Wicemarszałek Rady Najwyższej Ukrainy apeluje o włączenie się Polski do wojny

dzienniknarodowy.pl 7 godzin temu
W obliczu kolejnych rosyjskich ataków na ukraińskie miasta i infrastrukturę, głos ukraińskich polityków coraz częściej przybiera formę nie tylko apeli o pomoc humanitarną czy dostawy broni, ale również bezpośrednich wezwań do wojskowego zaangażowania państw partnerskich.

Najnowszy przykład pochodzi od Wicemarszałek Rady Najwyższej Ukrainy, Ołeny Kondratiuk, która wprost zaapelowała do Polski o pomoc w zamknięciu ukraińskiego nieba przed rosyjskimi dronami i rakietami.

„Niedostateczne jest podrywanie swoich myśliwców w powietrze podczas kolejnej rosyjskiej ataki na ukraińskie miasta. Trzeba pomóc Ukrainie zamknąć niebo przed rosyjskimi dronami i rakietami solidnym parasolem. Przynajmniej nad zachodem naszego kraju. To już kwestia ochrony polskiego biznesu i instytucji, które działają w Ukrainie,” — napisała Kondratiuk w swoim publicznym wpisie.

Ukraińska wicemarszałek nie ograniczyła się przy tym do ogólnikowych stwierdzeń. Wymieniła konkretnych polskich polityków, do których kieruje swoje oczekiwania:

  • Monikę Wielichowską, Wicemarszałek Sejmu RP,
  • Szymona Hołownię, Marszałka Sejmu RP,
  • Elżbietę Witek, posłankę na Sejm RP,
  • Donalda Tuska, Prezesa Rady Ministrów,
  • Radosława Sikorskiego, Ministra Spraw Zagranicznych,
  • Pawła Kowala, przewodniczącego sejmowej komisji spraw zagranicznych.

Tym samym, według słów Kondratiuk, Polska powinna wyjść poza obecne ramy współpracy z Ukrainą i bezpośrednio zaangażować się w ochronę jej przestrzeni powietrznej — co w praktyce oznaczałoby wciągnięcie się w konflikt zbrojny z Rosją. Tego rodzaju stanowisko, choć zrozumiałe z perspektywy ukraińskich interesów, stawia przed Polską bardzo poważne pytania o granice solidarności i własne bezpieczeństwo.

Czy Polska powinna spełniać takie żądania?

Od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, Polska była jednym z najbardziej aktywnych partnerów Kijowa. Dostarczano broń, przyjmowano miliony uchodźców, wspierano sankcje przeciwko Rosji. Jednak we wszystkich tych działaniach Polska nie przekraczała jednej, fundamentalnej granicy: bezpośredniego uczestnictwa w działaniach wojennych. Apel Ołeny Kondratiuk wyraźnie przesuwa tę granicę. Ochrona przestrzeni powietrznej Ukrainy wymagałaby bowiem zaangażowania polskich systemów obrony przeciwlotniczej lub wręcz użycia polskiego lotnictwa nad terytorium Ukrainy. W najgorszym scenariuszu mogłoby to oznaczać zestrzelenie rosyjskiego samolotu lub rakiety przez polskich żołnierzy — a to oznaczałoby dla Kremla casus belli.

Oczywiście z punktu widzenia Kijowa taka pomoc byłaby nieoceniona. Jednak Polska, będąc członkiem NATO, musiałaby liczyć się z konsekwencjami wciągnięcia całego sojuszu w konflikt. Nie bez powodu od początku wojny w Ukrainie NATO unikało ustanowienia tzw. no-fly zone nad Ukrainą, mimo iż takie żądania padały już w 2022 roku.

Polski biznes w Ukrainie – realne interesy czy pretekst?

W swoim apelu Kondratiuk podkreśla, iż chodzi o ochronę polskiego biznesu i instytucji funkcjonujących w Ukrainie. To prawda, iż polskie firmy, takie jak grupa Barlinek, inwestują i działają na Ukrainie, a niektóre z nich poniosły już straty w wyniku rosyjskich ataków.

Ostatnim przykładem jest właśnie zakład Barlinka w Winnicy, który został zaatakowany przez rosyjskie drony. Według relacji polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, atak miał charakter celowy i został przeprowadzony z trzech kierunków. Kilka osób zostało rannych, w tym dwie ciężko poparzone. Pytanie jednak, czy ochrona polskiego biznesu w Ukrainie rzeczywiście powinna stać się podstawą dla tak daleko idących decyzji politycznych i militarnych? Polscy obywatele mogą się zastanawiać, czy interesy kilku firm są wystarczającym powodem, aby narażać kraj na bezpośredni konflikt zbrojny z Rosją.

Każde działanie w tym zakresie musi być nie tylko wyważone, ale przede wszystkim zgodne z polskim interesem narodowym i ustaleniami NATO. Wciąganie się w wojnę może mieć katastrofalne skutki nie tylko militarnie, ale też gospodarczo i społecznie.Kondratiuk w swoim apelu pisze o „cynicznej psychologii państwa-terrorysty i agresora, jakim jest Rosja.” Trudno temu zaprzeczyć — fakty mówią same za siebie. Jednak nie sposób nie zauważyć również elementu politycznej kalkulacji w tego rodzaju wypowiedziach.

Nie da się też nie zauważyć, iż po ponad trzech latach trwania wojny, w Polsce rośnie zmęczenie tematem Ukrainy. Według najnowszych badań opinii publicznej, poparcie dla dalszej pomocy militarnej i finansowej dla Ukrainy spada. Włączenie się w bezpośrednie działania wojenne z pewnością nie spotkałoby się z powszechnym entuzjazmem, oględnie mówiąc. Społeczeństwo polskie oczekuje od swoich polityków przede wszystkim troski o własne bezpieczeństwo i stabilność.

Idź do oryginalnego materiału