jednak do władz PiS dotarło i wnioski zostały wyciągnięte. Namaszczenie Jacka Kurskiego to wizerunkowa i polityczna katastrofa obierająca wszelką nadzieję. Wiąże się to z tym, iż prezes Jarosław Kaczyński najlepsze i średnie dni ma już za sobą, a teraz jest w głębokim kryzysie, w którym pogrąża też całą partię z wyborcami.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału