1 rok temu
Henryk Kowalczyk, wicepremier w rządzie Mateusza Morawieckiego pokazał, iż boi się spotkań z Polakami. I umyka przed nimi jak tylko może.
Tak było na międzynarodowych targach rolnych w Kielcach. Kowalczyk podziwiał jeden z ciągników, gdy podeszła do niego grupa rolników, głośno protestujących przeciwko działaniom PiS wobec wsi.
Chodzi przede wszystkim o import zboża z Ukrainy, który powoduje, iż po prostu nie ma gdzie sprzedawać polskich produktów. Ba, nie ma ich choćby gdzie magazynować! – Nasze postulaty, które składamy już od pół roku, w ogóle nie są brane pod uwagę, ministerstwo nie robi nic. Wygląda na to, iż Ministerstwo Rolnictwa usnęło – tłumaczył sytuację jeden z rolników.
Nic więc dziwnego, iż w stronę wicepremiera Kowalczyka poleciały mocne słowa. Nie bez powodu krzyczano „spiep… dziadu” i „judasze”.
Tego dla polityka PiS było zbyt wiele. „Ewakuował” się pod ochroną policji. Później zaś zorganizował konferencję prasową, na której w mocno niepoważny sposób tłumaczył swoje zachowanie. – Trudno rozmawiać w hałasie i gwizdach – przekonywał.
No tak, najlepiej prawdopodobnie rozmawiać z dworskimi dziennikarzami z mediów publicznych.
